Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2016, 20:12   #107
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Książka jak książka. Pewnie, że zmieniła Marca Verniera, no bo dzięki niej zdobył trochę więcej wiedzy okultycznej. Czary, które miały być prawdziwe, a które mogły się okazać jedynie kolejnym ponurym żartem drapieżnego kosmosu. Czas było zagrać w ostry poker w małej Marsylii. Odwiedzić kilku nowych znajomych, wypowiedzieć kilka gróźb i jeszcze więcej kłamstw. Uczestniczyć w wojnie, w której można było zabić i być zabitym. Być szybkim. W swoją wycieczkę po okolicy zabierze ze sobą torbę, w której schowa książkę owiniętą w szmaty, młotek, butelkę benzyny, zapałki i sekator. W grze postanowił postawić wiele, być może nawet zagrać va banque jeżeli jakimś cudem przeciwnik będzie chciał wyłożyć się. Marc Vernier potrzebował równocześnie wyjść z tego z życiem. I twarzą. W końcu była przed nim świetlana przyszłość.

Każda z osób, którą miał zamiar odwiedzić wzbudzała wątpliwości odnośnie stanu psychicznego i roli we wszystkich tych, ostatnich wydarzeniach związanych ze śmiercią Castora de Overneyesa i jego złowrogich upodobaniach. Każdego z niech miał zamiar sprawdzić i przesłuchać posługując się najbardziej niebezpiecznych ze swych narzędzi: kłamstw, insynuacji i wyczuwania kiedy jego adwersarze mowili prawdę, a kiedy łgali. W przypadku ataku nie zawaha się użyć narzędzi jakie ze sobą zabierał w obronie własnej - o ile to było jednak możliwe będzie próbował jedynie zranić wrogów, związać ich i rozpocząć ostrzejsze przesłuchanie. Był przygotowany utracić wszelkie zahamowania, gdyby doszło do walki fizycznej. Sekator również potrafił być narzędziem perswazji - w szczególności, gdy używało się go w oczodole osoby przesłuchiwanej.

Większość z odwiedzanych mógłby zabić bez mrugnięcia okiem. Pewien zawód odczułby jedynie, gdyby okazało się, że Charlotte jest częścią kultu - odsuwał jednak od siebie tą myśl, bo podejrzewał, że biedna Charlotte została zamordowana przez kult, gdy dotarła do rezydencji. Tej drugiej, do której nikt inny nie pojechał. Marc miał zamiar tam się udać, ale na samym końcu wycieczki.

Kolejność wizyt zdaje się nie miała głębszego znaczenia, choć ostatecznie wyznaczył je od najmniej narażających go na odpowiedzialność karną do najbardziej - na terenie Marsylii, a następnie dalszych podróżach. Mogła polać się krew. Mógł zostać aresztowany. Liczył jednak, że jego zdolności prawnicze pozwolą mu pozostawać na wolności, a co najwyżej skończy na przykrej rozmowie z policjantami na komisariacie. Oczywiście miał przygotowaną wersję odnoszącą się do zawartości jego torby.

Na początek Marc Vernier odwiedził adw. Aleksandre Filippe du Bernande - tego wstrętnego sukinsyna, od którego to wszystko się zaczęło. Być może nie był niczemu winien, być może był jedynie narzędziem w rękach Castora de Overneyesa... załóżmy jednak co innego. Załóżmy, że to nie był żaden przypadek. Vernier poszedł do adwokata przepytać go na temat de Overneyesa i o tym co wiedział, a czego nie wiedział w momencie odczytywania testamentu. Marc Vernier oskarży go też o posiadanie wiedzy na temat treści kopert przekazanych spadkobiercom i zawartości piwnicy i sprawdzi jego reakcję. W przypadku zaprzeczenia Vernier stwierdzi, że co innego ma na podpisanym oświadczeniu Castora de Overneyesa i pożegna gnoja zapowiadając przeciwko niemu pozew.

Następnie Marc Vernier odwiedzi sąsiadów Castora de Overneyesa - antyspołecznych psycholi, którzy z taką łatwością przymykali oczy na podejrzane zachowania de Overneyesa. Obok takich można by urządzić pedofilski burdel, bo nic ich na świecie nie obchodziło. Najwyższy czas wstrząsnąć nimi. Marc Vernier zaczął rozmowę od rozpytania na temat zamachu na swoje życie, informacji jakie zostały podane przez nich policji i uzyskania rysopisu sprawcy. Jakby się okazało, że kto inny go uratował to też chętnie porozmawia z tą osobą. Następnie przejdzie do zamiłowania de Overneyesa do kóz i czy nie wydawało im się to dziwne. Jak stwierdzą, że nic nie widzieli to zaproponuje im wycieczkę do rozkopanego ogrodu nieruchomości obok, których prominentną częścią są dziesiątki kozich szkieletów. Powie im, że to mogły być kości dzieci, bo oni byli tak bardzo bierni, że de Overneyes mógł tam robić wszystko. Powie im również o świątyni ukrytej w piwnicy i sprawdzi jak na to zareagują. W końcu zapyta, czy wiedzą co znajduje się pod ich domem. Rozmowę zakończy zdaniem:
- Castor de Overneyes prowadził wiele nielegalnych interesów i aktualnie prowadzone są śledztwa i kryminalne i skarbowe, proszę spodziewać się większej ilości wizyt od władz państwowych skoro nie chcą państwo ze mną rozmawiać to może im państwo powiedzą więcej.

