Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 18:03   #3
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Słońce



David stracił rachubę czasu pracując jak szalony nad możliwymi wariantami syntez. Przyjemność jaką czerpał z całego procesu spowodowała szybsze bicie jego serca. Gdy odłożył notatki do szuflady poczuł coś dziwnego. Coś czego do tej pory nie czuł. Był bardzo głodny i jednocześnie osłabiony. Otworzył Outlooka, ale jego myśli koncentrowały się jedynie na krwi i ssącym, ostrym jakby ciągnięciu w okolicach żołądka. Jego bestia szarpała się w jego wnętrzu. David ze zdziwieniem usłyszał swój pomruk. Rozejrzał się po pokoju mając wrażenie, że przed oczami ma lekko czerwoną mgiełkę. Ale oprócz światła z ekranu laptopa w pokoju panowała głęboka ciemność. Jeść! Jeść! Bestia rzucała się w jego wnętrzu. Myśli o mailach opadły jak jesienne liście. Jedyną myślą, trzeźwą myślą było jeść, pić, wgryzać się, polować.
Nie było nic ważniejszego niż to.
Wstał przewracając krzesło i wybiegł z pokoju. Wciągnął nosem potężny haust powietrza. Szukał zapach krwi.
Jego wrażliwe zmysły wyłapały dźwięki typowe dla domu. Ktoś się krzątał po salonie, słyszał ciężkie kroki dwa pokoje dalej. Wychwycił też plusk wody w basenie.
Ruszył szybko w stronę basenu, niemal pragnąc biec na czworakach, aby przyspieszyć, z każdym krokiem przyspieszając, byle szybciej i szybciej.



Wypadł z sypialnianej części willi i wpadł do niewielkiego korytarza prowadzącego na patio i basen. Zrobił zaledwie pół kroku gdy poczuł, że jego całe ciało jest w płomieniach. Nie fizycznych, ale ból jaki poczuł był jak wtedy gdy się poparzył jako człowiek. Jego wrażliwe oczy były porażone przez promienie słońca. Musiałeś zasłonić je ramionami. Ból, głód - przerażająca kombinacja, miałeś wrażenie, że jesteś rozrywany na milion kawałków od wewnątrz i zewnątrz. Panika narastała błyskawicznie. Błyskawiczny krok w tył. W zasadzie niemal wyskok… David uciekając panicznie przed promieniami słońca potknął się i padł na podłogę w korytarzu. Ból był straszny. Chciał zregenerować rany, ale potrzebował krwi. Spirala cierpienia się zaciskała. Zaczął szybko przemieszczać się w głąb domu, tam gdzie wcześniej słyszał dźwięki. Pokonał kilka metrów zanim podniósł się z czworaków. Gdzieś z tyłu, wokół słyszał zawodzący dźwięk. Nie wiedział co to, ale dźwięk podążał za nim. Usłyszał zbliżające się szybko kroki, jakieś głosy wokół. Silne dłonie chwytające go. Jego całe ciało wygięło się w spaźmie bólu. Ktoś chyba go podniósł, gdzieś niósł. Coś gdzieś w głębi domu załomotało. Głosy nad nim brzęczały nieprzyjemnie, zmysł powonienia pochwycił w końcu znajomy zapach… znajomy… bezpieczny…. ból…. głód…
Davidem targały spazmy. Nie wiedział co się dzieje. Z dziąseł wysunęły się kły.
- Pić….
Nie wiedział, czy to co wydobyło się z jego ust było artykułowanym dźwiękiem, czy tylko pomrukiem. A może nawet warknięciem… Nie był nigdy w takiej sytuacji za życia… W zasadzie wszystkie części jego ciała mówiły mu, że umiera z głodu.
Przy ustach poczuł plastikowy dzióbek a zmysł powonienia powiedział jedno: krew. Czyjeś dłonie trzymały jego ręce i nogi w mocnych uściskach, więc nie mógł wycisnąć każdej kropli ściakającej mu powoli do ust. Kropla po kropli, łyk po łyku, głód się uciszał. Dźwięk jaki słyszał wokół - zaczął go rozpoznawać. To był jego głos, to był jego jęk. Jęk, który cichł w miarę jak świadomość wracała młodemu wampirowi. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą ściągniętą niepokojem twarz Caroliny i trzech jej ghuli. Carolina chyba coś mówiła i gdy się skoncentrował na jej ustach zaczął rozróżniać słowa:
- Ciiii, już dobrze, mi amado, jesteś bezpieczny… pij, najdroższy, ciii - wyciskała mu w usta torebkę krwi.
David połykał krew łapczywie. Wielkimi łykami, jakby bał się, że Carolina zabierze mu cudowny napój. W zasadzie zdawał się ignorować mentorkę w pierwszych chwilach. Dopiero gdy nasycił pierwszy głód powoli wracały zmysły. Oczy, oślepione słońcem zaczynały rozpoznawać kształty. Łyki stały się mniejsze, a wyraz twarzy wampira powoli z bestii przechodził najpierw w uczucie ulgi, a później w uczucie zażenowania.
Czuł, że oparzenia słońcem się zasklepiają, wróciła mu świadomość. Był zmęczony. Carolina zrobiła gest i ghule puścili młodego wampira. Carolina wzięła go w objęcia i pogładziła czule po głowie i policzku.
- Dasz radę iść? - spytała spokojnie.
Spróbował wstać. Miał wrażenie, że było to łatwiejsze niż odpowiedź na pytanie Caroliny. W uszach nadal brzmiało mu echo jego jęku. Zakołysał się i ścisnął mocno swoją mentorkę. Cała sytuacja mu uwłaczała. Stracił całą swoją godność. Coś w nim pękło. Żałował, że widziała go w takim stanie. Powoli z jej asystą zrobił krok do przodu. Był wyczerpany. Choć ból ciała był praktycznie niczym, w porównaniu z tym jaki ból rozdzierał jego umysł.
Carolina zaprowadziła Davida do swojej sypialni i pomogła mu ułożyć się na łóżku. Zdjęła mu buty, przykryła i ułożyła obok, zostawiając jednak między nimi nieco przestrzeni. Nie chciała go osaczać wtedy, gdy był słaby, ale chciała mieć go na oku.
Przesunęła dłonią po jego twarzy, opuszkami zamykając mu oczy.
- Śpij, mi amado. Porozmawiamy wieczorem. - wsunęła palce w łódeczkę jego dłoni, by
wiedział, że jest blisko i poczekała aż się w końcu rozluźni.
Ścisnął mocniej jej dłoń i niemal natychmiast zasnął.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 14-08-2016 o 10:31.
Mi Raaz jest offline