Uciekać! Uciekać! Uciekać!
I przegrupować się. To powinni zrobić. Jeśli Bruce nie żyje to coś w nim przerzuci się na najbliższy cel. Connora. Jeśli żyje, to potwór znów go opanuje i zaatakuje.
Ucieczka była najbardziej logicznym wyborem. Ale Bear nie mógł tego zaproponować. Bobby miał bowiem obecnie jeszcze większe problemy z mówieniem niż zazwyczaj. I nadal bolała go ręka.
Zatrzymał się jednak i zawrócił. Może tracił przewagę przez to przewagę na tym czymś. Może niepotrzebnie skracał dystans, ale wszak nie chciał uciec od potwora. Chciał go wszak odciągnąć od reszty. A teraz mieli szansę uciec. RAZEM.
Bo przecież musieli się przemieścić z tego obozu, oddalić od potwora. Teraz kiedy on był ranny i poparzony, mieli szansę uciec wszyscy. Dokąd?
Tego Bobby nie wiedział. I szczerze mówiąc niezbyt go to obchodziło. Jeśli będą mieli szczęście trafią na ślad jakiejś cywilizacji.
Teraz... Bobby Barker zamierzał uciec podążając za resztą, lub w ostateczności za Ange, jeśli przyjdzie im się rozdzielić.
No chyba że reszta ekipy zdecyduje się tu zostać, to wtedy Barker znów zamierzał robić za przynętę dla potwora. Taki los. Ale w głębi ducha miał nadzieję, że wreszcie dokądś uciekną, bo walka tutaj nie miała sensu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |