Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2016, 15:00   #28
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Nie lubił ciasny, zamkniętych powierzchni. Nie cierpiał na żadne urojenia czy choróbska z tym związane, ale wolał już otwarte przestrzenie, od biedy puszczę lub dżunglę. Tutaj wszystko było takie... bezosobowe. Ściany, metal, więcej ścian i metalu, oraz kable. Drzwi. A gdzie fauna, która chce Cię wpierdolić? Co z fauną, której wyziewy potrafią wybić cały pluton? Eh.. wojenka, wojenka.

Uczestniczył we wszystkim. Co prawda robił to z małym entuzjazmem, bo nie dano się mu jak do tej pory wykazać. Całą chwalę zgarniali koledzy. A to kurwa jakieś rajdy samotne, wpierdalanie się do systemów, ta cadiańska pizda kitrała się i strzelała z ukrycia, bo tak! O drużynowej współpracy nie było mowy. Uriel co raz łapał się za głowę. Nie miał zbyt wielu lat na karku, podbijał pod 30, ale takiej kurwa amatorszczyzny dawno nie widział. Zachowywali się jak jebane, młode pistolety. Narwani jak typki z Jourańskich Dragonów, cokolwiek to znaczyło. Narwane pojeby, które pędziły w Chimerach, w tych śmiesznych czapeczkach i flakowych kamizelkach. Chuj z tym, że wpadali w zasadzki, liczyła się szybkość uderzenia. Chyba chujem w dupę, którego codziennie przyjmował ten ich kapitan. Jego pedalskie żarciki brzydziły każdego. Dobrze, że ktoś z naszych przypadkowo odstrzelił mu łeb..


Zbrojownię powitał z entuzjazmem. Do swojej kolekcji granatów dorzucił dwa flashe i jednego kraka. Dodatkowe baterię pokitrał w kieszeniach spodni. Prawdziwe cudo czekało na niego głębiej.. Ręczny flamer. Zapach napalmu. Wahał się, bo mógł wziąć albo to, albo bolter, który przemawiał do niego w kuszący sposób. Rozniecenie ognia w zamkniętym pomieszczeniu kusiło, ale kurwa! Ciężko było kontrolować spalanie tutaj, w tej puszce. Wybrał więc bolter. Dwa fragi oddał Kelvarowi, rzucając
- Proszę, przydadzą Ci się dodatkowe jaja - skwitował to szerokim uśmiechem obnażającym klawiaturę. W zamian za to zabrał dwa magazynki do boltera. Musiał tylko się rozstawić, tylko to.


*****


Dalsza część działań był normalnym dniem dla Uriela. Starcie z czerwonymi, których wspierała lateksowa kurweka. Żałował, że była wyszkolonym i śmiertelnie groźnym assasynem, bo mógłbym z taką pofolgować. Impet walki przyjął na siebie ten komisarz, Dieter czy jak mu było. Musiał przyznać, że poradził sobie z nią całkiem nieźle. Co prawda dupę uratował mu kolejny cadiańczyk... ale i tak szacunek.
- Szkoda.. taka ładna dupa poszła na zmarnowanie. A można było ją wyjebać na wspak i na wznak, mówię wam. Wzięłaby dwa chuje jak nic. - rzucił przechodząc nad truchłem.

Incydent z windą, a raczej kolejna strzelanina, była kolejna okazją do dowcipów. Gdy poszedł rozkaz o wypierdalaniu z windy, Uriel wypierodlił z środka. Zrobił to specjalnie, w pseudo-niezdarny spsób. Udał, że potyka się o nogę i pada jak długi. Wylądował gładko i z pozycji leżącej zaczął napierdalać, osłaniając oddział. Owszem, stęknął, bo bolter nie ułatwiał kurwa niczego. Musiał go dźwigać, jeśli chciał zrobić zrozpierdol.


Chwilę potem Inkwizytor podzielił ich na dwa rzędy. Był na szpicy jednego z nich. Poszły granaty, od niego poleciał krak. Wszystko po to, aby rozjebać dwóch typów. Jebło, błysnęło. Ktoś krzyknął. Potem krak. Głuche jebnięcie, jak w potylicę niegrzecznego dzieciaka, jęk. Wypadł z grupy, by dobić jednego z nich. Mimo wszystkich krech i kuli, dopadł go, gdy ten przytulił się mocniej do ściany. Napakowana śmierć pojawiła się nagle, nurkując pod wycelowanym lasem. Uriel wbił w szyję przeciwnika swój nóż, przez chwilę osłaniając się jego ciałem, a potem odskoczył za zasłonę. Obserwował przebieg wydarzeń. Jeśli ktoś podejdzie blisko, zacznie strzelać z lasa. Chciał jak najszybciej rozstawić bolter i pruć w statek.
 
Gveir jest offline