Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2016, 23:07   #1
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
[oWoD: Wampir: Maskarada] - Potomek Harpii [18+]

Siedzący w gabinecie David Whetstone podniósł zmęczony wzrok znad rozłożonych notatek. Zamknął pada, popiskującego cicho powiadomieniami o przychodzących wiadomościach. Gdzieś pod powiekami mignęły mu pamiętne negocjacje z Caroliną. Choć od tego czasu minęło kilka miesięcy, dla niego odbyły się one zaledwie zeszłej nocy. Pokręcił głową nie do końca wciąż nadążając za tym co opowiedziała mu stwórczyni… brzmiało to wszystko zupełnie nieprawdopodobnie. Nie miał jednak powodów by jej nie ufać. Jego rozmyślania przerwała sama Diaz, stając w drzwiach:
- Gotów na dalsze dyskusje? - pytanie retoryczne. Nie czekając na odpowiedź, podeszła do niego oferując niewielką szklaneczkę whiskey.
Ich plany rozszerzenia działalności kartelu i rozwoju handlu bronią nadal stanowiły oczko w głowie jego stwórczyni. Młody Toreador odebrał drinka i skinął głową, podejmując wciąż świeży dla niego temat:
- Racjonalnie rzecz biorąc nakłady stworzenia idealnej kopii dopalacza są bezsensowne.
Jeśli znamy, a znając nazwę znamy, główną substancję psychoaktywną, to możemy od razu zacząć od procesu syntezy.
- Carola usiadła przy biurku sącząc powoli własnego drinka. Obserwowała swojego potomka, na którym przeżycia ostatnich kilkunastu tygodni nie pozostawiły wielkiego śladu. Kosztował ją wiele. Liczne przysługi, liczne zaciągnięte długi. Skrzywiła się lekko. Wciąż jednak była przekonana, że jest właściwą inwestycją i zamierzała odebrać jak najwyższe odsetki. Gdyby nie to... Wampirzyca skoncentrowała się na słowach potomka:
- ... zaoszczędzimy kilka tygodni, tylko rozwój produktu będzie na żywym organizmie. Skład będzie się delikatnie zmieniał w trzech może czterech pierwszych partiach, aż dojdziemy do zadowalających wyników. Podsumujmy...
David wstał od biurka, podnosząc prawą dłoń i zaczął prostować kolejne palce:
- Zalety takiego rozwiązania to: dużo niższe koszty startu, dużo szybszy start, unikalna receptura, a nie kopia istniejącego produktu.
Podniósł drugą dłoń i również zaczął wyliczać:
- Wady to fakt, że pierwszy produkt może zostać negatywie przyjęty przez rynek. Nie będziemy posiadać zamiennika jeden do jednego. No i konieczność kilkukrotnego modyfikowania receptury przed uzyskaniem konkretnego rozwiązania.
Carolina słuchała pilnie jego wywodu, machając nogą założoną na nogę. Skinęła głową:
-Ok, to brzmi nieźle. Można dodatkowo zrobić najazd na pomniejsze gangi, które
zaczynają wprowadzać ten syf na rynek, przejąć towar i rozprowadzać go plus to co się uda wyprodukować w formie mieszanej pod wspólna nazwa w relacji kontrolowanej i.e. 2:1 a potem po pierwszej fali zredukować sprzedaż przejętego towaru i zwiększyć sprzedaż środka produkowanego przez nas. Co myślisz?
-Nie ryzykowałbym mieszania towaru nad którym mam kontrolę, z towarem z innych źródeł,
nad którym nie mamy kontroli. W zasadzie myślę, że 60-70% składu wysyntezujemy bez problemu. Jedno na co trzeba uważać, to żeby te 30-40% nie było śmiercionośne, co jest częstym problemem przy narkotykach i dopalaczach. Jutro ogarnę potencjalne zagrożenia.
-W porządku. Jeżeli jednak okaże się, że potrzebna jest pełna analiza to trzeba sprawdzić, gdzie jest możliwe jej przeprowadzenie. Pewnie w samej Wenezueli. Wtedy zorganizujemy wyjazd.

Po chwili krótkich kalkulacji dodała:
- A co do handlu bronią?
-Proces produkcyjny zakłada jakąś wydajność w odniesieniu do zużytych surowców.
Zazwyczaj mniej niż 100%, bo zawsze są straty, i więcej niż 80%żeby się opłacało.
CEO ma dostęp do wszystkich tych informacji, ze swojego biura. Musiałby zmienić założoną wydajność procesu z powiedzmy z 88% na 86%. Zapisać to na serwerach firmy. Później trzeba kupić usługi jakiegoś hakera, który włamie się na serwery placówki i zniszczy logi, oraz wcześniejsze wersje dokumentacji projektowej. Sam proces produkcji się nie zmieni. Ale z dokumentów będzie wynikać, że produkujemy mniej niż dotychczas. I teraz konkrety.

Młody wampir podszedł do biurka, na którym według jego wspomnień nie tak dawno negocjował ze swoją sire i zaczął zapisywać liczby na kartce.
- Mamy 1000kg surowców, produkujemy 880kg materiałów wybuchowych i 120kg odpadu. Na magazyn nasz człowiek przyjmuje 860kg materiałów wybuchowych i 140 odpadu. I tak codziennie. Po czym raz w tygodniu z magazynu wyjeżdża 980kg odpadu w których jest ukryte 140kg materiałów wybuchowych. Wszystko wydaje ten sam człowiek, który wcześniej przyjmował towar z produkcji. Odpadów nikt nie sprawdza, podlegają tylko przeważeniu, a w papierach wszystko będzie się zgadzać. Z firmy utylizującej odpady będziemy odbierać nasz towar. Będzie potrzebny jakiś układ, albo łapówka. Albo cała firma podstawiona, zarekomendowana przez CEO.
Odłożył długopis na miejsce i rozparł się na krześle dla gości.
- Gdy ładunki będą już na naszym magazynie, to wystarczy je zazbroić. W tym celu
potrzeba zdolnego elektronika i kilkuset zegarków. Albo odbiorników radiowych. Sprzęt całkiem legalny. W połączeniu z towarem z Ferrostaal da bomby wysokiej klasy. Detonowane zegarowo, lub radiowo. Generalnie możemy też uzbrajać rakiety samonaprowadzające, ale do tego potrzebne jest oprogramowanie, procesory, sterowniki
- mrugnął łobuzersko okiem i wtrącił - podobno wszystko to można wyciągnąć z Playstation 2. No i na koniec zdolny informatyk, który to zaprogramuje.
David sam był pod wrażeniem tego jak szybko wymyślił ten plan.
- Hakera, bazę, magazyn, firmę utylizującą - Diaz kiwała głową, w zamyśleniu patrząc na swoje szpilki - nie będzie problemów. Upchniemy to przez kartel. Oczywiście księżna T&T i książę w Wenezueli musieliby dostawać po działce, bo tak to działa…
Carolina podniosła głowę i popatrzyła na Davida błyszczącymi oczami. Na jej twarzy błądził leciutki uśmiech. Wyprostowała się i przeciągnęła jak kot.
-Chyba dość na dzisiaj? Za niedługo będzie świtać, a Ty niczego się nie uczyłeś
Złożył ręce na piersiach, uniósł lewą brew w geście zapytania i powiedział
- Przecież wczoraj uczyłem się twardych negocjacji - z jakiegoś powodu zaakcentował przedostatnie słowo.
Carolina uniosła brwi:
- Mhm… ale z jakim skutkiem? Czegoś się nauczyłeś, mi amado?
- Tego, że jeżeli coś idzie zbyt gładko, to oponent ma coś w zanadrzu. Coś co potrafi zachwycić i zbić mnie z pantałyku. Ale z porażki też można wyciągnąć naukę. Na przyszłość, kochana.

Carolina roześmiała się i obrzuciła spojrzeniem swojego potomka:
- No dobrze, wymigałeś się dzisiaj. Masz wolne do świtu. Od jutra działamy dalej. - uśmiechnęła się i wstała z fotela. Poruszając rytmicznie biodrami, przeszła obok fotela, na którym siedział David i przesunęła lekko palcami po ramionach wampira. Nie zatrzymując się dłużej, wyszła z biura.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 12-08-2016 o 00:01.
corax jest offline