Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 20:23   #22
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Sala Rycerska,Wesele, około 21 godziny.


Goście bawili się doskonale, gdy siedzący na podniesieniu Lord Simon wykonał delikatny gest dłonią. Stojący obok niego herold kiwnął głową, a strażnik przy drzwiach uderzył w gong wymuszając w sali ciszę. Wszyscy obserwowali starego przywódcę rodu Seaver. Ten najpierw pociągnął solidny łyk swojego wina, potem odkaszlnął lekko w bok i odezwał się głosem twardym i nawykłym raczej do wydawania rozkazów niż udzielania przemówień.

-Dziękuję w imieniu młodych za liczne przybycie i zgodnie z tradycją obdarowanie ich - mówiąc to wskazał na prezenty od gości stojące z boku sceny.

-I chociaż również zgodnie z tradycją przekazałem coś młodej parze, chciałem dać jeszcze jeden prezent. Jest on specjalnie dedykowany dla mojego wnuka Seathana - po słowach seniora herold zadzwonił trzymanymi w ręku dzwoneczkami. Chwilę później drzwi do sali rycerskiej zostały otworzone przez żołnierzy w odświętnych barwach a do sali weszło 3 gwardzistów. Jeden z nich na poduszce niósł potężny dwuręczny miecz. Ostrze było utrzymane w doskonałym stanie, rękojeść choć prosta i wytarta, nadal była w dobrym stanie. Jedyną ozdobą pozostawała zrobiona z wielorybiej kości głowa gryfa. Po sali rozległ się szept, gdy zebrani pojęli co widzą przed sobą.

"Żałobne Ostrze" nazwa odbijała się echem od ścian tej sali. Rodowe Valyriańskie ostrze Seaverów. Ich największy skarb. Ludzie gotowi byli wcześniej sprzedać w niewolę swoich niż skalać Valyriańską stal. Gwardziści na baczność stanęli przed swoim Lordem, który podniósł się, a za jego przykładem poszli pozostali obecni na podwyższeniu.

Simon długo obserwował ostrze. W końcu jednak włożył je do pochwy, którą jak się okazało miał przy sobie. Potem odwrócił się w stronę swojego wnuka.

-Choć władzę obejmiesz dopiero po mnie, już dzisiaj chciałem przekazać w twoją pieczę jeden z naszych największych skarbów. Valyriańskie ostrze, nasz rodowy miecz, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Od dziś ... Żałobne Ostrze jest twoje - dziadek z namaszczeniem przekazał Seathanowi miecz, który ten przyjął lekko zbaraniały.

Sala przyjęła to brawami. Chociaż tylko niektóre twarze zdradzały zrozumienie prawdziwego znaczenia tego gestu. Simon Seaver uznał swojego wnuka obrońcą rodu. Wszakże po co przekazywałby mu ten miecz?

Po tej krótkiej ceremonii impreza wróciła na swoje dawne tory.

Wzrok Ser Craiga wędrujący po sali ponownie spoczął na opalonym rycerzu. Tym razem ten jednak zauważył go i podniósł swój kielich w niemym pozdrowieniu, uśmiechając się do byłego opiekuna Mildrith. Ani twarz, ani nic innego nie wydawały się jednak Caldwallowie znajome, dlatego po chwili powrócił do rozmowy z otaczającymi go osobami.

Veanor szykował się do drugiej części występu gdy podszedł do niego człowiek wyglądający na wojownika.

-Chass Cook- przedstawił się. Ton jego głosu, ani mina nie spodobały się bardowi ani na trochę. Jego instynkt wył ostrzegawczo -Czy zechcesz bardzie dołączyć do moich towarzyszy na chwilę na dziedzińcu? Chcielibyśmy usłyszeć jakąś pieśń. Mamy monety - po tych słowach człowiek ten uśmiechnął się, a sieć jego blizn na twarzy ułożyło się w naprawdę nieprzyjemny wzorek.

Mildrith obserwowała Eleanor i Uśmiechniętego Wilka. Chociaż starszy rycerz z początku wydawał się trochę znudzony i najwyraźniej uczestniczący w rozmowie jedynie ze względu na wychowanie, obecnie mocno się ożywił. Gestami i przy użyciu zastawy tłumaczył jej najwyraźniej jakąś bitwę, w której uczestniczył. Przyszła Lady Seaver mogła się jedynie domyślać, że buelka wina, która właśnie rozbijała kielichy musiała reprezentować Snowa i jego jazdę. A jednak ... Eleanor robiła do niego "maślane" oczy! Trzepała rzęsami i generalnie próbowała zwrócić na siebie jak największą uwagę. Poza tym była faktycznie zainteresowana tym co mówił Ser Adden.

Co najwyraźniej wpłynęło również na niego, ponieważ zaczął rozmawiać z nią dłużej, uśmiechał się do niej ciepło i wyglądał na dumnego. "Niczym Ser Lanelot, który odnalazł swoją Qinevr". Przemknęło jej przez myśl.

Seathan patrzył zafascynowany na swoje nowe ostrze. Dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę, że dziadek położył mu rękę na ramieniu.
-Jesteś naszą przyszłością Seathanie. A teraz będziesz także naszym obrońcą. Obawiam się, że ja już nie nadaję się do tej roli. - po tych słowach dostał ostrego ataku kaszlu. Zaraz doskoczył do niego jego wierny sługa wzywając do pomocy Maestra.

Ser Haigh również obserwował zachowanie Eleanor. On jednak miał również możliwość usłyszenia strzępów rozmowy. Wychwytywał je jednak tylko kątem ucha, co ciekawsze rozmowy.

-Mój brat był ranny i zniesiony z pola przez wiernych żołnierzy - gdy usłyszał te słowa Snowa, pochylił się lekko jakby mając nalać sobie wina, jednakże zafascynowany przebiegiem bitwy, o której jedynie mógł usłyszeć z daleka. -Mieliśmy przewagę nad Żelaznymi, ale ... - przez chwilę ich rozmowa została zagłuszona przez ogólny zgiełk, po chwili jednak dało się słyszeć dalszy jej przebieg -Konie były bezużyteczne ... Biegłem, a moi ludzie pobiegli za mną ... potem ruszyli inni nasi ... Proste uderzenia ... Lewo, prawo ... unik ... lewo, prawo, unik ... uderz! Ich dowódca padł zalany krwią ... - dalsze rozmowy były niemożliwe do usłyszenia, gdyż zafascynowana Elanor nachyliła się jeszcze bliżej rycerze.

Na całe szczęście Gareth Kenning zajął się rozmową z żoną Hortona i nie zwracał większej uwagi na siedzącą obok niego dziewczynę, choć od czasu do czasu zerkał ze wzrokiem pełnym pogardy na bękarta z Północy.

Tymczasem rozglądając się po sali można było zauważyć, że Lord Fowler i Roger Tarbeck zniknęli gdzieś z sali, najwyraźniej musząc zażyć trochę świeżego powietrza ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline