Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2016, 20:51   #7
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Sala Rycerska, Ser Craig Caldwell, Vaenor Waters,

Przewracane krzesła i chrzęst kolczug, szybko wyrwały z rozmowy Caldwella. Odstawił kielich i przerwał rozmowę z bardem. Rycerz podniósł swoją postawną figurę, poprawiając pochwę z długim mieczem na plecach. Sporych rozmiarów rękojeść wystawała zza jego lewego ramienia. Stare spory wróciły, mimo szesnastu lat, rebelia Blackfyrów, nadal rozpalała umysły. Niejednokrotnie umysły tych, którzy w tamtych czasach mieli zaledwie mleko pod nosem. W to Ser Craig Caldwell nie zamierzał wnikać. Z chrzęstem zbroi ruszył ku trzymającym się za rękojeści żelaz rycerzom.

- Szlachetnie urodzeni - zaczął spokojnie, głosem opanowanym ale chłodnym - turniej jest jutro. Nie godzi się to na chwilę przed tak zacną uroczystością, spokój zakłócać. Tym bardziej, że jesteście wszyscy gośćmi Lorda Seavera. Sam władca Zachodnich Krain zjechał na ten ślub, a Panom się bitki zachciewa? Oj nie spodoba się to głowie rodu Lannisterów, że o naszym Panu nie wspomnę - obserwował uważnie obu rycerzy i ich reakcję na jego słowa.

Rycerze nie słuchali słów Craiga, wpatrując się w siebie z nienawiścią w oczach. Jedynie wspomnienie o Namiestniku Zachodu sprawiło, że miecze pozostały w pochwach. Jednakże atmosferę nadal dało się kroić nożem.
- Cóż to Ser, czyżbyś stawał w obronie zdrajcy?- zapytał rycerz Tarbecków zajadle
- Właśnie Ser, miałem o to samo zapytać … - dodał drugi z przeciwników, nie spuszczając wzroku z obiektu swojej nienawiści.

Bard nie chciał interweniować, jednak sytuacja wyglądała naprawdę źle.
- Możni Panowie! - Bard pochylił się teatralnie - Jesteśmy tutaj, ze względu na małżeństwo, wątpię byście wielcy Panowie, chcieli rozlewu krwi, na tutejszej uroczystości. Zostaliście zaproszeni, jako przyjaciele rodziny. Ser Craig, prosił was, o uszanowanie miejsca jak i czasu. To co wydarzyło się kiedyś, już minęło. Dzisiaj kształtujemy jedynie przyszłość, a niszczyć przyszłość przez coś, na co młoda para nie miała wpływu, jest sporym nietaktem. Wydaje mi się, że dzisiaj będzie dzień szczególny, możni Panowie, jeno błagam o cierpliwość i wzajemny szacunek - Nie spoglądał na nich, mówił ze wzrokiem skierowanym w podłogę.

Słowa barda miały zaskakujący wpływ na obu rycerzy. Nagle jakby oprzytomnieli i popatrzyli po sobie. Mowa ich ciała wyraźnie wskazywała na to, że odeszła im chęć do awantur czy burd. Pozostawała sprawa niesmaku, gdy pod dachem, pod którym miało odbyć się wesele, nie doszło niemalże do burdy. Ręce rycerzy odeszły od mieczy, dalej stali jednak wyprostowani, nie wiedząc jak z twarzą zakończyć ten mały wybuch złości.

- Dzisiejszy dzień to dzień wesela. Dlatego też zapraszam na kielich ginu, a potem myślę, że zarówno Wy Panowie, jak i cała reszta będzie musiała przygotować się do uroczystości. - wskazał dłonią stół przy którym siedział wcześniej z bardem. Wzrokiem przywołał służkę, która uprzątnęła i postawiła świeże naczynia. - Dacie się zaprosić? Spory sprzed lat zostawmy na później - czekał na reakcję rycerzy.

Waters i tak wplątał się w te sprawę, nie miał zamiaru przebywać tutaj dłużej. Co jak co, ale lubił mieć spokój, i o ile, znał Caldwella już jakiś czas, to nie miał ochoty poznawać tej dwójki. Bard podniósł swój instrument, po czym powiedział
- Szanowni Państwo, pora mi wracać do obowiązków. To zaszczyt, było was poznać. - Pochylił się grzecznie, po czym odwrócił szybko na pięcie. Zapewne, Ser Horton, będzie chciał się dowiedzieć o tym incydencie. Nim odszedł, chwycił jeszcze swój kielich, opróżniając go na szybko. Po czym, ciężkim krokiem ruszył w stronę wieży mieszkalnej, zarządcy.

Rycerze ruszyli za Ser Craig’iem ku wskazanym miejscom. Atmosfera jednak nie zachęcała do dłuższej rozmowy czy popijawy. Zresztą na tą ostatnią, Caldwell nie za bardzo miał czas. Musiał jeszcze odwiedzić swojego seniora i przygotować się do wesela. Wymienił więc tylko z nimi kilka grzecznościowych formułek i wychyliwszy kielich czy dwa, pożegnał się z nimi. Ruszył w kierunku dziedzińca.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline