Liska przysiadła na początku na ganku. Podparła dłońmi brodę i uparcie postanowiła czekać. W tym jednak nie była najlepsza. Czas się dłużył a każda minuta była niemalże jak jedna cała godzina.
Dziewczyna dla zabicia czasu zaczęła liczyć… deski na ganku, śruby w płocie…
Później ziewać.
Nucić.
Liczyć…
Minęło może z pół godziny gdy zrezygnowała wstała. Najpierw obeszła dookoła chatkę Redgara. Później zapukała jeszcze raz do drzwi. Tupnęła nóżką. Spróbowała zajrzeć przez okienko. Wzruszyła ramionami.
Nie było co tu dłużej kwitnąć.
Zgarniając pierwszy lepszy patyk narysowała na ziemi przed chatką wieżę maga i karykaturę szeryfa z mieczem i z golemem u boku, dodając do tego stópki i strzałki… dzieło było oczywiście iście artystyczne. Ale czy wystarczające by mężczyzna domyślił się o co chodzi?
Po tym wyruszyła w drogę powrotną.
W sumie… najlepiej było by powiedzieć szeryfowi, że nie zastała łowczego. A gdzie znaleźć szeryfa? Z całą pewnością pod wieżą!
Lisie aż szybciej zabiło serce. Przyśpieszyła kroku.