Kiedy młody mag usłyszał głosy znajdujących się przed nimi ludzi w pierwszej chwili pomyślał o rabusiach zasadzających się na ofiary, lecz szybko tą myśl odrzucił. Tego pokroju ludzie nie zachowywali się tak głośno, co w sposób jednoznaczny eliminowało zagrożenie tego typu.
Źródłem hałasu okazała się para kobiety i jej słusznie podejrzliwego pracownika. Słusznie ze względu na specyfikę podróży między miasteczkami oraz zagrożeń na nich występujących.
Problemem owej dwójki okazało się koło wozu zapadnięte w błocie. Kastor wiedział, że Alcest poradzi sobie z problemem niemal natychmiast.
Kastor skrzywił się w cieniu kaptura, słysząc słowa stangreta, lecz skinął na brata.
- Pomóżmy - powiedział młodszy z braci natychmiast dostrzegając okazję do zastąpienia wędrówki przejażdżką na wozie.
- Pomożemy wam - odparł kobiecie, zaś jego głos niewiele tylko wybijał się nad szept. Mimo wszystko ciężko było go nie usłyszeć.
- Oczywiście, że pomożemy. W końcu nie wolno człowieka w potrzebie zostawić. Rach, ciach i będzie załatwione - odparł dobrotliwie Alcest rozjaśniając otoczenie promiennym śmiechem.
- Dokąd wiedzie wam droga, mili państwo? - zapytał cicho Kastor, gdy jego brat targał grubą gałąź do podłożenia pod koło. Jego działania były jasne. Zamierzał podnieść róg wozu z uwięzionym kołem i wsunąć pod nie drewno, w czym Alcest mu skrupulatnie pomagał.
- Ach, gdzie moje maniery... - uśmiechnęła się kobieta, na co jej stangret tylko mruknął pod nosem:
- A gdzie ich?
Chlebodawczyni go jednak zignorowała.
- Nazywam się Delfina Beutonn, a to jest pan Oolong, który pracuje dla mnie i mego męża. Mamy małe gospodarstwo w Szuwarach. I tam też wracam od córki, u której w odwiedzinach byłam. A Panowie?
- Podnieś - zwrócił się do Alcesta samemu chcąc podłożyć gałąź pod koło.
- Kastor. Zastąpię Heidina pod jego nieobecność - przedstawił się, zaś jego brat chwycił róg wozu.
- Ja jestem Alcest, jego starszy brat. Miło poznać - powiedział wielkolud, zaś młody mag spojrzał na niego z trudną do odgadnięcia miną.
- Och, czyli pan jest... magiem. - na chwilę zapadła niezręczna cisza, po czym kobieta znów się odezwała - To nasz Staruszek wyjechał? Myśleliśmy, że coś mu się stało tak nagle zniknął... No i zazwyczaj podróżował dyliżansem pocztowym.
- Nie wiem co się z nim stało. Mam nadzieję, że nic poważnego. Kiedy ostatnio widzieliście go państwo? Znam tylko przybliżoną datę zniknięcia - zagadnął będąc już przy temacie zniknięcia maga.
- My... raczej rzadko się widywaliśmy. - przyznała zmieszana kobieta - Proszę tego nie odczytywać źle, po prostu... ja kobieta prosta jestem, wierząca. O czym mi rozmawiać z takim umysłem?
Rozłożyła ręce i uśmiechnęła się przepraszająco.
Tymczasem stangret trzasnął z bata a muł pociągnął powóz. Dzięki pomocy Kastora i Alcesta udało się wydobyć go z błotnistej brei.
- Och, pięknie panom dziękujemy! - Delfina klasnęła w dłonie. - W ramach podziękowania zapraszam panów na obiad, gdy tylko dotrzecie do Szuwar. No i właściwie... powóz nie jest duży, ale miejsce dla jeszcze jednej osoby się znajdzie. Niestety, obu panów nasz stary Gutek nie pociągnie. Gdyby więc jeden z was chciał...
Alcest szturchnął przyjaźnie brata.
- Jedź - powiedział, po czym dodał z troską - Odpoczniesz, a ja będę szedł szybciej i też niedługo cię dogonię.
Najmłodszy z rodzeństwa krótko się wahał. Skinął głową wielkoludowi, a następnie zwrócił się do podróżnych:
- Dziękuję bardzo za propozycję. Przyjmuję - rzekł cicho.
- Do zobaczenia na miejscu - rzucił do Alcesta.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |