Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2016, 05:17   #4
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację


Drzwi zamknęły się z jękiem dawno nieoliwionych zawiasów, odcinając Ren od krzyków i upiornego warkotu, jakie towarzyszyło jej przez cały korytarz. Widać Pies nie zadowolił się samą obróbką ofiary, chciał jeszcze usłyszeć jak wrzeszczy, w sumie logiczne. Przemoc i ból go napędzały, pompując adrenalinę w potężne, zwaliste cielsko. Nie lubił ciszy, drażnił go zastój. Był samym ruchem, chodzącą grozą i najlepszą wizytówką tego, z czym spotkają się przeciwnicy Borgo, jeśli zdecydują się zagrać przeciwko niemu i przegrają. O ile przegrają, los rożnie rozkładał karty, a zwycięzcą żaden człowiek nie zostawał od kołyski aż po grób. Paradise City pod tym względem przypominało trefną dziwkę - pokręconą, zgorzkniałą i niesamowicie złośliwą. W jednej chwili uśmiechała się łaskawie, aby chwilę później ożenić klientowi kosę, zasunąć wszystko co ma cennego i finalnie wyrzucić cielsko na ulicę, jako darmowy posiłek dla padlinożerców.


Jedzenie, woda, bezpieczny schronienie - najważniejsze dobra stały się ostatnimi laty towarem wysoce deficytowym. Ten, kto potrafił je zapewnić sobie i wybranej grupie szczęśliwców, mógł uważać się za bóstwo - tak też był postrzegany przez zwykłe, szare robale, pełzające u jego stóp w pyle, spieczonym lejącym się z nieba żarem.

- Creesper już jest? - głos pana ociekał złością, gdy przeciskał kolejne głoski przez zaciśnięte zęby. Zaciągnął się po raz ostatni i pstryknięciem posłał kiepa gdzieś pod ścianę. Nie lubił komplikacji, a wymierzanie sprawiedliwości, choć zabawne, zmarnowało jego jakże cenny czas. Czas, który chciał poświęcić na przygotowanie ostatnich poprawek przed spotkaniem z kontrahentem.

- Nie szefie, jeszcze nie przytoczył dupska - idący trzy kroki za nimi łysy koleś z gębą poznaczoną dziobami po ospie odpowiedział szybko i bez zbędnego pierdolenia - Ale dziwki od Nie-Boskiej powinny już dojechać.

- No i świetnie, kurwa - humor Borgo odrobinę się poprawił, Ren poznała to po drobnym drgnięciu mięśni twarzy. Nadal cedził słowa, wzrok jednak powędrował mu ku górze, gdzie na poziomie ulicy powinna już parkować przesyłka z burdelu. Wydawał się zamyślony, lecz co dokładnie zaprzątało jego głowę, pozostawało tajemnicą.
- Znajdź Siostrę - wydał prosty rozkaz, uwalniając towarzyszącą mu kobietę spod ciężaru przewieszonego dotąd przez jej pas ramienia - Niech sprawdzi te suki, tym razem nie chcę żadnych, jebanych niespodzianek. Nie przy gościach.

Ren skrzywiła się na samo wspomnienie poprzedniej przesyłki. Jedna z dziewczyn po wyciągnięciu z ciuchów okazała się tak parchata i owrzodziała, że cudem tylko dawała radę chodzić. Ona sama coraz mniej pewnie stawiała kolejne kroki, chłód kąsał praktycznie nagie ciało, przyprawiając o gęsią skórkę. Pod ziemią upał aż tak nie doskwierał i choć mieszkanie w pokręconych tunelach starych katakumb miało parę minusów, przynajmniej ludzie nie zdychali tu z gorąca, paleni żywcem przez grzejące niemiłosiernie słońce. Pod wieczór robiło się całkiem zimno, choć nie spokojnie. Melina Borgo nigdy nie należała do spokojnych miejsc.
- Jak sobie życzysz - odpowiedziała cicho. Bolała ją głowa, bolały mięśnie. Dłonie zaczęły delikatnie drżeć, obraz przed oczami wirować. Czuła suchość w ustach, skronie zrosiły pierwsze drobne krople potu. Kiedy dostała ostatnią działkę? Chyba dość dawno… zbyt dawno. Zwilżyła językiem spierzchnięte wargi i dodała - Ile tym razem?

