Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2016, 23:37   #6
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację


Drzwi skrzypnęły przeciągle, wysyłając w eter jękliwą skargę dawno nieoliwionych zawiasów, trzymających się framugi pewno na przysłowiowe słowo honoru. Słowo honoru… czy ktokolwiek ze zgromadzonych pod ziemią ludzi pamiętał jeszcze czym ów wyświechtany zwrot był? Ren to nie obchodziło, przynajmniej nie w tej chwili.
Stanęła w progu i powiódłszy wzrokiem po obskurnym wnętrzu, zamrugała ze zdziwienia, jakby nie do końca dowierzając własnym oczom. Mrugnęła więc jeszcze raz, tym razem zamykając oczy na dobre trzy sekundy, lecz sztuczka ta nie odcinała od innych bodźców - ot choćby głośnego zawodzenia rozpłaszczonej na glebie zakonnicy.

Mania w swoim repertuarze posiadała całą masę skrzywień, odchyłów od normy, dewiacji i zwykłych przejawów pospolitego pierdolca, lecz zobaczenie jej na kolanach, zalanej łzami i z gilem obficie zdobiącym usta oraz brodę… na sam widok czarnowłosa prostytutka poczuła obrzydzenie.

Płacz zaliczano do oznak słabości, a je wykorzystywano bez litości i cienia zmiłowania, hołdując zasadzie jasno mówiącej kto winien stać u szczytu łańcucha pokarmowego, a kto robić za posiłek, bądź ewentualnie nawóz dla pokręconych skarłowaciałych i rachitycznych jak jasna cholera drzewek, porastających powierzchnię Paradaise City niczym wrzody parchatego kundla.
Słabi służyli silnym, istnieli tylko ku ich uciesze i wygodzie. Kto myślał inaczej szybko lądował na samym dnie, mogąc mówić o nieziemskim szczęściu, jeśli nie ciągnął za sobą parujących wstęg wyprutych jelit.

Czarna, wąska brew podjechała do góry, dając upust przepełniającej Ren konsternacji. Widok zawodzącej Siostry byłby nawet zabawny, gdyby piętro wyżej nie czekał Pan… a Pan bardzo nie lubił czekać. Nie czekając więc aż świętojebliwa kobieta zacznie wznosić modły i chwyci za różaniec, warknęła cicho do pilnujących tego kurwidołka strażników.
- Zaprowadzić je do Borgo - wskazała na znane już jak zły szeląg dziwki. Bliższy mężczyzna drgnął, niepewnym spojrzeniem wodząc od niej do towarzysza, aż finalnie obaj wzruszyli ramionami i przy akompaniamencie dość niewybrednych żartów wypełnili polecenie.
- Mania, wypierdalaj - warknęła kiedy tylko zostały same. Zachęcający kop pod żebra nadał ruchom leżącej nagłej dynamiki. Wciąż zaciągając i pociągając nosem, odczołgała się w ciemny kąt, a mamrotanych słów nie dało się rozpoznać. Brzmiało jak pieprzona modlitwa i nią zapewne było.
- Ciebie nie znam - ostatnie słowa skierowała prosto do “świeżynki”, zakładając ręce na piersi w geście wyczekiwania. Zmrużyła oczy, przyglądając się jej w sposób kojarzący się z ocenianiem towaru przed kupnem - Co to za cyrk, kim i skąd jesteś?

Nowa nawet nie próbowała z nią walczyć na spojrzenia. Szybko spuściła wzrok.
- Ja... Przysłała mnie Nie-Boska Mamuśka. Podobno... rzuca mnie na głęboką wodę. - nieśmiało popatrzyła na kobietę - Pani to Ren?

- Kim i skąd jesteś? - pytanie się powtórzyło. Tym razem jednak zadano je chrapliwym tonem na granicy irytacji. Rozległo się suche parsknięcie i w powietrzu zawisła ironia - A czy głęboką… zobaczymy. Jakie masz doświadczenie?

Nie było sensu kłamać w temacie doświadczenia, bo dziwka z pewnością mogła to ocenić. Chodziło więc o to, by skutecznie lawirować pomiędzy prawdą a kłamstwem. Zaczęła więc tłumaczenie od końca.

- Ja... nigdy wcześniej się nie... nie sprzedawałam. Robiłam to, ale... tylko z dwoma. I to nie naraz.
- nie musiała nawet udawać, że jest speszona, tak było w rzeczywistości - Wcześniej zajmował się mną brat. Żyliśmy w kanałach, ale potem brat umarł. I... musiałam sobie sama radzić. Ktoś mi powiedział, że lepiej dołączyć do burdelu niż dawać na boku. Mniejsze szanse, że ktoś mnie sprzątnie. No i mogę mieszkać na powierzchni. Kiedyś miałam na imię Tena, ale... to imię umarło z moim bratem. Teraz jestem SweetLie - przedstawiając się, po raz pierwszy podniosła wzrok na rozmówczynię.

