Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2007, 15:29   #6
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
<< Klik >> - nie wiem, skąd ta moda.

Simba został brutalnie obudzony przez swoją rodzicielkę. Z trudem udało mu się skłonić ją do wyjścia z pokoju i przekonać, że rzeczywiście ma zamiar wstać już z łóżka. Gdy drzwi się zamknęły, usiadł na kołdrze oparty o ścianę. Włączył jakąś składankę, żeby się porozciągać.
"Jezu, moje mięśnie..." - jęknął w myślach przeklinając swoją ochotę, by poprzedniego dnia pójść na boisko na całe popołudnie. Wtedy jeszcze uparcie twierdził, że rozgrzewka przed meczem jest stratą czasu.
Skończyła się czwarta piosenka - to był znak, że ćwiczeń na rano już dość. Ile można się katować? No, dobrze, Simba lubił tą rozgrzewkę. Ale to nie zmieniało faktu, że nadal nie zdążył dośnić do końca fabuły snu.

Wrócił z łazienki, już ubrany. Wziął albę lektora i zbiegł na dół z zamarem cichego przemknięcia się do drzwi, niezauważony mijając kuchnię. Mama jednak oczywiście zaciągnęła go na śniadanie. Bo jak inaczej?
Przełknął szybko bułkę z żółtym serem i spojrzał na zegarek. Cudownie, zaraz się spóźni na mszę. Zbiegł piętro niżej, założył buty i popędził w stronę kościoła. Kilka kroków od furtki zatrzymał się.
Był w domu. Jest na ulicy. Nie otwierał drzwi, ani furtki. A były zamknięte na klucz. Co się, do cholery, dzieje? Uznał, że nie ma czasu na analizowanie sytuacji. Pobiegł Wrzosową, by zdążyć.
Wparował do zakrystii i ledwie zdążył zarzucić albę, gdy musiał wychodzić.
Msza minęła. Jakoś. Ksiądz oczywiście znów pomylił ewangelie - tak to już z nim bywa.

Wyszedłszy z kościoła, postanowił nie wracać w tym momencie do domu. Poszedł na Wietrznię, jak często. O dziwo, w krzakach, w których osiedlowi dresiarze palą trawę, nikogo nie było. Minął to miejsce, kierując się do środka rezerwatu. Zdecydował powspinać się po skałkach - nie po to w końcu chodził na ściankę, żeby z umiejętności nigdy nie korzystać. Upewniwszy się, że dookoła nikogo nie było, zaczął śpiewać piosenkę, która właśnie leciała z mp3 w jego telefonie. "Mon Essentiel". Simba był aktualnie na etapie zachwycania się kolejnym musicalem - tym razem był to "Król Słońce".

Doszedł wreszcie do celu i usiadł w słońcu. Tak... Może tu w spokoju posiedzieć, może połazić po skałkach...
Uwielbiał to miejsce.
 
Diriad jest offline