Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2016, 19:32   #12
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Widząc panią doktor Yrthun nie mógł się już powstrzymać i uśmiechnął się.
Ludzie czy Turianie znający go lepiej wiedzieli, że podchodzi do życia z dużym dystansem. Osobiśnie zupełnie nie przejmował się konwenansami, były dla niego zupełnie zbędne. Z drugiej strony został wychowany na uprzejmego turianina i kiedy było trzeba przestrzeganie ich przychodziło mu zupełnie naturalnie.
To zresztą odnosiło się do wszelkich zasad. Jeśli już się ich trzymał, to tylko dlatego, żeby nie robić problemów innym w jego otoczeniu. Wyjątek stanowiła oczywiście akcja. Procedury jakie tam stosowano były wypracowane na podstawie doświadczenia tysięcy poprzedników. Trzymanie się ich pozwalało zachować życie swoje i ewentualnych towarzyszy z oddziału. Dlatego póki można było, Yrthun nie wychodził przed szereg. Sytuacja zmieniała się wtedy, kiedy trzeba było improwizować bo wydarzenia osiagnęły poziom ponad jakiekolwiek procedury. Wtedy pokazywał na co go stać.
I wyjaśnialo się, dlaczego został Widmem.
Do ładowni wszedł w pełni skupiony na analizowaniu napływających informacji. Był trochę zły, że tak późno niektóre dane zostają zaktualizowane. Nie mógł teraz z tym nic zrobić, pozostało mu zrobić szybką analizę i odświeżyć swoje plany o kolejną niewiadomą, jaką było to oprogromowanie dla mechów wydobywczych.
Widok Zayn sprawił, że miał ochotę dać jej jakiś nieformalny sygnał. Mrugnięcie okiem, kiwnięcie głową… Wiedział jednak, że to mogło wpłynąć negatywnie zarówno na koncentrację jej jak i reszty grupy Alfa. Powstrzymał się, chociaż mogło mu to dać jakiś wstęp na później.
Na komentarz inżynierów równie nie zwrócił uwagi, chociaż wewnętrzenie parsknął. Też nie pozwolił sobie jednak na machnięcie w ich kierunku, Tellis na pewno by ich nieźle opierdolił. Po akcji z nimi zagada i wymienią się żartami o logistykach.

Pozostało mu wyprostawać się i z kamienną twarzą wysłuchiwać przemowy majora.

