Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2016, 17:41   #259
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bear ruszył do przodu gdy Ange zbliżyła się do stwora, a potem Connor strzelił. Ból stracił na znaczeniu, panika wdarła się do serca Barkera. Czemu Connor dopuścił Ange tak blisko bestii?
Strzał, ogień, krzyk.. bestii-Bruce'a, oraz jego siostry. Bobby pędził wściekły na siebie, na swoje niezdecydowanie. Ramię, wciąż krwawiące bolało, ale Bear ignorował ten ból. Wściekłość na sytuację i strach o Ange napędzał adrenalinę w jego żyłach. Dobiegł do Ange zdrowym ramieniem otulając ją i odciągając od Bruce jak najdalej.
- Jaski..iinia... tam.... iii...dzie..my... wszzzy.. tam.- wydusił z siebie z trudem Barker przytrzymując dziewczynę zdrową ręką, ranną unosząc z trudem i wskazując nią kierunek. On też wiedział gdzie jest jaskinia i mógł wskazać drogę. Ale wiedział też że powinni udać się tam wszyscy, bo ci rakietnica była jedna i ta grupa która zostanie ze strzelcem przeżyje, resztę czeka zgon.
- Wwwe.. go..-Barker wskazał z trudem Franka. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał większe problemy z mówieniem, niż zazwyczaj. A narzekał na jąkanie. Teraz i jąkał się i każde słowo było kulką drutu kolczastego w jego obolałej krtani.
O Arisie Bear zapomniał. Może żyła, może nie? Nie widział jej, a sytuacja nie bardzo sprzyjała szukaniu osoby, która może być martwa.
-Szsz... szszy... pko.-rzekł z wyraźnym wysiłkiem tuląc Ange.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-07-2016 o 17:45. Powód: poprawki
abishai jest offline