Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2016, 18:35   #249
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Po bitwie.

Severus leżał na ziemi. Krew spływała mu po policzku zabarwiając glebę na kolor szlachetnej purpury. Wygrali, nie było co do tego wątpliwości ale jakim kosztem. Ilu mężnych ludzi musiało ponieść śmierć. Ilu musiało polec by kielich został odzyskany. A o ilu z nich będzie się mówiło. O żadnym, bowiem w pieśniach, legendach czy powieściach zawsze mówi się o tych co przeżyli. O bohaterach. Ale czy on czuł się jak bohater? Bynajmniej. Może dlatego że, w oczach swoich towarzyszy, był tchórzem. Może dlatego że nikt nie wiedział tak naprawdę co czynił za ich plecami, gdy inni z orężem w ręku stawiali czoła przeciwnikowi. Schulz, który dostał swoją upragnioną zemstę, nie przypuszczał nawet że, jego przeciwnikowi w ostatnim momencie, coś przeszkodziło w zadaniu śmiertelnego ciosu. Lexa, którą oblegali wrogowie, nie mogła wiedzieć że oręż wypadał im z rąk dając jej czas na zadanie śmiertelnego ciosu. Nikt nie miał wiedzieć, kim jest. Jego życie i jego działania okrywać miała mgła i cień.

Młody akolita z trudnością wstał. Czuł każdy mięsień lecz widząc stos trupów uśmiechnął się. Zadanie zostało wykonane. Całe? Nie do końca. Spojrzał na tryumfującego Lamberta. Kapłan. Szaleniec. Trzeba było jeszcze zakończyć jedną sprawę. Thravar Griddsson. Imię krasnoluda, i jego śmierć. Trzeba było doprowadzić tą sprawę do końca. Obiecał to sobie w dniu, gdy młot kapłana strzaskał Khazadowi czaszkę.

Wstał. Severus wstał powoli i ruszył ku kapłanowi. Usta jego zaczęły poruszać się praktycznie bezgłośnie, wymawiając słowa zaklęcia. Tak, nie był akolitą. Był magiem, co dostrzegł Dziadek Rybak i co podejrzewała Katarina. Teraz jednak to nie było ważne. Moc zaczęła kumulować się w dłoniach młodego mężczyzny, który kroczył pewnie ku Sigmaricie, i w momencie gdy ich oczy się spotkały dłoń Severusa padła na ramię mężczyzny.

-Ty... - nie zdołał nawet zakończyć zdania Lambert, bowiem czar zadziałał. Momentalnie nogi ugięły się pod kapłanem, który zaczął padać nie przytomny na ziemię.

Severus złapał Sigmaritę za poły ubrania, tak by ten nie padł, i spoglądając mu w oczy wbił sztylet prosto w gardło. Krew trysnęła mocno, obryzgując Severusa, który zdołał jeszcze wyszeptać:

-Tak, ja - złośliwy uśmieszek na twarzy młodego czarodzieja był ostatnim widokiem jaki Lambert miał zapamiętać.


Następnie spojrzał się na towarzyszy, a w szczególności na Lexę. W jego wzroku nie było emocji. Po prostu chłód i obojętność, jakby właśnie przed chwilą Severus wyszedł z wychodka.

-W imieniu Zakonu Oczyszczającego Płomienia dziękuję wam za pomoc. Ci co mieli zostać wynagrodzeni, oczywiście zostaną. - po tych słowach Severus poszukał wzrokiem kielicha. Wiedział już komu go ma zwrócić i dostarczyć. Tak jak było to mówiono. W końcu relikwia będzie odpowiednio chroniona.

Ostatnie spojrzenie padło na martwe truchło Lamberta. Szalony kapłan. Użyteczne narzędzie, ale zbyt niebezpieczne by mogło dalej żyć. Zbyt porywcze i zaślepione w swoją wielkość, rację i słuszność by móc pozwolić mu było odejść. Czas jego służby dobiegł końca. Khazad może odpoczywać w spokoju. Tak jak i on i Katarina, która będzie mogła odejść wolna a nie w objęciach płomieni. On sam też będzie mógł odejść. Gdzieś indziej. Jako ktoś inny. Służyć Imperium.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline