Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2016, 10:40   #3
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
O Johnie Doe krążyły w SF różne plotki. Podobno nie było to jego prawdziwe imię. Podobno pracował dla rządu nad różnymi misjami "tajne przez poufne". Podobno rząd kryje i zamiata wszystko pod dywan. Podobno.

Pewne jest to, że ten wysoki, łysy czarnuch wzbudzał respekt. Nie chodziło o posturę, bo choć mierzył ponad metr osiemdziesiąt i był mile dla oka umięśniony, to był dość szczupły. Było jednak coś w posturze, twarzy, głosie i sposobie wysławiania się, że ludzie wokół woleli nie stawiać się. A może to przez te wszystkie plotki? Tak, czy inaczej w helikopterze nikt koło niego nie usiadł.

Pobierając sprzęt, John wybrał lekki karabinek rodzimej firmy Bushmaster. Ten ważący mniej niż Desert Eagle karabinek potrafił odsiać wrogów w ułamku sekundy, a dzięki swojej wadze od biedy można nawet strzelać jedną ręką.
Zamiast noktowizora, Doe zabrał dodatkowe magazynki i wyskoczył z pojazdu.

Wylądował miękko na ziemi odpinając linę. Szperając karabinem po okolicy ubezpieczał zejście innych. Widząc co robi wiedźma, John skrzywił się
- Jeśli nie potrzeba ci sprzętu, należało go zostawić na górze. SF nie ma budżetu z gumy, wiesz? - skarcił ją. Zabrał z miejsca magazynek i granaty i ruszyli dalej.

Podobnie jak Aurora John szedł bez noktowizora. Wydawać się mogło, że dwójka agentów nic sobie nie robiła z mroku poruszając się tak pewnie jak w świetle dnia. Godzinę zabrało im dotarcie do ostatniego zasłoniętego miejsca. Ludzie z Czarnego Smoka wiedzieli co robić. Cała okolica wieży była wykarczowana i stanowiła trudne pole do niepostrzeżonego dostania się pod samą wieżę.

John rozważał możliwości dostania się do środka, gdy nagle od strony obozu usłyszał ruch. Lufa karabinu od razu powędrowała w stronę krzaków, z których wyłoniło się troje osób. Dwóch spragnionych Romeo i jakaś laska. Agent Doe odetchnął z ulgą. Gdyby to był patrol np. z psami, mogłoby być ciężko.
Pomysł Aurory spodobał mu się, ale nie odmówił sobie seksistowskiego uśmiechu mówiącego - "Najpierw robota, potem zabawa". Niestety, scen gwałtu raczej nie będą odgrywać.
Mężczyzna spojrzał na wieżę. Interesowało go, czy dwójka żołdaków będzie chciała się rżnąć na widoku tych z wieży, czy nie. I czy snajperzy będą chcieli popatrzeć.
Od tego zależało, czy będą musieli czekać na żenujący spektakl gwałtu, czy nie.
 
psionik jest offline