Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2016, 11:17   #246
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Severus dalszą część podróży milczał. Trzymał się z daleka od większości drużyny, od czasu do czasu przyglądając się im. Chciał zapamiętać ich twarz. Ich głosy. Wiedział że, gdy podróż zakończy się wielu z nich będzie witało się z bramą Morra. Nic nie wskazywało na to, jak się głębiej zastanowić, by ktokolwiek z nich miał wrócić do domu. Nawet pogoda zdawała się sprzyjać siłom chaosu. Lodowato zimny wiatr uderzał raz po raz w ich twarze, tnąc delikatną skórę. Burza śnieżna również nie ułatwiała podróży. Nic nie wskazywało na to by cokolwiek miało im sprzyjać. Nawet Bogowie.

Młody akolita szedł opatulony swoim płaszczem. Co jakiś czas sprawdzał czy jego fretka, nadal żyje, bowiem takie warunki mogły nawet i ją złamać. Pierwszy jednak padł Dziadek Rybak. Guślarz. Człowiek, który widział wiele i wiedział kim naprawdę jest Severus. Teraz jednak ta tajemnica została zabrana do grobu. Ludzie odchodzą i przychodzą i tylko raz młodzieniec popełnił ten błąd, gdy się do kogoś przywiązał. Było to dawno temu. Bardzo dawno temu. Melissandra Stregazza, tak miała na imię. Kobieta, którą pokochał, a która postanowiła wyciąć mu serce. Sztyletem. Ku chwale boga. Jej boga.


Dwieście metrów. Tyle ich dzieliło od chwały lub zagłady. Horda zwierzoludzi uzbrojona we włócznie, tarcze i topory. Ich jedynym celem w życiu, sensem ich egzystencji była śmierć. Krew dla boga krwi. Te słowa można często wyłapać z ust szaleńców, którzy poświęcili swe ciała i dusze krwawemu bogowi. Obok nich stąpali magowie w sięgających ziemi czarnych szatach. Baczny obserwator byłby w stanie spostrzec symbole Khorne’a. A na samym końcu potężny Champion Khorne’a.

Nie posiadali ani przewagi terenu, ani przewagi zaskoczenia, ani tego że było ich więcej. Stosunek dwa do jednego na korzyść Chaosu. Jedyne co mieli to broń palną, bomby, nienawiść w sercach i wiarę w Sigmara. Czy to miało wystarczyć? Tego nie wiedział.

Sam akolita stanął z tyłu. Zarzucił kaptur na głowę i zaczął pod nosem mamrotać. Szeptać. Tak cicho, by jego głos zagubił się w wyjącym wietrze. Severus, Bartholomäus Glock, Basillius Alterhofer, Adalbert Emden, Erasmus Luge. Miał wiele imion. Sam już zapomniał jak brzmiało jego prawdziwe imię. W odmętach wspomnień łatwo było się zagubić, ale teraz to nie miało znaczenia.

Kielich. Po to tu przybył i po to go przysłano. Miał dopilnować by został albo odzyskany albo zniszczony. To było jego zadaniem. I zamierzał je wypełnić. A reszta. Resztą niech zajmie się Sigmar. On, Severus, był narzędziem tych co wolą trzymać się w cieniu. Tak jak i on sam. W końcu z cienia i mroku widać najwięcej.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline