Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2016, 14:43   #4
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
WSPOMNIENIE


Julia Mellman czekała na tę chwilę od dawna. Wiedziała, że nastąpi. Nie po to kończyła psychiatrię na elitarnej uczelni w Denver i to jeszcze z wyróżnieniem, żeby nie dostać tej roboty! Wiadomo, praca w Raft wydawała się niebezpieczna, ale jakiż prestiż ze sobą niosła?


Niejaka Sin miała być pierwszą pacjentką. Co prawda, doktor Kafka potraktowała pannę Mellman jak uczniaka, dając przypadek “gdzie jest jakaś nadzieja”, ale już Julia udowodni jej swoją wartość. Wyprostuje psycholkę, a potem zajmie się przypadkami beznadziejnymi i kto wie, może wkrótce wygryzie samą dyrektor ośrodka?

Sin, choć mówiła płynną angielszczyzną, wydawała się mieć korzenie meksykańskie. W jej wyglądzie zwracały uwagę: ciemna karnacja, czarne jak węgiel, przeszywające oczy i równie czarne, niechlujnie przystrzyżone włosy. Kobieta była też wysoka i atletycznie zbudowana, a na jej ramieniu lekarka zauważyła tatuaż wagi i krzyża.

Spotkanie z pacjentką Julia rozpoczęła z szerokim uśmiechem. Zamierzała pozytywnym wrażeniem “kupić” sympatię Sin, a potem niezauważenie stać się jej idolką i zacząć naprawiać zwichniętą psychikę, stawiając się za wzór. Oto niezawodna strategia!

Po półtora godziny sesji terapeutycznej z planowanych dwóch uśmiech zszedł z ust młodej pani doktor. Sin nie wyglądała na zachwyconą swoją lekarką. Co gorsza, nie było szansy oświecić tej szalonej baby, ponieważ odmawiała wykonywania jakichkolwiek testów, przy których omawianiu Julia mogłaby zabłysnąć swoją wiedzą i przenikliwością.

- Narysuj drzewo. Dowolne. Tak jak je sobie wyobrażasz. - powiedziała panna Mellman tonem, w którym pobrzękiwała już nutka zniecierpliwiona - Albo będziemy tu siedzieć do obiadu. Naprawdę. Jeden rysunek i to wszystko.
- Głowa mnie boli... - mamrotała Sin, nawet nie patrząc na rozmówczynię, tylko raz za razem ściskając palcami skronie. Ten gest coraz bardziej drażnił terapeutkę.
- Przestań już. Tak nie naprawisz swojego chorego umysłu. Tylko ja mogę ci w tym pomóc.

Błysnęły ciemne jak węgiel oczy. Sin po raz pierwszy spojrzała wprost na Julię. Ta odruchowo poprawiła okulary. Spojrzenie przestępczyni nie było przyjemne, ale hej - czy to nie postęp?

- No dalej. Narysuj drzewo. - próbowała kuć żelazo póki gorące - Jak to zrobisz, poproszę dla ciebie jakieś tabletki na ból głowy.
- Tabletki mi nie pomogą...
- rzekła Sin, zamykając oczy. I znów to samo, irytujące pocieranie czoła.
- Jasne, że nie pomogą, bo jesteś chora! Rozumiesz? C-H-O-R-A. I jeśli nie zaczniesz współpracować, to zostaniesz tu na zawsze. Wiesz jak na ciebie mówią strażnicy? Wariatka. Tak będą na ciebie wołać, jeśli nic z tym nie zrobisz. Uwierz mi. Masz tylko mnie, wiesz o tym? Hej, słyszysz mnie?

Sin nie reagowała, była zbyt zajęta tarciem skroni.
- Hej, mówię do ciebie, wariatko!

Nagle przestępczyni podniosła głowę i znów popatrzyła na lekarkę. Tym razem jednak jej wzrok był dziki, jakby nieprzytomny.

- Pycha. - szepnęła.
- Co? - spytała lekarka, trzepocząc nerwowo rzęsami - Co powiedziałaś?
- Pycha. To twój grzech!


Nim Julia zdążyła zareagować, kobieta rozerwała krępujące ją dwie pary kajdanek i jednym susem przeskoczyła ponad dzielącym je stołem. W następnej chwili siedziała już na powalonej terapeutce, celując jej własnym długopisem w tętnicę szyjną. Na szczęście, strażnicy Raft czuwali. Ktoś nacisnął przycisk i zadział paralizator, umieszczony na karku więźnia. Sin padła z wykrzywioną złością twarzą prosto na przerażoną Julię.

To był pierwszy i ostatni dzień pracy panny Mellman w zakładzie karnym na Wyspie Rykera. W końcu prestiż to nie wszystko.



+++

102 dni, 3 godziny i 12 minut - tyle czasu dzieliło Sin od jej ostatniego zabójstwa. Akcji z panną Mellman nie liczyła - głód krwi nie został zaspokojony. I choć cały czas dostawała leki uśmierzające ból, on tam był. Krył się za podstawą czaszki i czekał. Czekał, by zalać głowę Sin krwistymi wizjami. Wizjami, które zawsze się spełniały. Bo to ona była ich wykonawcą.

Tego dnia coś się zmieniło. Wprowadzono Sin do pomieszczenia, którego nie znała, a w środku zamiast strażników i lekarzy znajdowali się podobnie do niej ubrani popaprańcy. Więźniowie. Zapewne grzesznicy... Głód od razu przybrał na sile. Kobieta przełknęła ślinę. Usiadła na najbliższym krześle i skuliła się.

"Nie myśleć. Smak krwi. Nie czuć ich grzechów. Taki słodki. Nie... Piękny szkarłat. Trzeba się opanować. Na ścianach i podłodze. Nie poddawać się. Jeziora krwi. Nie ulegać. Wokół drżących ciał. Nie jestem bestią. Krzyki. Jestem człowiekiem. W końcu cichną. Jestem człowiekiem! Cisza i spokój. JESTEM CZŁOWIEKIEM! Ja tylko chcę spokoju... JESTEM C-Z-Ł-O-W-I-E-K-I-E-M!"

Sin zakryła uszy, kołysząc w przód i w tył. Nie zwracała już uwagi na towarzyszy. A może nie chciała zwracać? Wydawało się, że nie zauważyła też wejścia Phila Coulsona, cały czas kuląc się w sobie i skupiając na wewnętrznej walce.

A jednak, gdy padło pytanie, ona pierwsza prawie wykrzyknęła.
- Zgadzam się!

Po raz pierwszy podniosła wzrok na mężczyznę w garniturze. W jej oczach czaiło się szaleństwo. Szaleństwo i desperacja.

To mogło być jej wybawienie. Albo śmierć. Wszystko było jednak lepsze od ciągłego głodu.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 26-07-2016 o 14:45.
Mira jest offline