Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 16:39   #1
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
[oWod, Vampire:DA] Kronika Denemearca - Droga, 18+

The speech of a maiden should no man trust
nor the words which a woman says;
for their hearts were shaped on a whirling wheel
and falsehood fixed in their breasts.

Havamal af Odin




Atak nastąpił szybko i niespodziewanie, nie dając obrońcom szans na jakiekolwiek przygotowania.
Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Powietrze wypełniły gardłowe warkoty, ujadania, piski, chaos walki, krew na śniegu, ucieczka przerażonych obrońców i trupy poległych…

Wilczy zaśpiew zwycięskiej watahy niósł się daleko. Pieśń radości, wolności i siły. Bysior z białą łatką i szaro podpalana wadera sczepili się w krótkiej i brutalnej walce o dominację.
Samiec jednak przeliczył swoje siły. Wilczyca wciąż niepodważalnie była Alfą i nie pozwoliła na odebranie sobie pozycji. Okrwawione kły kłapały głucho nad pyskiem pokonanego, gdy wadera przygważdżała go do ziemi przednimi łapami.
Gdy w końcu odpuściła, basior odbiegł z podkulonym ogonem schodząc jej z oczu. Wadera poczęła powracać do ludzkiej formy

Szare oczy błysnęły jeszcze iskierkami podniecenia i topniejącego gniewu, gdy ocierała okrwawioną twarz.

- Oznaczyć teren i rozstawić straże. - rzuciła ku swoim kompanom. - Zostaniemy tu, by odpocząć.







Kilkanaście godzin później

Wysoki, długowłosy mąż wysforował się naprzód, z dala widząc swą domenę zamienianą w zgliszcza. Gniew zasłonił mu obraz, wizg nieokiełznanej wściekłości rozległ się w uszach. Zacisnął szczęki aż skóra zbielała, kłykcie w zaciśniętych pięściach chrupnęły złowrogo. Nim rozum rzucił wyzwanie jego impulsywności, wiking skorzystał z mocy Canarla.
- Pochowajcie się - warknął do zbliżających się kompanów, gdy gniew opadł i znowu zdolnym był mówić. Wskazał im wybrane przez siebie miejsca.
- Co uczynić chcesz? - spytał jeden z nich ściągając swego konia.
- Ci, co to uczynili zapłacą krwią… - już nie rozpacz, nie gniew pobrzmiewały w głosie woja lecz stalowe, napędzane nienawiścią postanowienie. - Czekać nam jeno trzeba… - uśmiech jaki wypełzł na jego oblicze zdawał się być nieczęstym gościem. - Ukryjcie się. Nie trzeba im wystawiać wszystkich asów w rękawie. Niech Odyn nas prowadzi!

Rozkaz z ciężkimi sercami wykonali.

Sam zsiadł z konia, puszczając go wolno.

Nie musiał czekać długo.

Nadeszli od zachodniej strony osady, rozglądając się czujnie. Cała piątka niepewna czemu w akurat to miejsce podążyła. Czwórka z nich pierwej stąpała, rozglądając się wokół. Ostatnia osoba idąc z tyłu, czujna, spięta, z brwiami zmarszczonymi w jedną kreskę.

Nie dając po sobie poznać zaskoczenia, Agvindur wyszedł do nich, zamykając całą piątkę w pułapce. Stanął na przeciwko sprawcy zniszczenia z nagim mieczem. Nie dając czasu na zebranie myśli ni na dysputy, rzekł jeno:
- Niðingr! Niðingr! Niðingr!
Przeciwnik uśmiechnął się złowieszczo i ruszył na jarla. Ten odpowiedział tym samym, a z kryjówek wyskoczyli towarzysze pana na Ribe by zająć pozostałych wrogów.

Dwójka walczących spięła się w pierwszych ciosach holmgang. Miecz o miecz zgrzytnął, siła potężnych ramion ciosała niemal iskry. Wzrok pojedynkujących spotkał się tuż tuż przy sobie.
A wtedy… dłonie i głowę Agvindura poczęła krwawa łuna oświetlać. Ciało dymić poczęło karmazynową mgłą.

Jarl miecz wypuścił...
 

Ostatnio edytowane przez corax : 13-08-2016 o 07:55.
corax jest offline