Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2016, 08:55   #2
Kresyda
 
Kresyda's Avatar
 
Reputacja: 1 Kresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znanyKresyda wkrótce będzie znany
Śpiewają. Śpiewają w jej głowie. Śpiewają na czerwono.

- Jest jeszcze dzieeeń... – jęczy cicho, ściśnięta w skrzyni z trójką takich jak ona. – Pozwólcie mi spaaać...

Śpiewają. Śpiewają na czerwono.

Niewygodnie jej. Uwierają ją inne półmartwe ciała.

ŁUP!

Skrzynia gruchnęła o ścianę ładowni.

A oni dalej śpiewają. Śpiewają na czerwono.

Śniło jej się, jak ją pochwycili, jak ją sądzili i jak skazali. „Heretyczka!” – krzyczeli. Gdyby to były inne czasy, poszłaby na stos. Zamiast tego zapakowali ją na statek pełen cuchnących więźniów, chociaż wiła się, krzyczała, przeklinała ich, ich dzieci i dzieci ich dzieci.

Niepotrzebnie.

Nie wiedziała, że była wybrana. Że tylko wśród smrodu, bólu i brudu mogła doznać oczyszczenia. Ucałował ją krwawy anioł i odtąd sama była aniołem. Nie tak potężnym, z pomniejszego zastępu, ale jednak.

ŁUP!

O drugą ścianę.

Potem upakowali ją w ciemnym pomieszczeniu z innymi larwami aniołów. Mieli się przepoczwarzyć, ale nie wszystkim się udało. Niektórzy nie rozumieli, że droga ku chwale wiedzie przez piekło. Nie rozumieli, więc ich dusze umierały. Pamiętała ciężki, zgrzytający między zębami odór. Nieustanną kotłowaninę. Oślizgłe ciała ocierały się o siebie. Co jeden się uspokoił, to inny zaczynał wyć i kąsać pozostałych. Próbowali pożerać się nawzajem. Niektórych zakatowali.

ŁUP! Po raz trzeci.

Czwórka larw w końcu okazała się godna – wyczołgali się z ładowni oblepieni organiczną mazią, prosto w chłodną, oświetloną sierpem księżyca noc. Ale ona była wybrana na proroka, więc musiała się obmyć – przejść chrzest. To oczywiste – wystarczy poczytać Biblię. Nawet Jezus się ochrzcił. Chociaż Biblia kłamie – teraz już o tym wiedziała – tkwi w niej też ziarno prawdy.

To był prawdziwy chrzest, nie jakieś symboliczne polanie główki paroma kropelkami. Cała noc pod wodą, pod kilem statku. Małe rybki podpływały czasem, aby szczypać drobnymi ząbkami jej martwy naskórek. Większe nie ograniczały się do naskórka.

Bul, bul, bul...

Ból.

Ścisnęła mocniej flądrę, którą od kilku nocy nosiła stale przy sobie. Gnijące rybie mięso rozmazało się jej na sukience. Chyba będzie musiała ją w końcu wyrzucić. Za chwilę zostaną same ości...

Śpiewają. Śpiewają na czerwono.

Adora Prudence Phillips otworzyła oczy. Nie, żeby coś dojrzała – skrzynia była szczelnie zamknięta, a w ładowni jedynym źródłem światła była prawdopodobnie przygaszona lampa. Wyszarpnęła rękę spod ciała innego wampira, pchnęła wieko. Powoli wygrzebała się ze skrzyni, chociaż postrzępiona, sztywna od soli suknia krępowała jej ruchy. Czerwony śpiew zabrzmiał wyraźniej. Uznała, że jednak nie dobiega z jej głowy.

Rozejrzała się dookoła. Bardzo chciałaby wiedzieć, kto śpiewa, bo wtedy mogłaby im powiedzieć, żeby przestali.
 
Kresyda jest offline