Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2016, 00:49   #37
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Denver; centrum; baza; Dzień 1 - ciemność, wieczór; ciepło.




Wszyscy



- Chcesz być farmerem albo ogrodnikiem? Chodować pomidory i paprykę? - spytała Butch’a Bianca filuternie przekrzywiając główkę. - To chyba wymaga trochę czasu by miało sens. Ktoś by musiał więc non stop koło tego chodzić. - zdawała się rozważać pomysł nie torpedując go z miejsca albo sprawdzając jak bardzo na poważnie traktuje ją pomysłowdawca.

- No i pewnie szło by nam dużo więcej wody. - zauważył rzeźwy i techniczny umysł Alejandry. Sprawa wody nie była w pełni uregulowana. Na razie, jakoś tam im starczało pomimo letnich upałów. Ale czy dodatkowe rośliny czy zwierzęta wymagałyby już pewnie dodatkowych porcji wody a nie tylko czasu i uwagi. A na to już przynajmniej tym czym dysponowali w tej chwili to nie musiało im jej wystarczyć.

Chwilę rozważali różne za i przeciw przy właściwie wykończonej już kolacji. Siedzieli przy stole zalewanym ciepłym blaskiem lamp naftowych skryci za ścianami swojej kryjówki. Na zewnątrz, poza tymi ścianami panował już nocny chłód i terror świata gdzie człowiek był dominującym gatunkiem tylko w enklawach i okruchach cywilizacji w jakich zdołał się utrzymać. Poza nimi były nocne Ruiny i to co się tam panoszyło. Czy to ten nocny potwór czy zwyczajowa faunoflora uaktywniająca się nocą. Ale tutaj ich to nie dotyczyło. Tu byli u siebie, cali, zdrowi i bezpieczni. Mogli więc swobodnie i beztrosko rozmawiać nie szepcząc w ciemnościach kazdego słowa bojąc się, że będzie ich ostatnim. Więc rozmawiali.

Pomysł, że nocny potwór może być jakimś tam tworem Molocha nie był nowy. Waściwie był to jeden z najczęściej powtarzanych wariantów. Ale dotąd niczym nie różnił się od innych więc był równie prawdopodobny lub nie jak i inne. Dopiero słowa tamtego menela które przytoczył Młynarz nakierowywały po raz pierwszy jakimś tropem na ten właśnie kierunek. Od Frontu było dość daleko. Ale przecież ślady Bestii znajdywano nawet nad Zatoką Meksykańską więc nie było to niemożliwe. Choć na razie mimo wszystko to były tylko słowa menela co raczej pewnie niewielu by to przekonało. Twardych dowodów nie było.

Jakieś dowody mieli i widzieli motocykliści. Mieli nawet przywiezione z tamtąd łuski. Tyle, że też nie było wiadome czy te dwie sprawy się łączą. A upływ czasu, tabun ludzi, zwierząt, brak ciała denata nie pozwoliły na dokładniejsze wyciągniecie wniosków zaś zapadający zmrok i teren nie zachęcały do dłuższego pobytu tam. Na pewno coś tam się wydarzyło ze skutkiem śmiertelnym dla denata ale czy to był ten nocny potwór o jakim mówił żul Młynarza czy coś innego tegow tej chwili nie było wiadomo. Zostawało rzucić na plansze dwa pierwsze puzzle licząć, że inne ślady i tropy wyłonią kolejne puzzle w tej układance.

Chwilę śmiechów i zabawy, zwłaszcza obie panie miały gdy żartowały z mężczyzn o podobno typowo kobiecym dylemacie pt. “W co ja mam się ubrać?”. Choć gdzieś między wierszami zdawały się dość zgodnie aprobować wzgląd, że do takich ważniaków nie wypada pójść jak byle obwieś z ulicy. Skoro bowiem słyszeli i kojarzyli Scott’a na tyle, że jego nazwisko otworzyło im drzwi do biur to pewnie jakiejś klasy czy poziomu oczekiwali po tym spotkaniu.




Denver; centrum; baza; Dzień 2 - ciemność, noc; nieprzyjemny chłód.




Wszyscy


Zmęczenie i upał całego dnia wysączały siły a i następny dzień też zapowiadał się gorący i pracowity. Spotkanie z ważniakami Sanaki i chęć nabrania sił były niezłym bodźcem by stopniowo towarzystwo Łowców rzedniało i każde udawało się na swoją kwaterę. Stary budynek jaki obrali za bazę stopniowo pustoszał, ciemniał, uciszał się aż w końcu zostały jedynie odgłosy pogrążonego w nocy pustostanu ze śpiącymi wewnątrz ludźmi.

Noc jednak nie okazała się spokojna. Pierwszy rozbudził się Max i warcząc i szczekając ostrzegawczo zaalarmował ludzkich domowników. Stopniowo więc rozbudzili się wszyscy. Ktoś wyszedł na korytarz, ktoś stanął w drzwiach, ktoś zajął się rozpalaniem lampy czy latarki. Ale poprzez szczekanie Max’a słyszeli to. Noc. Nocne życie. Nocne koszmary. Nocne Ruiny. Na zewnątrz. Poza ich kryjówką. Ale niezbyt daleko. Może koniec ulicy albo gdzieś tak w obrębie najbliższych budynków. Strzały. Krzyki. Okrzyki nacechowane nerwem, gniewem, rozpaczą i strachem. Odgłosy walki. Pewnie na kilka czy kilkanaście luf. Niezbyt gęsty ogień. W większości pojedyncze strzały bez tripletów i broni maszynowej. Ale z jakąś eksplozją chyba. Choć cichszą niż od granatu. Wszystko było dość odległe i przyciszone przez odległość, ściany i mury budynków i ulic. Nie mieli pojęcia kto, co, z kim i o co. Sprawa na pewno im w tej chwili nie zagrażała w ich kryjówce. Wychodzenie po nocy w Ruiny rzadko zaś było dobrym czy rozsądnym pomysłem. Patrzyli na siebie nie do końca jeszcze zdecydowani. Wyjść? Nie wyjść? Zbroić się? Wracać spać? Robić coś razem? Podzielić się? Czekali aż ktoś odezwie się pierwszy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online