Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2016, 23:06   #19
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
27.05.2013 - 20:05 - Downtown - Dom Eve

Coś łupnęło, podrywając kobietę ku górze. Gdyby jej układ krwionośny funkcjonował jak należy, prawdopodobnie dostałaby palpitacji serca. W swoim obecnym stanie była po prostu o kilka cali od szponów swojego wewnętrznego demona. Początkowa myśl, zasilana wczorajszymi wizytami, podpowiadała jej, że ktoś przyszedł ją unicestwić - przemienić w proch na miejscu lub wbić w pierś kołek i wystawić na słońce. W legowisku nie było jednak nikogo oprócz niej. Ani jednej duszy - ni to żywej, ni to martwej. Chyba. Szukając całkowitego potwierdzenia doniesień dostarczonych przez wampirze zmysły, gospodyni zapaliła lampę stojącą na nocnym stoliku i ponownie, tym razem kapkę spokojniej, rozejrzała się w koło. Faktycznie. Żadnych nieproszonych gości. Tylko, że zawartość pokoju uległa dostrzegalnej zmianie - teraz u podstawy łóżka spoczywał mały, wykonany z tworzywa sztucznego pojemnik. Mierzył jakieś 20x20 centymetrów i był zalakowany białą taśmą przemysłową.

Eve niemal czuła jak krople krwawego potu spływają jej po skroni. Po trochu ze zwykłego, niemal ludzkiego strachu (najbardziej ludzkie uczucie jakie znała) a po trochu z bulgoczącego niczym kaszanka na patelni szału. “- ktoś sobie chodzi po moim, moim! domu jak po jakimś targowisku!” Wampirzyca wyskoczyła z legowiska jak poparzona (na patelni kaszanka), przykucnęła na ziemi i rozejrzała się dookoła wyginając przy tym głowę w sposób który śmiertelnik przypłacił by złamaniem karku. Następnie, wciąż naładowana złością wybiegła… nie, pofrunęła na nogach poprzez mieszkanie w poszukiwaniu intruzów. Skakała susami wydłużonych nóg, z grabiastymi dłońmi ostrych jak sztylety palców spuszczonymi po sobie, póki nie sprawdziła całego domu.

Jednak w pokojach obszernego schronienia czekała na nią tylko pustka. Nikt nie wybiegł z ciemności żeby zatopić nóż w jej krtani. Nikt też nie czaił się w mroku z dłonią zaciśniętą na konsekrowanym różańcu. Ani drzwi wejściowe ani żadne z okien nie zdradzało śladów włamania. Więc jak, do jasnej cholery, w jej sypialni znalazło się to pudło? Przecież nie zmaterializowało się z powietrza! Podczas tych rozważań, oczy kobiety mimowolnie napotkały wskazówki kuchennego zegarka. Do przyjazdu sabatniczej taksówki miała jeszcze ponad pół godziny, więc teoria, że puzderko może być jakimś wielce wyszukanym psikusem ze strony jej sióstr była mało prawdopodobna. Czyżby Magnolia Delivery Services wprowadzało nowy model interakcji z klientem?

Stojąc na schodach prowadzących na strych, Eve dumała. Była całkowicie bezsilna względem intruza który podrzuca jej paczki. Ponadto, jeśli ktoś lub coś, mogło od tak sobie znaleźć się w bezpośrednim sąsiedztwie jej martwego, pogrążonego w letargu ciała, mogło ją po prostu unicestwić. Jeśli to się nie wydarzyło, widocznie nie było to w intencji intruza, przynajmniej na razie. Tak sobie wszystko tłumacząc, Eve ruszyła, już spokojniej w drogę powrotną do piwnicy. Zahaczyła jeszcze o garderobę Judie. Obszerne pomieszczenie wypełniały wszelkiej maści ubrania. Wybrała coś młodzieżowego:
I zeszła do swojego “lochu”.
Usiadła skrzyżnie na łożu. Starając się nie myśleć o strachu, czyli po prostu nie myśleć w ogóle, gwałtownie rozerwała pudełko na strzępy odsłaniając jego zawartość. Przypominało to trochę przycinanie żywopłotu parą nożyc.

