- Próbowałem, lecz nie zdołałem zmrużyć oczu. Myślałem nad słowami, które mi przyniosłeś od Cynthionixa. Ruszymy w stronę mojego miejsca urodzenia – wioska na pewno Ci się spodoba. Spokój przyrody mąci wyłącznie śpiew ptaków – zaakcentował Astegor słowo „mąci” dając wyraz temu, iż jest to kraina w sam raz dla takiego osobnika, jakim był elf. Febrin jednakże nie dawał wiary w to, by w świecie ludzi były jeszcze takie miejsca. Nie skomentował jednak tego. W ogóle należał do uczynnych i tam gdzie trzeba było działać, starał się nie tracić czasu na zbędne gadanie. - Zajmie nam to, o ile mnie pamięć nie zwodzi, jakieś trzy dni. Piechotą i z tydzień by zeszło. Chodźże, wykminiłem wierzchowce. Nie są to wprawdzie prawdziwe rasowce, lecz uniosą nasze zady tam gdzie nam się żywnie spodoba. – zapewnił ochroniarz. Febrin kiwnął tylko głową. Wkrótce mieli za plecami wioskę i…ogon w postaci dwóch jeźdźców – jeden wyglądał na człowieka, drugi nie…
__________________________________________________ _______________
Wysoko jednak ptaszyska nie uleciały. Zatoczyły łunę w powietrzu i zanurkowały w stronę „Zielonookiego” i Harpina. Z znienacka ku oczom kruczej ławicy ukazał się kolejny cel. Zza krzewów wyskoczył Johan ściskając w dłoniach zasłużony w boju miecz. Stanął mocno na nogach, rzuciwszy kolejne przenikliwe spojrzenie po krasnoludach i przyjął pozycję bojową. Khazadzi unieśli w górę swoje bronie – Bogrim rodzinny, nieskazitelnej roboty topór, Harpin natomiast pięknie rzeźbiony tajemniczymi rysami młot. Finał walki, choć nie bez obrażeń, był raczej oczywisty. Drapiącym i dziobiącym udało się pozostawić pamiątkę Bogrimowi na lewym policzku tuz nad granicą zarostu, Harpinowi kilkoma dziobnięciami naznaczyli czoło, Johanowi oberwało się najgorzej – oprócz licznych dziur w ubraniu (jeśli raziło go to w jakiś sposób) został poskubany oraz poszarpany na ramionach i rękach. Martwym ptakom gasły oczy, robiąc się na powrót czarne. W mgnieniu oka ulatywały też z ciał poległych ciemne mgiełki. Wprawdzie opadł bitewny kurz, lecz nie dzierżone oręża. Przeciwnicy, którzy jeszcze przed chwilą walczyli po jednej stronie, teraz badali się cierpliwie. Pierwszy odezwał się…
__________________________________________________ _______________ Joachim i Bohdan
Dali mu wody. Łapczywie nabierał jej do ust. Zakrztusił się, uspokoił. Polał czoło. Dopiero teraz spostrzegł, że przyglądają się nieznajomi. Usłyszał ponownie pytanie – Kim jesteś i jak znalazłeś się na drodze? – chwilowe otępienie minęło i mógł odpowiedzieć na pytanie…
__________________ Może chcesz zagrać w sesję on line za pomocą programu OPENRPG albo FANTASY GROUNDS - napisz na moje gg 5192232 |