Czując na sobie spojrzenie Zayn pozwolił sobie na lekkie ustępstwo i opuścił lekko żuwaczki w geście oznaczającym pewność siebie. Z tym samym wyrazem twarzy opuścił ładownię udając się w kierunku labolatorium. Miał dziwne przeczucia odnośnie doktor Margaret Albright. Jego krótkie rozmyślania przerwała prośba o podanie uprawnień. Przez moment zamarł zaskoczony. Wyrobiony automat sprawił, że przełączył odpowiednie ustawienia na omni kluczu i wszedł do środka. Ta prosta kontrola mu wbrew pozorom bardzo dużo wyjaśniła. Choć wkrótce i tak miał się dowiedzieć wszystkiego.
Podniósł wzrok i napotkał przedstawiajacą się mu ludzką kobietę. Jego przypuszczenia sprawdziły się.Sytuacja była tym bardziej ciekawa, że doktor go nie rozpoznała. W sumie się jej nie dziwił. Jednak jej postawa była już ponad to co jego profesjonalizm mógł znieść.
Dlatego się uśmiechnął, czym mógł pewnie zadziwić panią Albright.
Sięgnął by podpisać odpowiednie dokumenty i skomentował to krótko.
- Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie ma pani siniaków po naszym spotkaniu z wcześniej - uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Mary podsunęła bliżej niego tablet i gdy ten złożył na nim cyfrowy podpis i to bez czytania tego co było tam napisane, zabrała by sprawdzić czy wszystko się zgadza. Pani doktor uniosła brew zaskoczona słowami turianina. Oczywiście jego wypowiedz wzbudziła nie małe, acz wciąż w miarę dyskretne zainteresowanie pozostałych badaczy przebywających w sali. Jeden z nich uśmiechnął się dwuznacznie.
- Obawiam się, że nie wiem o czym pan mówi... - stwierdziła niepewnie Mary, a uśmiech Yrthuna zdawał się ją wprowadzać w jeszcze większe zakłopotanie.
- Wpadłem na panią wychodząc z windy - odparł, a żuwaczki mu zadrgały symulując zawód, że o nim tak szybko zapomniała. Zrozumieć to mogli jedynie pozostali turianie.
- Ale to był - kobieta intensywnie zaczęła mu się przyglądać. Jej mina wskazywała, że go poznała. Spaliła rumieńcem i odwróciła wzrok. - Och, przepraszam, że wzięłam pana za kogoś z logistyki...
- Zdarza się - wzruszył ramionami, ten gest był uniwersalny. - Proszę się nie przejmować. Przejdziemy może do tego projektu, co to jeszcze nie wyszło z fazy testów? I czy przypadkiem nie mam okazji być pierwszym żywym pacjentem - przekrzywił głowę. Był w świetnym humorze i postanowił z niego skorzystać.
- Oj nie - wtrąciła się turianka i machnęła beztrosko ręką. - Jak już doktor mówiła, jest w końcowej fazie testów. A to oznacza w żargonie naukowców w przypadku tego urządzenia - poklepała czule cylindryczną obudowę - że w ciągu ostatnich kilkunastu użyć nie wystąpiły znaczące trudności.
- Typowe jest wystąpienie choroby lokomocyjnej - dodał w tonie wyjaśnienia ten którego rozbawił wcześniej żart Yrthuna.
- Tak, tak - odchrząknęła Mary. Opanowała niezręczność i wróciła do przeglądania danych na tablecie. - Plan jest taka że koledzy dwa laboratoria stąd zagłuszą działanie tarcz statku a my wtedy będziemy mogli pana przerzucić gdzieś na pokład Koryfeusza.
- Czyli - skierował swój wzrok na maszynę - ten teleporter, poprawcie mnie jeśli źle to nazwałem, może być zablokowany przez aktywne tarcze statku? - w trakcie tej wypowiedzi uświadomił sobie, że do tej pory nikt nie nazwał tej nowinki technicznej po imieniu. Jakby cała załoga łącznie z Tellisem bała się to wypowiedzieć. Z drugiej strony stopień utajnienia, który wymagał by potwierdzać swoją tożsamość nawet Widma mógł sprawiać, że rzeczywiście użycie wiele wyjaśniającej nazwy w zwykłej rozmowie było swoistym tabu.
- Urządzenie po prostu nie może przenieść materii poza granice jaka stanowi barierą energii - pośpieszyła z wyjaśnieniem turianka.
- Czasem się udaje... - znów wtrącił się mężczyzna.
- Rem, proszę cię, nie poruszamy tego teraz - Mary zgromiła turianina wzrokiem.
Ten w odpowiedzi tylko przewrócił oczami i prychnął.
- Więc tak, bariery zdejmie korpus inżynierii, a my wyślemy pana do ładowni - pociągnęła temat dr Albright.
Słuchając ich rozmowy przyłożył rękę pod brodę, zastanawiając się.
- W porządku - pokiwał głową na podsumowanie dr Mary. - Jakie inne ograniczenia niesie ze sobą transfer? Odległość? Masa? Skład chemiczny? I jak rozwiązaliście sprawę lokalizacji finalnego transferu? - postanowił dopytać jeszcze.
Pytania były szalenie istotne, gdyż ten teleport otwierał przed nimi olbrzymie możliwości. Przez głowę Yrthuna galopowało teraz setki myśli. Musiał wyizolować te kilka, gdyż najzwyczajniej w świecie nie było czasu by uzyskać odpowiedzi na jego wszystkie pytania. Za chwilę zaczynali.
- W sumie to miał je pan tu podane - Mary pomachała tabletem na którym złożył swój podpis. - I co więcej potwierdził pan zaznajomienie się z nimi - i choć powiedziała to poważnym tonem to zaraz machnęła na to ręką. - Jeszcze się nie zdarzyło żeby ktoś to przeczytał.
- Wygrałam zakład - odezwała się turianka a reszta spojrzała po niej z niezadowoleniem.​
- Myślałem, że chociaż Widma czytają co podpisują - jęknął Rem.
Mary pokręciła głową na zachowanie swoich kolegów.
- Tak, są ograniczenia, ale nie ma czasu wymieniać ich teraz - "skoro i tak już pan papiery podpisał" zdawała się mówić jej mina. - W trakcie transferu należy się nie ruszać, nawet wskazane jest wstrzymanie oddechu...
- Sam transfer też nie jest przyjemny - wyrwała się turianka.
- Tak, niestety Quilla ma rację. To coś na wzór choroby lokomocyjnej ...
Rem chyba chciał coś sprostować w tych słowach, ale turianka szturchnęła go w bok.
- Co do tego jak określamy miejsce - dr Albright kontynuowała niezrażona ich zachowaniem - w które zostanie pan przeniesiony to nie będę tu zanudzać wzorami matematycznymi. Proszę się nie obawiać, ręczę swoim doktoratem za to że nic się panu nie stanie - dodała na koniec pewna siebie.
Sądząc po tym jak Rem oceniał przeżycia w trakcie transferu, to wychodzi na plus to, że ledwo co zdażyłem coś przegryść. Jeśli zacznę zwracać posiłek to nie będzie tego dużo…
- Pani pewność siebie znacznie poprawiła mi humor - odpowiedział. - Pozostaje mi wymusić na pani obietnicę, że po zakończonej misji spotka się pani ze mną, żebym mógł się zagłębić… - żuwaczki mu zadrgały, ale ton jego głosu pozostał oficjalny - w tajemnice tego wspaniałego sprzętu, który dostarczyła pani na ten statek.