- Trzy - wtrącił się łysol - Jednooka, lesba i świeże mięso.

- Świeżynka? - rozległo się ironiczne parsknięcie drugiego przydupasa Borgo, a Ren nie musiała się odwracać, aby widzieć jak po zakazanych mordach rozchodzi się szyderczy uśmiech - Trzeba będzie zobaczyć co umie.

- Byle Nie-Boska nie przysłała nam kolejnej pierdolonej kłody. Jak ta, no... jak ta pizda miała?

- Która? - fakt, zapamiętanie imienia zwykłej dziwki było zbędnym wysiłkiem.

- Ta, co ją Mania obrabia.

- Luna… Lana - Ren wzruszyła ramionami i nawet ten drobny ruch wydał się jej mało przyjemny - Jeden chuj. Gdy z nią skończy, będzie chodziła jak w zegarku. Ciężko teraz o dobrą dziwkę.

- I czystą - wniosek napotkał się z mruknięciami wyrażającymi aprobatę. Przecież co to za zabawa posuwać pryszczatą, niemytą sukę?

- Jeżeli ta stara wywłoka znowu próbuje mi wcisnąć drewno z parchami, wyjebie jej ten pierdolnik w powietrze latającym zestawem, z nią wewnątrz - Borgo mówił spokojnie, powoli. Z automatu zapadła cisza, ledwo otworzył usta. Nagłym szarpnięciem za ramię obrócił kobietę w swoją stronę, zmuszając aby spojrzała na niego.
- Żadnych niespodzianek, Ren - warknął dobitnie, a jego oddech trącił palonym tytoniem, przetrawioną wódą i obłędem. Przyglądał się przez chwilę drobnej twarzy, prześlizgując wzrokiem po poszczególnych detalach. Zakończył na oczach - zielonych, zamglonych, którymi wodziła średnio przytomnie po okolicy.

- Nie będzie… niespodzianek - zdołała odpowiedzieć, choć wargi mrowiły jakby zostały pogryzione przez mrówki.

- Jasne kurwa, już to widzę - prychnął zirytowany, zmarszczył czoło, a z kieszeni wyciągnął niewielkie, srebrne pudełeczko. Kliknął otwierany zamek, uwalniając cuchnącą żywicą zawartość. Wydobył z niego ciemno bordową grudkę wielkości paznokcia. Na ten widok Ren ożywiła się, niczym rażona piorunem. Wzrok zogniskował się na drobinie, czarne źrenice wypełnił głód. Zahipnotyzowana obserwowała jej podróż i prawie odgryzła panu palce, gdy trafiła w okolice spękanych ust, co wywołało kolejną falę rechotu za plecami… i tam dokładnie go miała, trochę poniżej pleców, a powyżej ud.
Parę gorączkowych ruchów szczęką wystarczyło, by ból zastąpiła ulga. Przestałą się trząść, puls już nie rozsadzał skołowanej czaszki. Dopiero po minucie zorientowała się, że ktoś opiekuńczo ją obejmuje, przytrzymując aby nie upadła.
Uchyliła powieki i z wdzięcznością spojrzała ku górze. Pan był dobry. Wiedział czego potrzebuje i kiedy.

- A teraz zapierdalaj... i nie ubieraj się. Taką cię lubię najbardziej - słyszała jego głos, lecz obraz nie pokrywał się z fonią. Ta docierała do jej głowy z opóźnieniem. Uśmiechnęła się jednak i na sztywnych wciąż nogach ruszyła w swoją stronę.

