Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2016, 22:18   #7
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Po udanym szabrowaniu, zasnęliście koło siebie blisko kończącego swój żywot ogniska, ale nadal dającego żar, a noc na pustkowiach była rześka. Gdyby nie grube, wełniane koce jakimi poratowali was handlarze, z pewnością rano obudzilibyście się zziębnięci. Noc była spokojna, jedynie gdzieś daleko dało się słyszeć dokazujące kojoty lub jakiś tajemniczy rechot, lecz pilnujący i uzbrojony po zęby Floyd nie alarmował was, więc musiały to być zwyczajne, nocne odgłosy charakterestyczne dla tej części Ameryki. Post nuklearnej Ameryki.

Floyd obudził wszystkich dopiero rano, ale to Pablo był pierwszy na nogach i szykował wozy do podróży zaprzegając je w braminy. Krowy choć nie były najszybsze, były całkiem solidnym środkiem transportu dla tek dużej eskapady jak wy.


Podróż nie była najwygodniejsza, ale oferowanej podwózce nie zagląda się... pod wózek? Droga też pozostawiała wiele do życzenia. Trzęsło, bujało i wszystko was bolało - Krypciarzy nie nawykłych do takich "wygód", lecz ludzie z Kanaan wyglądali na całkiem zadowolonych z tępa podróży. Niejednokrotnie mówili że będą w Kryptopolis na czas, a jak dobrze pójdzie to może nawet szybciej.


Podróżowaliście z handlarzami z Kannan tak jak było zapowiedziane, cztery dni i byliście już blisko Kryptopolis, kiedy z pobocza padł strzał. Floyd który spał za dania bo w nocy pilnował obozowiska, pierwszy zaskoczył z bryczki, a Pablo przycisnął się do woźnicy. Kobiety schowały się za pakunkami, kiedy padł kolejny strzał, bardziej celny. Jedna z bramin padła, a wóz się zatrzymał. Pierwsza bryczka powożona przez Charlesa wyrwała do przodu, wystraszony bramin był nie do zatrzymania.

- To jeden strzelec? - zapytał Frank chowający się za unieruchominym wozem, obok niego siedział przeładowujący broń Thomas.
- Nie wiem. - odpowiedział mu tamten - To jakiś snajper, ale cela ma słabego.

Robert, czarnoskóry który już od początku był negatywnie nastawiony do wyprawy siedział cały czas na wozie, teraz tylko chowając twarz między nogami piszczał jak zbity pies. Jako że był jednym który się nie ukrył, strzelec obrał go sobie za cel. Kula gwizdnęła mu nad głową, lecz snajper znowu nie trafił. Floyd wyciągnął się po niego i z całej siły pociągnął go za ubranie, a potem opierając karabin o burtę dwukółki oddał na ślepo kilka strzałów w kierunku kamieni stojących nieco dalej. Czy strzelec był właśnie tam - nie wiedział nikt.

Pablo wyjął Mausera i również zrobił to samo co Floyd, lecz jego wystrzały były takie bez przekonania.
- Musimy coś zrobić, w końcu zacznie trafiać. - powiedział gdy zrezgynował z dalszego marnowania amunicji. - Musi być gdzieś za skałami.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline