Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2016, 12:41   #4
Kostka
 
Reputacja: 1 Kostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputację
Pod domem Rzeźniczki

Pierwsze, co poczuł Bartnik po odzyskaniu przytomności, było nieprzyjemnym uściskiem w okolicach pleców. Wyglądało na to, że na czymś leżał. Czymś co nieprzyjemnie przypominało bruk, którym wyłożony był szuwarowy rynek. Kiedyś po deszczowej nocy zaliczył piękny poślizg w centrum małego miasteczka. Uderzył się wtedy w głowę i leżał przez chwilę zamroczony. Teraz było bardzo podobnie. Nawet w głowie mu jakby szumiało. Czy teraz też zdarzyło mu coś takiego ? Ostatnie co pamiętał to, że pomagał nosić Hoe pakunki… Mężczyzna z trudem uniósł się trochę na łokciach. I faktycznie, leżał jak długi w pobliżu domu Rzeźniczki, a niedaleko słyszał ryk swojego osła. Wytężył wzrok i jednocześnie zauważył trzy rzeczy. Po pierwsze na środku rynku stał dyliżans w otoczeniu jegomości, których zamroczony Remi nie był w tej chwili w stanie rozpoznać. Po drugie musiało minąć co najmniej kilka godzin, bo słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Po trzecie, chyba najważniejsze, wyglądało na to, że nie on jeden stracił przytomność. Na całym placu widział kilka nieruchomych sylwetek porozrzucanych po ziemi.
- Do góry.. - Kibicował Yorgel osiołkowi, któremu pomagał się dźwignąć. Przyjezdni pomagali komu mogli. No może prócz De Vramount’a, który ściskał niespokojne konie za uzdę by nigdzie ich nie poniosło. Nawet Petunia wspomagała Blackleaf’a, gdy ten dźwigał się na ganku swojej piekarni. Psy rozpoczęły ujadanie, a koty miauczenie. Zrobiło się głośno w okolicy.
- Jak… jak się dziś masz? - zagaił Vince przechodząc obok Remiego
Golem odwrócił uwagę mężczyzny od zamieszania na rynku. Czy powinien mu odpowiedzieć ? Z tego co zauważył szeryf raczej tego nie robił… Swoją drogą jeśli Vince był tutaj, to gdzie podziewał się Harl ? Nie znajdował się w polu widzenia Bartnika. Z braku innego źródła informacji zwrócił się z tym pytaniem do golema. Kto wie jak to jest z nimi jest ?
Kilka ciężkich kroków uderzyło jeszcze o ziemię i Vince stanął. Obrócił się do Remiego. Jego rozbuchane żarem oczy nie zdradzały zbyt wiele emocji, ale już gest podrapania się w głowę, owszem. Golem wydawał się zagubiony…
- Nie wiem, sir - odpowiedział i padł jak długi na ziemię. Walnęło tak silnie i głucho, że każdy kto był na rynku musiał to słyszeć. Osiołek Zdobywca zaczął rżeć, gdyż bardzo go to poruszyło.
Bartnik wzdrygnął się kiedy golem gruchnął o ziemię i na wszelki wypadek odsunął się trochę. Całe miasto padło ofiarą jakiegoś ataku, ani chybi magicznego, szeryf gdzieś zniknął, a Vince… raczej nie nadawał się już do niczego, przynajmniej na razie. Kiedy mężczyzna na dodatek odkrył, że lepi się od własnego miodu, nie miał już nawet siły kląć. Jako, że Remi wolałby być przygotowany na ewentualność kolejnych nieprzewidzianych zdarzeń, pojął w końcu trud pozbierania się z bruku. W tym samym czasie zauważył, że z Urzędu Miasta wychodzi Mer w towarzystwie panienki Iris. Całe szczęście, że Rudolphe potrafił szybko reagować. Wygląda na to, że będzie miał dużo roboty.
- Nic panu nie jest panie Martin? - Zagaiła Iris niepewnie. Remi Martin zawsze wydawał jej się człowiekiem uprzejmym. Nie wyglądał na kogoś kto potrzebuje pomocy w tej chwili, ale kobieta nie za bardzo wiedziała komu mogłaby pomóc. Tym bardziej, że zamiast “dziękuję” dostałaby pewnie burę.
- Ze mną wszystko w porządku - odparł. - Gorzej z tym miasteczkiem - mruknął już ciszej.
Widząc Hoe wkraczającą na rynek uspokoił się nieco. Miał nadzieję, że udało jej się lepiej poradzić z pakunkami niż jemu, ale najważniejsze, że nic jej się nie stało. Orczyca była stanowcza i energiczna, a Merowi na pewno przyda się pomoc w tym chaosie. Remi ogarnął jeszcze wzrokiem osiołka i zbierające się przy golemie zbiorowisko. Jego uwagę przykuła wysoka postać w ciemnych szatach. Bartnik niejasno przypomniał sobie, że widział tego mężczyznę wychodzącego z dyliżansu. Czyżby nowy Cicerone zawitał do Szuwar ? W takiej chwili ? Remi słyszał kiedyś, że duchowni są przeszkoleni w opieraniu się urokom. A nie przychodziło mu do głowy nic, poza magią, co mogłoby wywołać takie zjawisko. Wszyscy stracili przytomność w tym samym momencie i w tym samym ją odzyskali. Cicerone mógłby coś o tym wiedzieć. A nawet jeśli przybysz nim nie był, Remi nic nie straci na rozmowie.
- Wybacz mi panienko - zwrócił się do Iris. - Chciałbym porozmawiać z tamtym jegomościem - powiedział, wskazując głową domniemanego Cicerone, po czym skierował swe kroki w miejsce gdzie stał nieznajomy, zostawiając w tyle ciemnoskórą kobietę.
 
__________________
Hmmm?

Ostatnio edytowane przez Kostka : 20-07-2016 o 12:45.
Kostka jest offline