Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2016, 10:47   #40
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Widzisz co to? - Spytał Triss Młynarza najciszej jak mógł.
Mutant wziął na cel pikujące stworzenie. Bestia poruszała się niezwykle szybko i nie było sensu oddawać strzału na oślep. Nie rozproszyło go nawet pytanie Trissa. Młynarz wystrzelił dopiero jak bestia miała opaść na jego kamratów.
- Zasrane mumtanckie gówno. - skwitował mruknął ni to do siebie ni to do Trissa - Zmiana stanowiska. Zanim nas dorwą!
- Ok, prowadź.

Młynarz strzelił choć z duszą na ramienu. W tych warunkach miał minimalne szanse na trafienie. Stwór był szybki, ledwo widoczny a czasu do uderzenia prawie w ogóle. Mimo to odmieniec pociągnął za spust i traperski karabin wierzgnął lekko w jego dłoniach. Noc przeszył odgłos kolejnego wystrzału choć tym razem z dala od budynku gdzie najwyraźniej koncentrowały się główne walki. Pocisk opuścił lufę i kilkudziesięciometrową odległość od celu przebył prawie od razu. I jak zauważył z satysfakcją albinos, trafił. Stwór stracił swoją płynność lotu i zaczął wierzgać wpadając w korkociąg. To jednak minimalnie zmniejszyło jego prędkość więc z całym impetem gruchnął w asfalt. Było prawie pewne, że jeśli nawet silny, karabinowy pocisk nie miał wystarczająco wiele mocy by wyłączyć stwora z dalszej walki to zrobił to pęd i czołówka asfaltem. Ale mimo wszystko chyba jacyś bogowie wojny czy łowów mu sprzyjali, że trafił tym razem bo zakrwało to prawie na cud.

Dwójka motocyklistów widziała i słyszała aż za dużo. Choć z chaosu nocnej wali wyłowili nie pasujący do schematu, pojedynczy wystrzał z głębi ulicy po której przyjechali a nie z budynku i jego okolic. Prawie od razu kilka kroków od nich coś z imptetem gruchnęło o ziemię zdychając w wielkim rozbryzgu.

Scott zerwał się z kucków jak usłyszał wystrzał, a po chwili kiedy coś gruchnęło w asfalt. Zwinnym ruchem dobył katany, podczas gdy śrutówka zawisła w spokoju na pasie nośnym. Podbiegł prędko do monstrum by sprawdzić z czym mają do czynienia. Sheppard podejrzewał że któryś z dwójki pieszych kompanów musiał zestrzelić paskudztwo tym samym wyciągając jego i Butch’a ze sporych kłopotów. Szturchnął klingą stwora próbując zidentyfikować gnoja, rzucił tylko szeptem do kompana:
-Osłaniaj…


- Uff… ale fart. - wymamrotał Młynarz.
Łowca odwiesił karabin na plecy i prawie na czworaka przemieścił się po ruinie o kilka metrów, bliżej zejścia na ulicę. Znów chwycił w dłoń karabin. Lustrował otoczenie starając się wychwycić wzrokiem kolejne cienie. Oczy dookoła głowy… to była jedyna rzecz, która mogła uratować im tyłki jeżeli latające cienie wezmą się za nich.

Łowca podbiegł do upadłego straszydła. Okazało się, że upadek i ciemności zdecydowanie utrudniają rozpoznanie detali. Było to jednak stworzenie którego korpus był wielkości prosiaka albo małego ludzkiego dziecka. Ciemna barwa nie pozwalały dostrzec więcej w tych ciemnościach. Skrzydła za to były chyba długie na metr czy więcej każde co z grubsza odpowiadało chyba ptakom i podobnym latadłom o tej wagomiarze. Stwór wydawał z siebie charkoczące odłosy będąc chyba w agonii po spotkaniu najpierw z ołowiem a potem asfaltem. Nadal jednak miał towarzyszy. Ci sądząc po wrzaskliwych odgłosach i stworów i jakiejś kobiety czy dziecka dorwały kogoś na zewnątrz masakrując straszliwie.

Butch w ostatniej chwili dostrzegł sunącą tuż nad ziemią smugę. Sunęła w locie bez trudu doganiając uciekającego człowieka który nawet wcale nie musiał być świadom tego konkretnego zagrożenia co wcale nie przeszkadzało mu całkiem rączo uciekać choć w tym wyścigu z latającym stworem każdy człowiek był bez szans. Butch wiedział, że ma tylko ułamek sekundę na okazję do strzału nim wraki i płot zasłonią z powrotem lecącego stwora.

Tristan podążając razem z Młynarzem nieco przemieścił się korzystając z przydrożnych wraków i płotów jako osłon. Wyglądało na to, że chyba nadal są poza centrum głównych walk które było kilkadziesiąt metrów przed nimi w i wokół budynku. Tam koncentrowały się latające stwory i broniący się przed nimi ludzie. Młynarz zajął nową pozycją, wciąż dość daleką czyli względnie bezpieczną ale i utrudniającą namierzenie konkretnego celu. Niemniej znów pod lufę wpadł mu kolejny, latający cel choć wiedział, że znów trafienie go będzie graniczyło z fartem. Tristan nadal miał kłopoty ze zlokalizowaniem celów.

Butch musiał polegać na swoim refleksie, miał tylko kilka uderzeń serca na oddanie strzału. Podniósł broń i szybko ściągnął spust pistoletu, celując w sunącego w mroku niezidentyfikowanego napastnika.

- Za daleko są… Cholera, jakby zgarnęli jedno z tych ścierw, aby można je było obejrzeć to moglibyśmy już spadać… może to jest nasz “Nocny Potwór”? - wymamrotał Młynarz i zerknął na Tristana - Podejdziemy bliżej, oczy dookoła głowy. Nie wyłazimy poza osłony.
 
Stalowy jest offline