Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2016, 21:24   #3
Rainrir
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
TIK! TAK!

Ciche tykanie zegara pobrzmiewało po zaciemnionym, a wręcz zadymionym pomieszczeniu. Dla każdego, kto pierwszy raz wkroczyłby do tego mieszkania, od razu rzuciłoby się na myśl, że trafił do miejsca, w którym dziwności i starocie mieszają się z nowoczesnością, stylem.

TIK! TAK!

Jak ktoś może tu w ogóle mieszkać, taka byłaby reakcja każdego, kogo poinformowałoby się o przeznaczeniu tego miejsca. To, czego inni nie rozumieją, w pełni pochłaniała postać siedząca na skórzanej kanapie narożnikowej.

TIK! TAK!

Po tej stronie mieszkania panował głębszy półmrok, zasługą tego był podłużny kształt pomieszczenia oraz ogromne okno wychodzące na podniebną autostradę. W dodatku efektu zawieszenia dodawała do połowy opuszczona zasłona, przez co pełna gama kolorów pomykających na zewnątrz agresywnie, lecz nie intensywnie atakowała wnętrze.

TIK! TAK!

Do okna podeszła postać, Turianin. Wydawało się że sam był częścią wystroju, jego karnacja ciemna jak pomieszczenie, zdobiona niebieskimi odcieniami.

TIK! TAK!

Turianin spojrzał na zegar. Kate jednak wie, jak dobierać specyficzne prezenty, pomyślał. Jemu to nie przeszkadzało, uważał że wszystko, co ma problemy z dopasowaniem się do otoczenia, ma własny urok i charakter.
Ty nie jesteś wyjątkiem, co Quin?, dodał do siebie.

PLUM! PLUM! PLUM!

Rozległ się dźwięk za plecami Quina, ten odwrócił się i udał się w inną stronę. Stół stojący przy kanapie świecił się na niebiesko. HoloTable™, najnowszy trend jeśli chodzi o komunikację interpersonalną. Funkcjonalność i pomysłowość, w jednej chwili zwykły stół salonowy, w drugiej zamieniał się w stół konferencyjny, pozwalający na wyświetlenie do czterech hologramów na raz. Quin, zanim odpowiedział na rozmowę, przeszedł przez kuchnię, w której złapał za piwo oraz połączenie koncepcji noża motylkowego z turiańskim ostrzem ząbkowanym. Ot, kolejny dziw.
Turianin odebrał przy pomocy omniklucza i usiadł na kanapie. Hologram przedstawiał osobę łudząco podobną do niego samego, nawet ubiór był podobny, militarystyczny koloru czarnego. Jednakże hologram siedział za biurkiem, przeglądając coś na tablecie, a Quin leżał wywalony na kanapie, z piwem opartym na brzuchu.

Quin: Hej, kapitanie Kerana.

Quintus: Hej Quin. Powiedz, czy muszę rozpoczynać tą rozmowę od A nie mówiłem?, czy po prostu przejdziemy od razu do wyjaśnień?

Quin: Chyba już zacząłeś, więc zacznę od wyjaśnień

Quintus: Zacznę od wyjaśnień...?

Quin: ...sir.

Quin wyprostował się w swoim siedzeniu, piwo odstawiając na podłogę, w tym czasie ojciec odłożył tablet na biurko.

Quin: No dobra, zacznijmy od tego, że
nie zrobiłem niczego złego. Sam mówiłeś, jak niebezpieczną postacią jest Andronicus, do diabła, starłeś się w Terminusie z jego oddziałami kilka razy, co Twoi ludzie przypłacili życiem. A nie byli jedynymi, ja sam straciłem kilku kumpli, tu, na Cytadeli, bo nie spodobało się mu jak na niego spojrzeli. Więc kiedy go dopadłem, pomyślałem Hej, zaaresztuję go, on się wykpi albo wykupi i potem będzie szukał zemsty, więc oszczędziłem sobie i jemu czasu, i go zastrzeliłem.

Quin podniósł piwo i wziął kilka łyków, w tym czasie jego ojciec czekał w milczeniu.

Quin: Proszę, oto Twoje wyjaśnienia... sir.

Quintus: Nie myśl że jestem na Ciebie zły z powodu zabicia Andronicusa, to co zrobiłeś naprawdę było słuszne.

Quin: Więc o co chodzi?

Quintus: O to, że dałeś się na tym przyłapać.

Quin: Nie moja wina że akurat jakiś paranoiczny fryzjer zamontował w swoim salonie dziesięć kamer i któraś świetnie uchwyciła mój lepszy, prawy profil.

Quintus: Myślałem że już to omawialiśmy, Ty nie masz lepszego profilu, synu.

Quin: Powiedziałbym że to Twoja zasługa, tato.

Obaj się zaśmiali, a Quintus wstał, przez co obraz hologramu się pomniejszył aby zmieścić jego sylwetkę.

Quintus: No dobrze, żarty na bok. Co teraz zamierzasz?

Quin: Czekam na rozprawę, a w zależności od wyniku albo zostaję w jednostce, albo daję nogę z Cytadeli.

W tej chwili zaświecił się omniklucz Quina. Dostał wiadomość od Paula, jednego agentów SOC. Hej Quin, Bailey chciałby się z Tobą zobaczyć, teraz. Przy okazji, wiem o co chodzi, padniesz z wrażenia, więc lepiej przyjdź.