Sunąc dłonią po ścianie przemierzała kolejne tonące w ciemności zakręty, aż stanęła przed ciężkimi, metalowymi drzwiami. Naparła na nie barkiem, zapierając stopy o spękaną podłogę.
Gruba płyta z początku wydawała się nieczuła na próby perswazji aż do momentu, gdy zachrobotała i odsunęła się na tyle, by dało radę przejść do środka przez szczelinę szerokości czterech dłoni.

Szary, betonowy pokoik zamieciono do czysta. Burych ścian i podłogi nie szczepiły żadne dziury, ani odpryski. Wydawał się pusty, jeśli nie liczyć starego pieca centralnie pośrodku i masywnego, drewnianego krzesła pod przeciwną do wejścia ścianą, ustawionego zaraz obok niskiej komody z figurką jakiejś zawiniętej w szmaty laski.
Wrażenie pustki było jednak złudne.


- Spójrzcie, kto nas odwiedził! - siedząca na krześle kobieta wydawała się również wykuta z kamienia. Nie wykonała najmniejszego ruchu, rozparta wygodnie na antycznym meblu, ograniczając się do nieznacznego rozchylenia ust, by wydobyć z siebie rozbawiony półszept - Już myślałam, że zapomniałaś gdzie znajduje się dom Boży.

- Miałam dużo roboty - Ren zrobiła dwa kroki i przystanęła przy piecu. Biło od niego przyjemne ciepło, choć nie dość intensywne aby przegnać chłód czający się pod ścianami.

- Słyszałam - zakonnica uśmiechnęła się cierpko.

- Masz gości, Mania?

- Gości? Nie dziecko, nawracam zbłąkane owieczki - zaśmiała się, wykazując brodą na dwie kulące się w kącie kobiety, ubrane w coś co Siostra nazywała pokutnymi szatami: niewygodne i sztywne od brudu wory, drapiące skórę lepiej niż kawałek ściernego papieru. Ren dostrzegła krew na udach jednej z nich, nieprzytomnej i bladej jak trup. Druga na dźwięk ludzkiego głosu uniosła przerażone spojrzenie, graniczące niebezpiecznie z szaleństwem.
- Zamieszkał w nich Diabeł - wyjaśniła poważnym tonem.


Ren kiwnęła głową, lecz nie skomentowała… bo i nie było czego. Mania uwielbiała pastwić się nad ludźmi, zwłaszcza jeśli w ich zachowaniu wynalazła coś, co wedle jej pokrętnego kodeksu uznać się dało za grzech. Dwie laski mogły krzywo na nią spojrzeć, albo zostać przysłane przez szefa jako prezent dla Siostry.
- Borgo ma dla ciebie zadanie - zamiast skomentować, zmieniła temat przechodząc do konkretów. - Kazał mi cię znaleźć. Nie chce kolejnych niespodzianek dlate…

- Dlatego mam sprawdzić jego ladacznice - Siostra wcięła się w pół słowa, dokańczając trafnie zdanie. Prócz zadawania ran, umiała je też leczyć, jako jedna z niewielu w mieście. Dzięki temu pan przymykał oko na jej dziwactwa, pozwalając pierdolić głupoty o zbawieniu, karze, grzechach i całej reszcie - Słyszałam… Creesper wpada w odwiedziny. Ciekawe jak bardzo się wypnie, byle nasz Ojciec wciągnął go do rodziny.

“Ojciec” - czarnowłosa skrzywiła się słysząc to słowo. Niosło ze sobą zbyt wiele wspomnień i pytań, na które nie chciała znać odpowiedzi. Ani teraz, ani nigdy.
- Zobaczymy - mruknęła z przekąsem. Dzisiejszy wieczór zapowiadał się ciekawie.

Skrzypnęło krzesło, Siostra wstała powoli.
- Zobaczymy - zgodziła się, ręką wskazując drzwi.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 10-07-2016 o 12:57. Powód: gładź szpachlowa, pudełko przecinków
Zombianna jest offline