Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2016, 22:38   #8
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Do zabudowań farmy nie było daleko, ale ani ocaleńcowi, ani młodemu drwalowi się nie spieszyło. W końcu gdzieś tu kręcił się Rudy Jan.
Od strony miasteczka dolatywały coraz głośniejsze dźwięki rozmów i poruszenia. Dziadzie Zakola były mocno odseparowane od reszty polami, później ścianą drzew i kilkoma zniszczonymi budynkami, ale nie sposób było lekceważyć tego co tam się dzieje.

- Pacz tu! - Rzucił nagle Adrien i wskazał kawałek wygniecionego pola. Za wcześnie było na łany, więc tylko ziemia ugnieciona była, a na niej świecące serpentyny i wzorki. Kolorowe i mieniące się lekkim blaskiem właśnie dogasały. Dookoła porozrzucane były fragmenty bałałajki…

Eldritch wpatrywał się w niemym podziwie i przerażeniu na mieniące się kolorami widowisko w zbożu. Tylko ciche szeptane słowa opuściły jego usta. Ciche, lecz dość głośne by usłyszał je drwal.
- Na cycki Laeth… cóż to za czarostwo…?

Stary Zbażyn powoli budził się na ławeczce przed domem. “O choróbcia! Ale mi się przysnęło!” - pomyślał niechętnie, ale bez zdziwienia. Od pewnego czasu miał zwyczaj drzemać w ciągu dnia, szczególnie po obiedzie lub podwieczorku. Miał jakiś sen… i nim otworzył oczy próbował zebrać rozwiewające się smugi mary. Zdzich z Armandem znaleźli w lesie jakiegoś śpiącego pijaka. A może to był żebrak, który sam przyszedł po jałmużnę? Przyszli też Rudolf i Hoe… Pili bimber? Może to nie sen, tylko wypił kapkę za dużo? Nieco zaniepokojony tą niepewnością wreszcie otworzył oczy i nie bez pewnej trudności usiadł na ławeczce. Przetarł oczy i rozejrzał się po okolicy. Na polu, w króciutkiej oziminie migotały jakieś barwne światła. Przetarł oczy raz jeszcze, ale ogniki wcale nie znikały. Bez zastanowienia zaczął iść w ich kierunku i wtedy zobaczył dwóch mężczyzn, drwala i kogoś kogo nie rozpoznawał, choć wydawało mu się, że widział już gdzieś twarz. Dopiero gdy zbliżył się jeszcze odrobinę rozpoznał łachmaniarza ze snu.
- Cholercia… - wyszeptał zdezorientowany. Był jednak gospodarzem i to było jego pole!
- Co tu się wyczynia? - zawołał głośno w stronę mężczyzn, choć głos jakby mu się trochę załamał

- O! Pan Józef! - uradował się młodzieniec z siekierą w ręku, jakby na odsiecz ktoś przybył - Pan gospodarz spojrzy co się wyrabia na polu!

Słysząc dziadka Zbażyna Eldritch skierował ku niemu swoje kroki mówiąc.
- Czarostwo jedne co to zapewne bałałajką grane. - powiedział ocaleniec - Kto wyśpiewał tego nie wiem, a i znalazłem dla mnie imię. Eldritch mociumpanie. Lepiej chodźmy sprawdzć czy pozostali są cali.

- Bałałajką? - zapytał nieprzytomnie młynarz. - Chyba to nie sprawka tej skrzacicy? Jak jej tam było… Marianny… - przychylił się nad rozetlałymi już ognikami i czubkiem buta szturchnął instrument. Tak, z pewnością należał do Marianny.

Zaś znaki w polu to była płasko wyrysowana, zdobiona rozeta z licznymi wzorkami przypominającymi szlaczki. Mieniła się, a świetliste fragmenty odrywały się od ziemi i unosiły na wysokość ludzkiej głowy. Chciały wędrować po polu Zbażyna, niczym świetliki. Trochę je wiatr znosił, ale i tak znikały za chwilę, niczym bombelki w piwie… lub bańki mydlane.

- Prawda, prawda - mruknął jakby do siebie - chodźmy na rynek wywiedzieć się co się działo.

- Dobrze… - przytaknął młody drwal, choć właśnie w brzuchu mu zaburczało, jakby w jego jelitach żyło jakieś stworzenie i właśnie zaryczało domagając się żarcia.

- Popieram. Obydwóch waćpanów. - powiedział z delikatnym uśmiechem ocaleniec. Jednoznacznie tym dając znać, że i był zaciekawiony, jak i głodny.

Młodzieniec zarzucił siekierę na ramię i wkrótce wszyscy już szli ku ryneczkowi, między zbażynowymi polami, wśród unoszących się w powietrzu resztek Marianny de Fou.
 
Quelnatham jest offline