Życie ma to jedną zabawną cechę, że nigdy się nie nudzi i zawsze może zaskoczyć. A to w postaci rosłego strażnika z obstawą kolegów, który nakrywa cię na nielegalnym handlu rogacizną. A to w postacie niespodziewanej kaucji, z której nie należy korzystać. A to w końcu w postaci małych zielonych gówien, których zatrzęsienie w lasach. I tak właśnie było tym razem. Ciąg wypadków zgotował Jorisowi kolejne zaskoczenie. Tym razem jednak bardzo bolesne.
Nawet nie do końca jeszcze wiedział co z krzaczorów wyskoczyło, a już dostał taką kosę pod żebra, że aż nogi mu zmiękły i jakieś takie zimno mu się po kiszkach rozlało. Łuk upuścił odruchowo. Wiadomo. Jak cię potwora kroić zaczyna, to rozum się wyłącza, a rozpycha się przetrwanie i wyścig kto pierwszy kogo pokroi. Toteż i nie do końca świadom złapał za ostre i potworę jako stary uczył, nadział na szpikulec korda. Nim jednak wiosna na dobre zawitała w zamrożonej głowie myśliwego, coś nim majtnęło do tyłu, że już tylko mógł na kolana opaść.
Odchodząc w ciemność pomyślał jeszcze tylko, że jakiś straszny niechluj tej strzale lotkę przyprawiał.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |