Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2016, 14:28   #14
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Gospoda część 1 z 2
Theseus stał nieruchomo, lewą ręką gładząc swoją brodę, prawym kciukiem natomiast - trzymając przy tym dłoń na wysokości piersi, bawił się swoim sygnetem kościoła batiseistów. Wyglądał na bardzo skupionego. I zapatrzonego w tajemny symbol na podłodze. Być może w głowie wertował jakieś odległe zalążki dawno nabytej wiedzy na tematach magicznych znaków. Jeśli tak było, jego mina nie wyrażała pewności w tej kwestii.
- Lilium - odezwał się w końcu kapłan. Zaraz też odchrząknął, podnosząc wzrok i jakby przekonując się, że nikt go nie zrozumiał. - ...jak dobrze radzisz sobie z rysunkami, dziecko? - zwrócił się już bezpośrednio do swojej gosposi.
Ta spojrzała na niego. Była wyraźnie zaniepokojona tym co znaleźli.
- Znaczy, czy potrafię to przerysować? - dopytała. - Tak, ale czy to aby bezpieczne kopiować takie znaki? - dodała ze zwątpieniem w głosie.
Hoe oderwała niechętnie wzrok od znaku. Podobał jej się spokój i harmonia którą czuła w jego obecności. Popatrzyła to na duchownego, to na jego gosposię unosząc przy tym brwi.
- Magia - powiedziała w końcu, takim tonem i z taką miną jakby właśnie mówiła “kupa”. - To przez to wszyscy posnęli? - zapytała patrząc teraz już tylko Theseususa i wskazując palcem kolorowy znak.
Remi w milczeniu przysłuchiwał się tej rozmowie. Zmyślony podrapał się po bliźnie na twarzy. Cokolwiek to było, chyba już nie jest groźne. Ciekawe tylko dlaczego wybrało takie miejsce… i czy to właściwie żyło czy był to tylko czar ? Vince mimo, że również był tworem magicznym wychodził czasem z własną inicjatywą. Czy to było coś podobnego ? Słysząc pytanie Hoe uniósł głowę, czekając na odpowiedź Cicerone.
Theseus chwilę zwlekał, zanim odezwał się ponownie. Kiedy chciał coś powiedzieć, otworzył usta, ale zaraz też zmełł pierwsze słowo. Zamiast tego sięgnął do swojej torby, z której po niedługim czasie wydobył zwinięty arkusz papieru i topornie ostrugany ołówek. Wyciągnął rękę z tymi przedmiotami w stronę Chloe.
- Same znaki nie wystarczą, by aktywować zaklęcie. Potrzeba formuły, której i tak nie znamy - zwrócił się do dziewczyny, jakby próbując rozwiać jej wątpliwości. - Pragnąłbym jednak zbadać te znaki w zaciszu świątyni - dodał i zaraz przeniósł wzrok na Hoe.
- Jest to możliwe, jednak nie dam ci gwarantowanej odpowiedzi, dziecko. Jestem tylko prostym Cicerone, a nie biegłym we władaniu mocą członkiem Loży magów. Obiecuję jednak, że zrobię wszystko, by wyjaśnić tę sprawę, nawet jeśli będę musiał zasięgnąć języka u moich starych znajomych. - Kapłan zaiste wydawał się zaaferowany całą sprawą, co też odbiło się w jego zatroskanym spojrzeniu.
- Na ten czas musimy odgrodzić to pomieszczenie przed niepowołanymi gośćmi. Nie chciałbym, by jakieś nieświadome dziecię boże sprowadziło tu na siebie zgubę. Przy okazji pomyślę, jak pozbyć się tego znaku i mocy w nim zawartej. O ile jeszcze jakaś pozostała.
Chloe wzięła do ręki papier wraz z ołówkiem.
- Dobrze - odparła ze skinieniem głowy gosposia. Przyglądała się przez chwilę znakom po czym odeszła by na stoliku obok położyć papier i zacząć kreślić na nim ołówkiem.
Dziewczyna co prawda nie była artystą plastykiem, ale jej całkiem zręczna dłoń i pamięć do szczegółów pozwoliły jej w miarę dobrze wyrysować ten bardzo abstrakcyjny znak.
Bartnik przez chwilę obserwował pracę nieznajomej. Zaklęcie chyba tracące moc. Hmm...
- Potrzebna będzie jeszcze jakaś pomoc ? - zwrócił się do Cicerone, który wydawał się najbardziej zorientowany w sytuacji. Zdał sobie sprawę, że nie zna jeszcze imienia duchownego.
- Niech Cicerone wybaczy, nie przedstawiłem się. Remi Martin. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w bardziej sprzyjających okolicznościach - ponury uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny. Jeszcze rano zastanawiał się, czy podanie klesze na powitanie miodu pitnego to dobry pomysł. Tymczasem stali właśnie w karczmie, zastanawiając się nad jakimś błyszczącym kołem, po tym jak wszyscy mieszkańcy Szuwar padli ofiarą jakiegoś magicznego ataku. Świetny początek znajomości.
Kleryk przez chwilę przyglądał się szkicującej gosposi. Czy sam nie potrafił tego zrobić, czy też po prostu chciał ją sprawdzić? Tego nie powiedział.
- Miło poznać, panie Martin. Zaiste w dziwnym czasie przyszło się nam poznać. Theseus Glaive, wasz nowy kapłan - odparł bartnikowi, pochylając głowę.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline