Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 18:34   #21
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
2 Miesiąc 212 roku AL
17 dzień miesiąca, godz. 20.00
Ziemie zachodnie
Reaver’s Rest


Horton był w sumie zadowolony z tego, jak przebiegała dotychczas uroczystość. Nie wszystko było idealne, to prawda. Zarówno Roger Tarbeck, jak i młodszy z synów Farmana byli wyraźnie niezadowoleni z miejsc, na których siedzieli, tego jednak można się było spodziewać. Z kolei proszenie Eleanor przed ucztą o zajęcie się Kenningiem było kompletnie bezcelowe. Zarządca zdusił w sobie nerwy. Nie lubił, kiedy coś szło nie po jego myśli, a jeszcze bardziej nie lubił, kiedy ludzie nie wykonywali jego poleceń. Z drugiej strony, przynajmniej Snow miał rozmówczynię. Pozostawało liczyć na to, że nie nazbyt męczącą. Może chociaż on wyniesie z tej wizyty miłe wspomnienia.

Skończył klaskać i poprawił na sobie ubranie. Ubrał się w pikowany lniany gambeson, założony na haftowaną, kremową koszulę. Zarzucił na to rycerski wams ze złotogłowiu, z naszytym na piersi herbem swojego rodu. W polu brunatnym na złotym skosie lewym widły barwy czarnej. Alerie była ubrana bardziej kolorowo, w suknię w kolorze morskiej zieleni. Pojedynczym elementem jej ubioru odnoszącym się do heraldyki któregoś z rodów, z którym była związana, była stylizowana na symbol jej męża ciemna szpila do włosów.

Haigh nie jadł póki co zbyt wiele, skupiając się raczej na przedstawieniu, a przede wszystkim pozostałych zasiadających na podwyższeniu. Skubał machinalnie jagnięce żeberka, wpatrując się uważnie w to, co robił bard. W duszy modlił się do siedmiu, aby niczego nie zepsuł.

Wyglądało jednak na to, że Vaenor chociaż raz postanowił posłuchać czyichś argumentów i wykonał dobrą robotę. Horton przywołał skinieniem sługę i kazał mu zanieść bardowi złotego arborskiego. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy służący odszedł. Poprosił szeptem żonę, żeby zagadał naburmuszonego Kenninga i odwrócił się do lady Sarsfield.

- Vaenor ma piękny głos i talent do tworzenia przedstawień - zagadał do wdowy i szeptem poprosił sługę o butelkę wina. - Lady, czy pozwolisz, abym usłużył ci, napełniając twój kielich?

Kobieta skinienem głowy dała swoje przyzwolenie uśmiechając się lekko do Hortona - Ser, sprawiacie mi wielką radość tym gestem. Nie wiem, jak będę mogła się odwdzięczyć -

- Wystarczy mi twoja wdzięczność lady, a także możliwość upamiętnienia i wspomnienia o tych wszystkich, którzy oddali swoje życie za prawdziwego króla, na Polu Czerwonej Trawy i podczas całej tej wojny. - Nalał lady Sarfield wina do pucharu. Słyszał, że Kenning dał się zagadać. - Nie możemy dopuścić, aby do podobnej bratobójczej wojny doszło po raz kolejny. Nasze pokolenia straciły wiele, ale kolejne nie powinny ponosić takich poświęceń. Proszę popatrzeć - wskazał palcem Tarbecków, najpierw lorda Forleya i jego żonę, a potem jego naburmuszonego brata i jego syna. - Tarbeckowie podzielili się w obrębie jednego rodu, stanęli po obu stronach tego konfliktu. A Presterowie i Kenningowie? W bezchmurny dzień z murów Kayce widać zarysy Feastfires. Żyli obok siebie, a nagle ruszyli na siebie z ogniem i mieczem. I to wszystko tylko dlatego, że jakiś bękart ubzdurał sobie, że powinien być królem, bo jego nieszczęsny ojciec dał mu do ręki stary miecz. Powinniśmy zachować pokój pomiędzy sąsiadami, tak, żeby Sarsfieldowie i Seaverowie nie stanęli przeciwko sobie. To trudne, szczególnie dla reszty mojej rodziny - skierował wzrok na szczyt stołu. - Moi krewni wciąż za bardzo trzymają się przyjaciół, którzy zawiedli i dawnych dni. Pora na zmianę warty i nowych przyjaciół. Chcę obiecać, że dopóki jestem w Reaver’s Rest, zadbam, aby pomiędzy naszymi rodami nie dochodziło do waśni.

Kobieta patrzyła na niego uważnie, studiując go dokładnie. W końcu odezwała się spokojnym głosem - Dobrze powiedziane Ser Haigh. Kolejna wojna domowa jest nam niepotrzebna i na całe szczęście Namiestnik zdołał szybko zakończyć tą zeszłoroczną awanturę. Co do spokoju między sąsiadami. Wojny się zdarzały w przeszłości, będą i w przyszłości. Proszę mi wybaczyć, bo chociaż wierzę w wasze intencje, to niestety Ser nie jesteście Lordem tego domu. Stary Simon Seaver ma tu najwięcej do powiedzenia. A później będzie to Seathan. Jeżeli oni zdecydują, że wasz ród udaje się na wojnę … cóż. Dziękuję jednak za pańską deklarację -

- Nie zawsze wszystko jest takie, jakie się wydaje - Uniósł kielich w toaście. - Ale to prawda, że to oni stawiają pięczęć pod traktatami. Z mojej strony obiecywałem i obietnicę pozostawiam, że postaram się odwodzić ich od nieprzemyślanych koncepcji w stosunku do twojego domu. - Zamilknął na chwilę i widząc, że wszyscy już usiedli, powstał od stołu i uniósł swój kielich. - Wznoszę toast za wszystkich tych, którzy oddali życie, by ich rodziny mogły nie doświadczyć wojny i głodu! - zawołał donośnym głosem.

Goście, którzy usłyszeli jego toast, zarówno siedzący na podwyższeniu, jak i ci na tyle zaszczytni, by siedzieć blisko niego, wznieśli toast, jedni szybciej, drudzy wolniej, z różnymi minami. Wszyscy jednak tak uczynili. Lady Sarsfield uważnie go obserwowała, ale zareagowała jedynie nieznacznym skinieniem głowy.
 
Fyrskar jest offline