Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2016, 17:05   #10
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Spotkanie w klubie nocnym Flux minęło przyjemniej, niż się tego spodziewała. Przede wszystkim okazało się, że współpracę miała podjąć z dwoma turianami - a jak wiadomo, do tej pory całkiem nieźle jej to wychodziło. Można nawet powiedzieć, że czerpała przyjemność z pracy z nimi, mogąc studiować ich strategie, sposoby działania, podejmowania decyzji, a także reakcje na różne sytuacje.
Jakby tego było jeszcze mało, miała podjąć pracę dla Widma. Nie robiło to na niej aż takiego wrażenia, jakby mogło się wydawać, jednak było i tak całkiem imponującym osiągnięciem w jej karierze.
Ponadto jednym z jej współpracowników był szarmancki, czyli też o nienagannych manierach, przedstawiciel volusów - ukryty pod swoim kombinezonem Jahleed Von. Dla Lirithei była to idealna okazja, by przekonać się, do czego zdolni są volusowie, a także jakie mają zachowania w różnych sytuacjach - choć opierać miała się jedynie na obserwacji jednego indywiduum.
Nie zamierzała generalizować, ale wiedziała, że każda indywidualna jednostka i tak zachowuje pewne cechy całego ogółu. Poza tym obserwacja była nieunikniona, jeśli chciała się przekonać czy Jahleed był godny jej zaufania. Póki co obdarowała jego i Barrusa dużym kredytem, bo co do Quina zdążyła się już przekonać, że mogła na nim polegać - przynajmniej kiedy znajdowali się pod ostrym ostrzałem wroga.

Całą czwórką udali się do biura zaopatrzeniowego, które miało wyposażyć Barrusa w nowy sprzęt specjalnie na misję, na którą mieli wyruszyć.
Ten czas Liri poświęciła na rozmyślaniu o zadaniu, które zostało im przydzielone. To dosyć nieprawdopodobne, że jedno z najlepszych widm, do tego utalentowana asari, ginie bez śladu podczas jakiejś rutynowej misji. D'riais nie znała tej całej Agany Temi, ale nie musiała, by wiedzieć o jej zasługach i umiejętnościach.
Kiedyś, kiedy była jeszcze młodą asari, która ledwo co uciekła od swojej matki, by poznawać świat i życie takim, jakie jest, chciała zostać drugą Aganą. Już wtedy o niej słyszała, choć jej osiągnięcia nie były jeszcze tak spektakularne.
Z czasem jak podrosła, jej światopogląd bardzo się zmienił, dziecięce marzenia rozwiały, zastąpione zupełnie innymi.
To i niezwykła prośba napotkanego przed biurem hanara przypomniały jej o kolejnej postaci, która wywarła wpływ na to, kim była Liri.
Aria T'Loak, charyzmatyczna przywódczyni Omegi, oczywiście asari. Lirithea gardziła jej osobą, a jednocześnie zazdrościła jej tego, co osiągnęła. Sama była dopiero w połowie drogi, jeśli w ogóle, i daleko jej było do pozycji, jaką zajmowała jej rywalka. Nie zamierzała jednak poddawać się i była niemalże pewna, że właśnie nadarzała jej się okazja, by nieco skrócić swoją drogę ku marzeniom - a była to współpraca z turiańskim widmem Barrusem Mauriniusem.

Gdy tylko znaleźli się w dokach, Lirithea westchnęła. Nie z zachwytu, ale też nie było to westchnięcie wskazujące na rozczarowanie. Raczej zaczęła się zastanawiać, kto stał za wyborem takiego, a nie innego modelu statku, który im przydzielili.
Andromeda prezentowała się... okazale. Do tego wyglądała na trochę sponiewieraną. Na pewno nie była świeżo z taśmy produkcyjnej, co pewnie musiało trochę zaboleć Barrusa. W końcu Shepard dostał o wiele lepiej prezentującą się Normandię, a turianie znani byli ze swojej niskiej tolerancji dla ludzi.
Kiedy spostrzegła, że zbliża się do nich jeden z radnych, a konkretniej turiański radny, postanowiła opuścić towarzystwo i ruszyć załatwić kilka ostatnich spraw oraz spakować swoje rzeczy na pokład Andromedy.
Pożegnała więc Barrusa, Quina i Jahleeda, po czym ruszyła przed siebie, kołysząc przy tym biodrami.
Wyminęła radnego, uśmiechając się do niego zalotnie i rzucając mu powłóczyste spojrzenie, po czym zniknęła wszystkim z oczu udając się w sobie tylko znanym kierunku.
 
Pan Elf jest offline