Ren kiwała powoli głową, co jakiś czas poruszając palcami po ramieniu jakby grała na instrumencie. Bębniła opuszkami o skórę i zamierała w bezruchu, lecz każde słowo chwytała i uważnie przyglądała mu się zmrużonymi czujnie, zielonymi oczami.
Brzmiało wzruszająco aż zgaga łapała, kolejna łzawa historyjka i nieszczęśliwym dzieciństwie, trudzie oraz znoju, okraszona osobistą tragedią… zupełnie jakby do ludzi nie doszło jeszcze gdzie przyszło im żyć. Właśnie - żyć. Nie każdy miał tyle szczęścia, by dotrwać do wieku pozwalającym na samodzielne decydowanie o własnym losie.
- Taaaak - mruknęła leniwie, krzywiąc usta w czymś co przy dużej dozie wyobraźni, a także dobrej woli, dało się uznać za uśmiech - Dzieciństwo w kanałach… w takim razie czemu nie masz żadnych liszajów, parchów i deformacji? Dorastając w ścieku samemu zmieniasz się w szczura, niektórzy nawet porastają futrem. Byli tu i tacy… źle kończyli, SweetLie. Bardzo źle. A ty jak chcesz skończyć? - skupiła się na pierwszej części, na razie pomijając doświadczenie w najstarszym zawodzie świata.

- Brat o mnie dbał. Bardzo dbał. On mnie... no wiesz. - zrobiła wymowną ciszę. - A poza tym byłam jak relikwia. Dla niego i jego przyjaciół. Dbali o mnie wszyscy, jakby w ten sposób mogli ocalić własne dusze od regresu. Ale regres nadszedł. I skurwiła im się relikwia - uśmiechnęła się złośliwie, po czym wróciła do pytania Ren - Wszyscy skończymy tak samo. Bardziej interesuje mnie, co zrobić żeby ten moment odwlec w czasie. Dlatego tu jestem - popatrzyła na Ren z błyskiem satysfakcji w oku, jakby coś odkryła. Coś, czego szukała i... znalazła.

- Życie samo w sobie jest jak dziwka. Lubi się pierdolić po kątach, wredna suka
- Ren parsknęła przez nos, wreszcie uśmiechając się porządnie, od ucha do ucha, ukazując wyszczerzoną klawiaturę białych zębów - rzecz o tyle dziwna, że w dzisiejszych czasach mało kto zawracał sobie dupę pierdołami pokroju dbania o higienę, usta dla zdrowotności przepłukując regularnie wysokoprocentowymi trunkami i tyle. Było w tym uśmiechu coś niepokojącego, za bardzo przypominał szczerzenie się gotowego do ataku psa - Bez zbędnego pierdolenia, masz kiepskie referencje do tej roboty i to na tak ważny wieczór. Czystą cipką nie zwojujesz świata, daj mi jeden powód aby zabrać cię na górę. Jeden dobry, racjonalny powód… poza tym - zrobiła dwa kroki w stronę świeżynki, ściszając głos - Uma i Fetish mówiły ci na co się piszesz? To nie będzie ani miłe, ani przyjemne. Powiesz nie… ale nikt nie posłucha i dla przykładu rozerwą cię na strzępy po tym jak przeleci twoją dupkę każdy kutas w tych podziemiach. “Nie” tutaj nie istnieje. Jeszcze możesz się wycofać, zająć gotowaniem albo zatrudnić jako czyjaś dupa do sprzątania i ogarniania chałupy. To nie jest fucha dla każdego, jeśli koniecznie chcesz żyć ze swojego ciała, wybierz mniejszy kaliber zlecenia., stopniowo nabierz doświadczenia i wróć. Teraz skaczesz na głęboką wodę z kamieniem uwiązanym do szyi - zakończyła sucho.

Reakcja SweetLie nie była standardowa. Zamiast chować się do wewnątrz, jak można było spodziewać się po takiej świeżynce, ona wydawała się coraz bardziej śmiała. Patrzyła teraz Ren prosto w oczy. Nie bała się jej, to było czuć. Jakby... miała coś w zanadrzu.
- Myślisz, że chciałam być taka? - zapytała cicho - Wychuchana, zadbana... nigdy wolna? Nazwij to buntem lub... pokutą, wali mnie to. Wiem na co się piszę. I wiem, że dam radę. A co do techniki... możesz mnie zawsze poduczyć. - mówiąc to, wpiła się niespodziewanie w usta Ren agresywnym pocałunkiem.

Nim kobieta zdążyła zareagować, w drzwiach stanął jeden z bodyguardów Borgo. Facet, nawet jeśli był zdziwiony sceną, którą zobaczył, nie dał tego po sobie poznać.
- Szefu cię wzywa - zakomunikował krótko.

Uśmiech jaki pojawił się na gadzim pysku Ren był wyjątkowo słodki i uroczy. pasowałby do obrazków grzecznych pensjonariuszek z popalonych, zakurzonych książek, nie nagiej, naćpanej, żyjącej pod ziemią dziwki.
Oblizała wargi powolnym wystudiowanym ruchem i równie uroczo odparła:
- Nie możemy mu kazać czekać, prawda? - pytanie nie posiadało konkretnego adresata. W międzyczasie obwieszona łańcuszkami dłoń przejechała po piersiach SweetLie, badając ich fakturę i miękkość. Na chwilę kciuk i palec wskazujący ścisnęły sutek, sprawiając że zasterczał dumnie między bledszą kończyną.

- Zobaczymy na jak głębokiej wodzie umiesz pływać - z tą samą miną zabrała dłoń, odchodząc w stronę drzwi. Nim zamknęła je za sobą, rzuciła wesoło przez przerwę we framudze - Damy cię jako atrakcję wieczoru. Pies lubi takie wymuskanie czyścioszki.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline