Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2007, 19:26   #9
DoomThrower
 
Reputacja: 1 DoomThrower nie jest za bardzo znany
Lukas [2]

Nastał wieczór... Słońce leniwie chowało się za horyzontem, rzucając ostatnie, jakby pożegnalne promienie słońca, które i tak znikały w zastraszającym tempie. Przynajmniej dla niektórych...

"Wreszcie to cholerne słońce się wycofuje..." uradował się Lukas. Nikt nie przepada za nadmiarem skwaru, ale on był nader skrupulatny w tej kwestii. Ciemność od dawna go fascynowała, w całej swej mrocznej rozciągłości. Cień, dla prymitywnych, dawał schronienie przed żarem. Dla Lukas'a cień był czymś niemalże... żywym. Niby fakt, że zewsząd nas otacza, można z łatwością uzasadnić powołując się na prawa fizyki, ale chyba każdy odczuwa przed nim swoisty szacunek. Mrok kusi, ale i przeraża, a to z kolei daje dawki adrenaliny, bez których człowiek byłby tylko warzywem, zdanym na słońce. Lukas powolnym krokiem udał się do drzwi, starając się nie zawracać głowy nikomu z domowników. Jak zwykle, nie było żadnych problemów. Rodzice darzyli Lukas'a zaskakującym zaufaniem. Tym razem księżyc nie raczył zepsuć unikalnej nocnej atmosfery, co tylko bardziej uradowało Lukas'a. Podążając wzdłuż ul. Ściegiennego, nieuchronnie zbliżając się do centrum, jego uwagę ponownie przykuł zaskakujący, choć nie aż tak, co kilka dni wcześniej, fakt, że cienie wokół jego sylwetki zdawały się łopotać, niczym flagi na wietrze. "To tylko gra światła... Cholera, chciałbym się mylić.", pomyślał. Będąc w połowie drogi, zauważył, jak na przycmentarnym parkingu znów pojawiła się banda świeżo upieczonych dorosłych, z pod-tuningowanymi brykami za pieniążki wiecznie bogatych, i wiecznie zajętych rodziców. Lukas gardził nimi. Pewnie po części z zazdrości, ale znacznie bardziej z tego przeklętego pozerstwa. Atuty, nawet jeśli były nimi tylko żałosne pieniądze, na dodatek zdobyte przez kogoś innego, należało zachowywać, żeby zaskoczyć przeciwnika. Dla Lukas'a każdy był przeciwnikiem. Każdy? Sh'eenaz... Ona jedna nie. Pokazała mu jak bardzo się mylił... Nie każdy musiał być wrogiem. Nie każdy musiał być dwulicowy. Nie każdy chciał zniszczyć jego marzenia. Ale każdy mógł mu zagrażać, a to było ryzyko, którego nie chciał podjąć... Na szczęście, nie musiał.

Zamyślił się... Spojrzał na zegarek. 12:05. "Cholera.". Mimo, że przemożna chęć słuchania tych wszystkich bzdur wygadywanych przed 'młodzież', niesamowicie kusiła... [Takie informacje dało się sprzedać. Kto wiedział, władał.], nie chciał martwić rodziców. Wrócił do domu, przekonany, że matura poszła mu lepiej, niż powinna i zasnął snem sprawiedliwego... Na jego twarzy, jak zwykle, zakwitł uśmiech, który zdawał się mu naprawdę sprawiać wrażenie mrocznego, a w rzeczywistości nadawał jego twarzy wyraz... idioty.
 
__________________
LoBo

"Rzucę pawiem dalej niż widzę!"

Ostatnio edytowane przez DoomThrower : 14-05-2007 o 19:30.
DoomThrower jest offline