Rany
Sybill strasznie rwały z bólu, sama próba podniesienia się przyprawiła ją o zawroty głowy i resztką sił zwalczyła omdlenie z bólu. Z ran sączyła się krew, jak woda z potoku. Każda próba zaciśnięcia rany po toporze kończyła się wytryskiem krwi z żyły gdzieś obok.
Axim zaczął przeszukiwać pomieszczenia, w miarę upływu czasu nerwowo wywracał szafki i meble. W jednej z szafek znalazł czyste bandaże, jeszcze w innej wytoczyła się buteleczka z miksturą leczniczą.
Esmond ze sztyletem w ręce minął Olafa i rzucił się na orka. Pchnął go mocno w brzuch przebijając się przez skórzaną koszulę i zanurzył ostrze w jelita. Chwycił sztylet obiema rękoma i pociągnął rozrywając skórę. Zielona krew bestii chlusnęła mu w twarz wraz z paskudnym odorem wnętrzności. Część jelit wyskoczyła na zewnątrz. Ork zawył z bólu wypuszczając jeden z toporów. Gniew i szał wstąpiły w jego ciało rozszerzając jego i już tak imponująca muskulaturę. Potwór złapał Esmonda za rękę, która próbowała wyrwać sztylet z wnętrzności. Sama siła chwytu zmiażdżyła mu nadgarstek, następne co Esmond pamięta to struga czerwonej krwi, gdy jego prawa ręka została odcięta toporem i poszybowała mu przed oczyma w bok budynku z mokrym pluśnięciem. Ból do nie zniesienia szarpał nerwami ręki, której już nie miał.
Olaf korzystając z chwili jaką kupił mu Esmond wykorzystał do rzucenia zaklęcia kleryka. Czerwona mgła spowiła ciało orka, który zdążył już okaleczyć maga i łapiąc ciężko oddech próbował własną ręką wsunąć wypadające mu jelita. Mgła przeszła przez jego ciało na wylot wysuszając go przez kilka sekund. W tym czasie Olaf złapał
Kargula za zbroje i słyszał jak przeklina, gdy odciągał go tuż przed tym jak potwór się zwalił w jego kierunku. Olaf czując wyssaną esencję życiową orka unoszącą się w krwawej mgle nad jego ciałem spojrzał się na krzyczącego Esmonda bez ręki, z kikuta lały się strumienie krwi, spojrzał na Kargula obficie wykrwawiającego się z ran na plecach, który tracił przytomność. Obaj w krytycznym stanie i na łasce jego zaklęcia. Co zrobi z mocą zdolną jednego uratować, a drugiego skazać na śmierć?
Acelia złapała za klamkę i szarpnęła za drzwi, które uchyliły się. Coś małego ruszyło się ciemnym pomieszczeniu, wydobył się gardłowy pomruk i coś błysnęło w kierunku elfki. Grot strzały błysnął w ciemności i wbił się w prawą pierś elfki przebijając skórę i mięśnie. Fala bólu rozeszła się po ciele.