Arianne de Lenfent
Siedzę w obskurnej celi rozmyślając o końcu moich dni. Zapewne będzie to niedługo. Towarzystwa dotrzymuje mi jeden szczur i do tej pory nie mogę się zdecydować czy jest on denerwujący czy irytujący w tym swoim skrobaniu pazurkami po kamieniach. Dał by już sobie spokój ten dźwięk doprowadza mnie do obłędu. Muszę wprowadzić poprawkę ja tu nie umrę tylko popadnę w obłęd. To chyba gorsza perspektywa. Mam nadzieję, że jednak reszcie udało się uciec. Nie widziałam ich tutaj więc kto wie? Tak pogrążona w myślach słyszę otwierające się drzwi. Jacyś szczęśliwcy dzisiaj widocznie wyjdą. Zamykam oczy, wzdycham i opieram się o ścianę. - Arianne de Lenfent...
Że niby ja? Mam nadzieję, że to nie jest pomyłka. Wstaję i kieruję się do otwartych drzwi. - nie mam pojęcia, po co mu tak mizernie wyglądająca suka.
Patrzę na dozorcę z pogardą. Niech się grubas modli by mnie gdzieś po ciemku nie spotkał bo następnego wschodu słońca nie dożyje. Idę za nim do jakiejś komnaty gdzie siedzi z winem jakiś dobrze ubrany fircyk z masą złota. Ciekawe czy zauważyłby gdybym mu coś podebrała? Słucham jego przemowy. W co on wierzy? Myśli, że nasze słowo jest coś warte czy co? Każdy wie, że nam nie można ufać. I szczerze mówiąc to słusznie. A w ogóle to kim on jest? Widząc, że nikt się jakoś nie kwapi przemową decyduję się odezwać.
- Z całym szacunkiem hrabio - kłaniam się i akcentuję słowo hrabia - ale może powiedziałbyś kim jesteś. Przepraszam za moje jakże nie taktowne pytanie ale jestem nowa w tym mieście (Ta jasne już kilka lat tu siedzę ale on o tym wiedzieć nie musi - myślę) i tak się złożyło, że twojego szacownego nazwiska jeszcze nie słyszałam nad czym mocno ubolewam zwracając uwagę na fakt twojej szczodrobliwości i łaski.
Tyle wazeliny w dwóch zdaniach jeszcze chyba nigdy nie umieściłam. Na swojej twarzy przywołuję maskę pokory i szacunku z odrobiną ciekawości. Niech myśli, że ma mnie w garści.
__________________ :swir: I don't suffer from my insanity, I enjoy it. :swir: |