“Dzisiaj wieczorem będziesz dokładnie te same słowa wystękiwać z zachwytem…”
Oczywiście to była jedynie myśl, jaka zaświtała mu głowie. W rzeczywistości zachował się zupełnie inaczej. - Najmocniej przepraszam, gapa straszna ze mnie. - kucnął i podał rękę, by pomóc jej wstać. - Mam nadzieję, że nic się pani nie stało.
Kobieta chwyciła jego pomocną dłoń i powoli wstała.
- Nie, to ja się niepotrzebnie śpieszyłam i na... - uważnie przyjrzała mu się całemu. - Na pana wpadłam. Widzę, że udzielił się panu nastrój drugiego poziomu - skomentowała jego ubiór z lekkim rozbawieniem. Puściła jego rękę i schyliła się by sięgnąć po tablet.
Blondynka z pewnością była inżynierem i to naprawdę ślicznym. Tarquin nie przestawał go zadziwiać.Ciekawe kto i w jaki sposób komplementował załogę tego statku.
Na jej komentarz odnośnie jego ubrania oburzył się teatralnie. - To mój strój służbowy! - postanowił podtrzymać pozytywną atmosferę. - Z racji tego, że oficjalne powitania mamy za soba, to ide narzucić coś bardziej luźnego.
Blondynka trzymając już w ręku swoją własność wyprostowała się i odwróciła by na niego spojrzeć. Mógł wtedy dostrzec na jej twarzy konsternację wywołaną jego słowami.
- Pan jest z logistyki? - zapytała niepewnie.
Tego już nie mógł zdzierżyć. Parksnął i zaczął się śmiać, czym pewnie jeszcze bardziej skonsternował kobietę. - Przepraszam, ale ten stereotyp zawsze mnie rozbraja - ledwo się opanował. - Wezwali mnie po to, żeby major Tellis miał na kogo ponarzekać - skinął głową w kierunku mostka. - Ale to mało istotne sprawy - machnął ręką. - Miło mi wreszcie zobaczyć kogoś z ludzkiej załogi. Dzięki waszemu udziałowi w tym projekcie ten statek jest zdecydowanie bardziej przyjemny w odbiorze. Co chwilę udaje mi się odkrywać jego kolejne, szałowe niespodzianki - uśmiechnął się niewinnie.
- Tak, jak pierwszy raz przeszłam się korytarzami Tarquina to nie mogłam uwierzyć że to statek należący do wojska. Jeden generał przystał na pomysł, żeby studenci z architektury na Ziemi zaprojektowali tu wystrój. Jak dla mnie wyszło im całkiem dobrze. - stwierdziła kobieta uśmiechając się lekko. Widział po niej, i sposobie w jaki mu się przyglądała, że nie do końca odczytuje jego mimikę przez co wydawała się być niepewna jego nastawienia.
Nie zamierzał w żaden sposób jej w tym pomagać. Bawiła go ta sytuacja. - To był rzeczywiście świetny pomysł. W czym oprócz stworzenia przyjemnego wnętrza miała udział wasza myśl techniczna? - przechylił głowę w typowo ludzkim geście zaciekawienia.
- Głównie nowinki technolo... - zaczęła ale zamilkła przyglądając się turianinowi badawczo. - Czy aby na pewno ma pan ten poziom dostępu do informacji? Kim pan jest - w jej głosie wyczuł żądanie.
Jej niedokończona wypowiedź potwierdziła jego podejrzenia. Tarquin był naszpikowany jakąś nowoczesną technologią i pewnie teraz będą się odbywał testy bojowe. Rozmowa komandosów z czarnej straży tylko to potwierdzała. Jedno z pytań pozostało takie samo, czyli czym był “ten” środek transportu. Do głowy turianina przychodziło wiele myśli, ale każda z nich była równie prawdopodobna jak nieprawdopodobna. Taka “myśl schrodingera”.
Tymczasem skorzystał z okazji by dłużej sobie pofiglować z śliczną panią inżynier. - Och, ja tu tylko sprzątam. Tylko ten statek taki zupełnie nie turiański, czarna straż szepce między sobą o jakimś niesamowitym transporcie, i tak w ogóle to mnie wszystko interesuje… - dodał tonem wyjaśnienia
Kobieta wyglądała na mocno zdezorientowana jego wypowiedzią.
- Proszę się nie wygłupiać. Nie ważne, nie moje małpy, nie mój cyrk - mruknęła pod nosem. - A ja muszę przygotować przerzut. Śpieszy mi się - przeszła obok Yrthuna i wdusiła panel przywołania windy która w czasie ich rozmowy zdążyła uciec.
Turianin nagle spoważniał. - Chodzi o ten nowy środek transportu? Co to takiego? - położył rękę na terminalu windy, sugerując że nie pusci jej, póki nie uzyska odpowiedzi.
- Może, ale nie rozmawiam z nieznajomymi - odparła krzyżując ręce przed sobą. - I naprawdę mi się śpieszy - spojrzała wymownie na windę. - A ci na dole sobie nie poradzą beze mnie, bo wy turianie macie za mało paluszków, żeby szybko ogarniać programowanie - pomachała mu dłońmi przed oczami.
Rozbroiła go tym napomnieniem o ilości palców. Odsunął się i przepuścił ją. W końcu i tak za chwile pewnie znowu się z nią spotka. Patrzył jeszcze przez chwilę, jak za kobietą zamknęła się śluza windy. Westchnął i ruszył do swojego pokoju.
Nie tracąc czasu założył zbroję i przypiął do pasa pistolet. Sprawdził jeszcze stopień naładowania tarcz i był gotowy. Skierował swoje kroki do hangaru. Dzięki temu będzie jeszcze miał chwilę, by dowiedzieć się trochę więcej o nowej technologii, która jak podejrzewał dostarczy ich na Koryfeusza. |