Quin: Tak a propos rozprawy. Zostałem wezwany przez kapitana.

Quintus: No dobrze. Zanim skończymy, pamiętaj o jednym, synu.

Quin: Hm?

Quintus: Cokolwiek by się nie działo, na moim statku zawsze znajdzie się dla Ciebie miejsce.

Quin: Wiem o tym, dzięki. Trzymaj się i pozdrów ludzi.

Quintus: Pozdrowię, powodzenia.

Quin zakończył rozmowę, dopił piwo i jeszcze raz odczytał wiadomość. [...] padniesz z wrażenia. Lepiej żeby Paul się nie mylił.


*****

Jakiś czas później, do gabinetu kapitana wszedł Quin, pewnym krokiem podchodząc do biurka.

Bailey: Interesuje cię odkupienie, Quin?

Jedyne, co muszę odkupić, to stół bilardowy, który połamałem podczas gonitwy za Andronicusem, pomyślał Quin.

Quin: Żadnego Hej Quin, jak dzień, ani nawet Cześć!, od razu do sedna. To cały Ty, Bailey.

Bailey: Widzę, że humorek ci dopisuje. Szkoda tylko, że nie ma ku temu podstaw.

Wstał zza biurka i stanął z Quinem twarzą w twarz. Quin zauważył jak bardzo w przeciągu kilku miesięcy postarzał się Bailey. Zmarszczka goniła zmarszczkę, a cienie pod oczami były tak ciemne, jak sam turianin.

Bailey: Mam dla ciebie propozycję. I to z samej góry, więc radzę ją przemyśleć.

Quin: Propozycję? To nie jestem tu po to żeby pogrożono mi palcem?

Bailey: Nie. I lepiej potraktuj poważnie to, co mówię, bo możesz sobie uratować tyłek. Rada chce nawiązać z tobą współpracę, Quin. Masz pomagać w misji Widma.

Quin: Żarty nigdy nie były Twoją mocną stroną, Owenie… na dobrą sprawę, Ty nigdy nie żartujesz.

Quin wyminął kapitana i usiadł na krześle przeznaczonym dla interesantów.

Quin: No, to co to za misja?

Bailey ruszył w ślad za nim i usiadł za swoim biurkiem.

Bailey: Tajna. Tyle powinno ci wystarczyć, by nie mierzyć do pierwszego lepszego cywila z broni. Wyruszycie do Układów Terminusa, tam macie za zadanie odnaleźć zaginione Widmo. Więcej nie wiem. Jeśli chcesz, masz się stawić we Fluxie za pół godziny.

Kapitan zmrużył oczy. Cienie pod oczami pogłębiły się, teraz były ciemniejsze niż turianin.

Bailey: Istnieje szansa, że dzięki temu unikniesz wyroku, Quin. Przemyśl to dobrze.

Quin: Bardzo dobrze wiesz, że to co zrobiłem było logiczną decyzją. Andronicus albo nawiałby z aresztu, albo ktoś znów by go wykupił. Wszystko poszłoby na marne. A tak, problem… z głowy.

Quin: Ale właśnie dlatego mi o tym mówisz, żebym nie musiał stawiać się przed sądem… A dopiero co obiecałem ojcu że postąpię słusznie…

Bailey: Więc mówię ci: przemyśl to. Ciężko będzie przywrócić cię do służby w SOC, jeśli będziesz miał wyrok i wpis do akt. Mi sprawy z Andronicusem tłumaczyć nie musisz, ja ci wierzę. Ale ja nie jestem wszechmogący, Quin. A skoro mogę ci jakoś pomóc, staram się to zrobić.

Quin: To Widmo. Jakiekolwiek informacje na jego temat? Kim jest, z kim współpracuje, chyba cokolwiek Ci przekazali?

Bailey: Niewiele. Wiem tylko, jaka jest jego specjalizacja wojskowa, żebym mógł dobrać mu odpowiednich ludzi. Poza tym wszystko utajnione i tak po prawdzie więcej mi nie potrzeba. Tylko uważaj, Quin. Jeśli się zdecydujesz… wiesz jakie są Widma. I jak działają. Nie wiadomo, czego możesz się spodziewać.

Quin wstał.

Quin: Zakładam, że skoro nie do końca muszą podążać za prawem, będziemy pasować do siebie jak znalazł. To co to za Widmo, Asari, Turianin, a może… Hanar Blasto?!

Quin zawsze chciał spotkać się z Blasto.

Bailey: Turianin. To chyba najgorsza opcja. Nie czarujmy się, twoja rasa to nie są gołąbki pokoju i na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. I nie przyzwyczajaj się do tego działania ponad prawem. Może i Widmo jest w stanie robić, co tylko mu się podoba, ale ty nie. I jeśli zamierzasz wrócić po wszystkim do SOC, lepiej o tym nie zapominaj.

Quin: Postaram się pamiętać. Trzymaj się Bailey. I dzięki.

Turianin zasalutował, a wychodząc spojrzał jeszcze raz na kapitana, tak aby zapamiętać jak wygląda. Jak wrócę, sprawdzę czy postarzał się jeszcze bardziej, pomyślał. Od biur SOC udał się czym prędzej w stronę Fluxa, a na swoim omnikluczu nastukał na szybko wiadomość dla ojca.

Poszedłem na ścięcie, a tam miałem wzięcie.
 

Ostatnio edytowane przez Rainrir : 10-07-2016 o 21:41.
Rainrir jest offline