Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2016, 15:59   #614
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Ok. To piszę w skrócie.

Rok wcześniej Calgary, twardziel nad twardziele, został zaatakowany przez niedźwiedzia grizzly. Niedźwiedź zranił go i Calgary uciekając, jak to w życiu i survival horrorach było, trafił do jaskini w której spoczywał główny zły (trudne imię więc nazwijmy go Indiańcem). Zupełny przypadek, że jaskinia się "ujawniła" (obsunięcie ziemi, naturalna przyczyna po stuleciach). Ranny Calgary wczołgał się do jaskini, znalazł Indiańca, sięgnął po amulet i... przebudził prastare zło.

A teraz samo Zło i Indianiec. Indianiec był wielkim wojownikiem, który w czasach gdy biali najeżdżali te ziemie poprzysiągł zemstę i śmierć najeźdźcom (wiem - słabe). Sięgnął po zakazane obrzęd i przywołał złego manitou. Nie byle jakiego skurczysyna, bo takiego Węża Snów, który działał zarówno w Planie Duchów, jak i w "realu". Duch dawał mu praktycznie nieśmiertelność, ale ... wprowadził w trans morderczy. Plemię się przeraziło. Inny szaman (Sowa) wezwał potężnego manitou (a jak i poprosił o pomoc). Potężny manitou (Władczyni snów) związała Indiańca i schowano go w jaskini.

Calgary poprzez krew i swoją śmierć (wykorkował od ran) przebudził ducha. Zniszczył osłony.
Strażnicy Indianie (była szansa ich spotkać) poczuli, że coś jest nie tak wiec.. porozwieszali pułapki (łapacze snów), które utrzymały demona w sieci. Kiedy dowiedzieli się, że biali ludzie przybyli na zakazany obszar chcieli ich ostrzec (facet z latarką). A zdjęcie jednego z kluczowych talizmanów przez Bruce'a przyśpieszyło sprawę :P

Większość sesji miała charakter oniryczny, w którym poddawałem osądowi czyny graczy i wystawiałem ich na konflikt z głównym złem pokazując strzępki historii. Pokazując wysłannika Pajęczycy (Indianin w łodzi z dziurą w głowie), ofiary (szkielety w ziemi), pokazując koszmary i grozę i konfrontując z Indiańcem czy raczej demonem. Głównym celem było "zainfekowanie" duchem jak największej ilości ludzi, poprzez strach wzmocnienie złego manitou.
Kto, gdzie trafił we śnie do kluczowych punktów: obserwatorium, jaskinia, miejsce rytuału odbite w jaskini itp. zależało od... rzutu 1k10 (z tym, ze z założeniem, ze wszystkie podpowiedzi muszą być "ujawnione'). We śnie nie można było zginać. Ale założyłem, ze jak stracę tam kilku graczy to... duch opęta ciało Calgaryego i zacznie zabijać naprawdę.

Zależało mi na szokującym przejściu ze snu do "jawy". Chciałem to pokazać tak, byście nie bardzo wiedzieli, gdzie jest prawda a gdzie sen. No i ważne było ile osób "skumało się z Indiańcem". Kto poszedł za przewodnikiem - Indiańcem (Proxy - wymknąłeś się), kto zabił we śnie (siebie policzyłem jak kogoś - Pipboy, a uścisk łapki tylko przypieczętował ofiarę :P), kto wziął broń Indiańca lub nałożył maskę, strój mordercy (szaty wojenne Indiańca). Taka osoba była "oznaczona" i w każdej chwili można było sięgnąć poprzez nią, zwiększyć ilość ofiar. Przed wpływem demona bronili się ci, którzy chronili innych, okazywali szlachetność i odwagę - oni oddalali los, który był im pisany (brawo abishai!).

Po przebudzeniu już nie było tak super. Celem Indiańca było ... zabić wszystkich. Odpowiednia ilość ofiar pozwoliłaby mu wyrwać się przez sieć ochronną. Wydostać.
Podobnie zresztą jak inne czynniki.

Zakończenie - trochę na wyrost W ostatniej chwili zdecydowałem się dopisać o tum cieniu Indiańca przy Agnie. Dlaczego? Dla klimatu.

Nie wiadomo czy zły duch wyrwał się, czy zasnął czy po prostu Agnie ześwirowała :P I niech tak zostanie.

Opowieść była super. Dzięki Wam w głównej mierze. Udźwignęliście ciężar sesji i super mi się Was prowadziło.

Pewnym niesmakiem było zniknięcie graczy na początku. Szczególnie, ze do sesji było więcej chętnych i dzięki temu nie mogli zagrać. Ale cóż...wiecie jaki jestem i wiecie jaką szansę na grę u mnie mają w przyszłości takie osoby

Serdeczne dziękuje Wam za zabawę. Oczywiście odpowiednio wynagrodzę to w rapkach i notkach użytkownika jak pozwoli mi czas, bo teraz z powodów głownie osobistych mam go niezwykle mało.

No i na pewno, za jakiś czas, odpalę kolejny survival horror, bo taka konwencja przy czasie jaki mam pasuje mi najbardziej.

Czekajcie, jeśli chcecie grać
 
Armiel jest offline