Bear ruszył do przodu gdy Ange zbliżyła się do stwora, a potem Connor strzelił. Ból stracił na znaczeniu, panika wdarła się do serca Barkera. Czemu Connor dopuścił Ange tak blisko bestii?
Strzał, ogień, krzyk.. bestii-Bruce'a, oraz jego siostry. Bobby pędził wściekły na siebie, na swoje niezdecydowanie. Ramię, wciąż krwawiące bolało, ale Bear ignorował ten ból. Wściekłość na sytuację i strach o Ange napędzał adrenalinę w jego żyłach. Dobiegł do Ange zdrowym ramieniem otulając ją i odciągając od Bruce jak najdalej. - Jaski..iinia... tam.... iii...dzie..my... wszzzy.. tam.- wydusił z siebie z trudem Barker przytrzymując dziewczynę zdrową ręką, ranną unosząc z trudem i wskazując nią kierunek. On też wiedział gdzie jest jaskinia i mógł wskazać drogę. Ale wiedział też że powinni udać się tam wszyscy, bo ci rakietnica była jedna i ta grupa która zostanie ze strzelcem przeżyje, resztę czeka zgon.
- Wwwe.. go..-Barker wskazał z trudem Franka. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał większe problemy z mówieniem, niż zazwyczaj. A narzekał na jąkanie. Teraz i jąkał się i każde słowo było kulką drutu kolczastego w jego obolałej krtani.
O Arisie Bear zapomniał. Może żyła, może nie? Nie widział jej, a sytuacja nie bardzo sprzyjała szukaniu osoby, która może być martwa.
-Szsz... szszy... pko.-rzekł z wyraźnym wysiłkiem tuląc Ange.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 15-07-2016 o 17:45.
Powód: poprawki
|