Porwana taśma zleciała na podłogę, nieporęczna pokrywka podążyła za nią. Kiedy tylko wieko odskoczyło, Eve została uderzona wonią prochu i zwęglonych kości. Z wnętrza puzderka spoglądała na nią para pustych oczodołów oprawionych osmoloną czaszką. Pośród nieskładnych drobin szarości dostrzegła inne kawałki ludzkiego szkieletu - fragmenty żeber, piszczeli, palców... bóg jeden wiedział czego jeszcze, a gospodyni nie miałaby nic przeciwko temu, żeby zachował tę wiedzę dla siebie. Musiała wznieść się na wyżyny samokontroli żeby nie krzyknąć i nie upuścić tego przeklętego kawałka tworzywa. Kobietą zatrzęsło na samą myśl, że jego zawartość mogłaby rozsypać jej się po całym legowisku. Wtedy też przez narastające odrealnienie przebiła się wrodzona spostrzegawczość. Eve dostrzegła rudy włos tkwiący pośród prochu. A potem kolejny. Znała ten odcień, kojarzyła go aż za dobrze z powodu wczorajszych odwiedzin...
Pierwszym wrażeniem po otwarciu pudełka był strach (trwająca ułamek sekundy fascynacja, istniejąca na jakimś nieświadomym poziomie nie warta jest wzmianki w takim momencie) Eve nie tylko była już w swoim nieżyciu członkiem Sabatu, ale i obejrzała chyba wszystkie filmy na netfliksie. Czy to jest “głowa ryby”? czy “chomika” przeznaczona dla niej? Po strachu o własną egzystencję, przyszedł niepokój: “- czy ktoś zespół moje maleństwa?!” - Eve nerwowo dłubała paznokciem w człowieczych resztkach, zupełnie jakby mogła w ten sposób sprawdzić do kogo należą… Wtedy wygrzebała rudą kudłę. Aż się uśmiechnęła… a zaraz potem parsknęła cynicznie nad własnym myśleniem życzeniowym. “- Taa jasne, Święta są wcześniej w tym roku i już dostałam Rudą na szufelce” - mimowolnie jednak rozmarzyła się zaraz po tym mentalnym autokomentarzu. Zsunęła się z łóżka trzymając ostrożnie pudełko, nie miała zamiaru zabrudzić wszystkiego. Stojąc kilka metrów dalej, obejrzała dokładnie pojemnik, szukała jakiegoś liściku, lub jakiejś innej wskazówki co do znaczenia tego wszystkiego

Coś znalazła. Z boku opakowania, przyklejona tą samą taśmą industrialną, znajdowała się mała koperta - podobna do tej, którą kobieta miała wątpliwą przyjemność otworzyć wczoraj. Po rozszarpaniu jej na kawałki, Eve trzymała w dłoni trzy polaroidy i wizytówkę. Ktokolwiek zrobił zdjęcia, miał spory talent i... jeszcze większe pokłady sadyzmu. Pierwsza fotka przedstawiała Rudą tkwiącą na drewnianym krześle. Takim, jakich używało się hen w przeszłości podczas więziennych egzekucji. Ujęta na zdjątku wampirzyca ziała agresją. Coś krzyczała. Motywem przewodnim drugiej fotografii także był krzyk, ale ta wersja rudowłosej pozbawiona była stereotypowej pewności siebie. W oczach dziewczyny kryła się beznadziejność, świadomość, że nikt nie przyjdzie jej na ratunek. Jej blade ciało, odarte ze wszekliej odzieży, zdobiły ciasno oplecione pasma wykonane z drutu kolczastego. Z żołądka, łokci i kolan wystawały długie, cienkie igły. Ostatnia fotka stanowiła wariację ulubionej tortury Sabatu - tylko, że rozgrzanych do białości prętów było za wiele nawet jak na gusta najbardziej ekstrawaganckiego biskupa. Ktoś wbił je pod każdym kątem. W każdą część ciała i otwór. Pomiędzy kawałkami metalu Eve wyłapała ciemniejącą karnację siostry - zdjęcie zostało zrobione tuż przed tym, jak Ruda zmieniła się w proch.

Eve nie uważała siebie za potwora. Po prostu nigdy nie była człowiekiem. Nie pamiętała niczego przed byciem wampirem, jej świadomość porostu włączyła się wtedy w czasie wygrzebywania się z ziemi i tak już zostało. Eve nie dążyła do przemocy, co nie oznacza iż nie czerpała przyjemności z zadawania jej wtedy gdy sytuacja tego wymagała. Zdjęcia powodowały u niej niepokój na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, nie chciała by być sama na miejscu Rudej - to była podstawa. Po drugie, coraz mniej rozumiała sens tego co tu się działo. To trochę overkill, ktoś kto może coś takiego zrobić z wampirem, po co komuś takiemu Eve? o co tu chodzi? ta niepewność była w istocie przerażająca. Sam widok Tortur Rudej dawał jakąś satysfakcję, z tej prostej przyczyny, iż głupawa wampirzyca została wymieciona z kalejdoskopu zmartwień Eve. Zdjęcia miały też w sobie pewien artystyczny charakter, Eve szybko strzeliła im foto ipadem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 01-08-2016 o 23:09.
Amon jest offline