Mary spłonęła rumieńcem, ale turianin zdążył skończyć swoją wypowiedź nim ta mogła wciąć z oburzeniem mu się w słowo. Dlatego też tylko westchnęła i spojrzała w kierunku swoich kolegów.
- Nie stójcie tak, samo się nie przygotuje - ponagliła ich co każdy przyjął bez szemrania. - Mam nadzieję, że ma pan wszystko co potrzebne bo już nie ma czasu się wracać - powiedziała i podeszła do konsoli. Dr Albright zaczęła wpatrywać się w ekran z pełnym skupieniem.

- Inżynierzy zgłaszają gotowość - odezwał się Rem, ale tym razem miał już bardzo poważny głos.
Quilla w tym czasie podeszła do Yrthuna i wskazała mu ręką w kierunku teleportu.
- Może pan już wejść do komory. Damy znać kiedy trzeba wstrzymać oddech - wyszczerzyła się w uroczym uśmiechu. Oczywiście tylko turianin mógł go uznać za taki.

- Jestem gotowy - spojrzał na turiankę i utrzymał kontakt wzrokowy dłużej niż to było konieczne. Jego żuwaczki ani drgnęły, ale usta miał lekko rozchylone. Co z tego wszystkiego wyczytała inżynier zależało tylko od niej samej.
Jednak to była ostatnia z przyjemności na jakie sobie pozwolił. Przymknął oczy i skupił się. Nadchodził czas bycia poważnym. Położył rękę na przyczepionym do pasa Dominatorze. Zaczął planować swoje następne działania na kilka, a nawet kilkanaście chwil do przodu.
Nie wiadomo jaka dokładnie sytuacja będzie w ładowni, ale musiał być gotowy na każdą ewentualność. Choć pierwszym na co się zdecyduje będzie chwilowe znalezienie schronienia od oczu i wszelkich kamer.
Po ocenie swojej sytuacji ruszy dalej. Ktoś musi uratować ten dzień, prawda?
 
Turin Turambar jest offline