Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2016, 14:02   #12
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
W karczmie Piącha siedziała na uboczu, łypiąc groźnie żółtymi oczami na wszystkich obcych i jednocześnie zdrowo pociągając z kufla. Z wielkim trudem powstrzymywała się od wybuchu agresji spowodowanym ciągłym hałasem głupich ludzi, którzy ośmielili świetnie i głośno bawić się w tym przybytku. Skupiła się więc na szybko opróżniającym się kuflu, a także jednym uchem przysłuchiwała się rozmowie Rockseekera z pozostałymi zainteresowanymi - choć niewiele z niej rozumiała i większości musiała się domyślać, co jeszcze bardziej ją frustrowało.
Walkę ze swoją orczą naturą złagodziła kwota, którą zaproponował ich pracodawca. Liczby Piącha zdołała opanować, a słowo "złoto" znała już jako dziecko, mimo że wspólny zabroniony był w jej plemieniu.
Łypnęła więc zaciekawionym wzrokiem na krasnoluda i wygięła usta w szpetnym uśmiechu, jeszcze bardziej ukazując swoje ostre kły.

Później przez cały pobyt w karczmie groźnie przyglądała się Jorisowi, człowiekowi, na którego miała mieć oko. Tak powiedział Gundren i tak uznała, że ma być.
- Piącha nie tańczyć - warknęła groźnie, kiedy ten podejrzany typ próbował ją wyciągnąć na parkiet.
Jednak do tego momentu wypiła tyle kufli piwa, że mimo pozornej niechęci chwyciła dłoń pijanego Jorisa i powędrowała z nim, ciężko tupiąc nogami i rozpychając się łokciami.
Mało brakowało, a przywaliłaby jakiemuś chuderlakowi w nos, bo krzywo na nią spojrzał, kiedy został odepchnięty. Na jego szczęście Joris zaczął wykonywać jakieś głupie wygibasy, które przyciągnęły uwagę Piąchy.


Następnego dnia wyruszyli w podróż. Piącha wciąż kurczowo trzymała się powierzonego jej zadania pilnowania Jorisa.
Ten jednak nie wydawał się przejmować swoim muskularnym, zielonym cieniem z burzą czarnych włosów i wielkim dwuręcznym toporem przewieszonym na plecach.
Pokusił się nawet o żart, który ewidentnie nie przypadł półorczycy do gustu, bo gdy tylko dowcipniś znów pojawił się w zasięgu jej wzroku (i pięści), ta zdzieliła go przez głowę (cudem jej nie urywając).
- Piącha delikatna - warknęła w jego stronę, dając mu tym samym do zrozumienia, że następnym razem nie będzie już taka miła.

Oprócz żartownisia Jorisa w drużynie było jeszcze kilku innych osobników. Piąsze najmniej przypadła do gustu wymuskana paniusia. Nie wydawała się przystosowana do takich zadań, miała okropnie bladą cerę, jakby nigdy nie wychodziła na słońce, a te jej brązowe kłaki Piącha miała ochotę powyrywać przynajmniej kilkadziesiąt razy dziennie (a był to dopiero pierwszy dzień ich znajomości!).
Turmalina i Yarla wyglądały dla Piąchy jak bliźniaczki. Wszak wszystkie krasnoludy są takie same, różniąc się jedynie brodą lub jej brakiem (a obie ich nie posiadały). Lubić ich nie lubiła, ale tolerowała znacznie bardziej od wymalowanej lalki Anny. Poza tym Piącha ceniła sobie każdego, kto potrafił załatwić sprawę czysto fizycznie, a nie głupim gadulstwem, które wyprowadzało ją z równowagi (toteż Joris dostał jeszcze kilka kuksańców w czasie swojego durnego gadania).
No i był jeszcze Aidym, dziwny człowiek, niby chucherko, a całkiem sprawny fizycznie. Nie gadał tak dużo jak Joris, co całkiem spodobało się Piąsze, więc chętniej podróżowała w jego pobliżu, niż u boku tropiciela (na którego i tak łypała co jakiś czas).


Gobliny zaskoczyły niektórych z drużyny, lecz nie Piąchę. Zakrzyknęła coś w swoim języku, co brzmiało bardzo nieprzyjemnie i sięgnęła po swój dwuręczny topór, który z pewnością musiał przynieść śmierć tym, którzy kiedykolwiek stanęli na jej drodze.
Nie bacząc na pozostałych, z głośnym okrzykiem na ustach zaszarżowała na jednego z małych zielonoskórych.
Niestety, nigdy wcześniej nie walczyła z tak mikrymi przeciwnikami, przez co wymierzenie odpowiedniego ciosu było dla niej wyzwaniem. Szarżując na goblina, potknęła się o zdradliwą kępkę trawy i cudem nie padła z impetem jak długa na ziemię.
Gdy w końcu złapała równowagę, znowuż warknęła coś groźnie, sapiąc przy tym i marszcząc brwi, ze wściekłością patrząc na chytrego przeciwnika.
- Waaaaaaarghhh! - zakrzyknęła swym zachrypniętym, niskim głosem i zamachnęła się toporem, ale ponownie wzrost goblina okazał się zdradliwy.
Zamiast ukrócić goblina o głowę, omal nie pozbawiła jej Aidyma (który przynajmniej był rozsądnych rozmiarów).
Fuknęła ze złością i już całkowicie sfrustrowana po raz trzeci zamachnęła się na goblina. Ostrze topora wbiło się z mlaśnięciem w jego ciało, roztrzaskując przy okazji wszystkie kości po drodze. Jednak dla Piąchy było to za mało i mimo że goblin już nie żył, ta zaczęła maltretować jego zwłoki toporem dopóki, dopóty nie została z niego krwawa miazga, sapiąc przy tym i warcząc.
Kiedy skończyła, cała zbryzgana goblinią krwią, odwróciła się w stronę Aidyma. Wyglądała, jakby chciała się zaraz na niego rzucić i go pożreć.
- Człowiek zdrowy? - wycharczała, opierając topór o ziemię i odrzucając grubą kitę czarnych włosów. - Wy! Pomóc! - krzyknęła donośnie do pozostałych, bo sama niewiele była w stanie zrobić z rannym.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 31-07-2016 o 14:43.
Pan Elf jest offline