Następną wizytę odbył do miejsca, a nie do osoby. Tym miejscem było mieszkanie Carrolyn de Euge. Na początek sprawdzi, czy nikt tam nie mieszka, bo jak już byli nowi mieszkańcy to jedynie stwierdzi, że kiedyś tam mieszkała jego znajoma i zapyta czy nie wiedzą co się z nią stało. Rozmowa nie powinna być fascynująca, więc po tym pytaniu po prostu skończy i sobie pójdzie. W przypadku jednak jakby mieszkanie było puste to spróbuje je wynająć, a następnie dokładnie przetrząsnąć: rozrywając meble i wierzchnie części ścian i podłogi i sufitu sprawdzając, czy nic tam nie zostało ukryte. W przypadku jakby były problemy z wynajmem to łapówkami i groźbami spróbuje zapewnić sobie przychylność ciecia (gospodarza domu) i razem z nim wejście i dokładne przetrząśnięcie jak to zostało opisane wyżej. Oczywiście Marc Vernier był gotów ponieść koszty swojego postępowania - przynajmniej te finansowe.

Kolejna wizyta znów była przeznaczona do miejsca, a nie do osoby. Marc Vernier udał się na cmentarz i sprawdził, czy są sposoby, aby niezauważenie rozkopać grób i sprawdzić, czy w trumnie są zwłoki Castora de Overneyesa czy też nie. Nie zamierzał jednak jeszcze tego robić. Na razie poszedł na przeszpiegi. Równocześnie zastanawiał się nad ekshumacją - ta oczywiście potrzebowałaby co najmniej zgody jednego z krewnych, a takiego znał. Marc Vernier miał taką teorię, że za całym tym kultem stał Castor de Overneyes. Cały ten interes z testamentem mógł być po prostu jakąś wielką mistyfikacją. Gra mogła być o wiele większa jeżeli mieli tak naprawdę do czynienia z dwoma konkurencyjnymi kultami. Po uzyskaniu potrzebnych informacji na temat usytuowania grobu i możliwości rozkopania grobu Marc Vernier zapyta jeszcze grabarza, czy ktoś odwiedzał grób Castora, a jeżeli tak to kto. Następnie uda się dalej. Ku przeznaczeniu.

A to przeznaczenie miało go zaprowadzić do Berre L’Etang - do tego łobuza i chama Eugenio De Voltau. Tym razem Marc Vernier nie miał zamiaru zbyć się byle płaczliwą odmową dyskusji. Vernier zdecydował się mu opowiedzieć o wszystko co wie. Jakby Eugenio nie słuchał albo zdołał wyrzucić Verniera ze swojego domu to napisze w kilku kopiach swoje zeznania i przekaże je wszystkim domownikom de Voltau i samemu Eugeniowi. Dodatkowo jak i to nie przekona de Voltau to powie, że lepiej rozmawiać z nim niż tymi złymi - z Gonzagą.
- Tamta osoba też chętnie by z panem porozmawiała, ale w zupełnie innym celu niż ja. I w zupełnie innych okolicznościach.

W końcu pojdzie tam gdzie pojechała Charlotte de Euge. Biedna dziewczyna pewnie już nie żyła, ale może nie. Może był cień nadziei, że jednak było z nią wszystko w porządku. Pomoże jej przeszukać rezydencję, do której pojechała. Jakby była martwa to oczywiście natychmiast wezwie policję i powie, że na terenie Marsylii działa zorganizowana przestępczość trudniąca się między innymi przemytem dzieł sztuki - jedno skradzione z rezydencji zmarłego Castora de Overneyes trafiło w ręce niejakiego Gonzagi. Fakt ten wcześniej by zgłosił, gdyby nie prośby trójki jego współspadkobierców, którzy postanowili zapłacić okup za dzieło sztuki i pojechali do Gonzagi. Oczywiście przekaże wszystkie informacje (w tym o drugich tożsamościach swych towarzyszy - załatwionych nielegalnie przez zmarłą Charlotte niewiadomymi sposobami) z wyjątkiem tych magicznych i okultystycznych bełkotów.
 
Anonim jest offline