Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2016, 00:19   #16
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Pancerz rzeczywiście zaamortyzował uderzenie z powodu bezwładności przy skoku do nadświetlnej. Yrhtun posiadający prawidłowe odruchy napiął przy tej okazji wszystkie mięśnie.
Ból jaki odczuł w boku klatki piersiowej sprawił, że pociemniało mu w oczach. Zacisnął zęby tak mocno, że zazgrzytały o siebie.
Coś z żebrami, jak nic przemknęło mu przez myśl. Początkowo rzeczywiście to zignorował, teraz ból narastał. Żeby być na chodzie musiał ograniczyć się do płytkich oddechów. Co sprawiało, że jego wydolność znacząco spadała. Miał ochotę się pomasować po żebrze, ale w tym momencie pancerz to utrudniał. Westchnął z tego powodu, ale zaraz się skrzywił z bólu. Odruchy były silniejsze od potrzeb. Chciał się roześmiać z sytuacji w jakiej się znalazł, ale tym razem zdołał się opanować.
Pozwolił sobie jedynie na ciche przekleństwo w turiańskim.
Spojrzał na leżącego Salarianina. Nie odebrał mu wcześniej tej karty, ponieważ chciał mu dać szansę na przeżycie, gdyby trzeba było nagle ewakuować okręt. Teraz dużego wyjścia nie było. Yrthun miał odbić okręt i zamierzał to zrobić tak by cywile ponieśli jak najmniejsze koszty.
Zabrał kartę od technika i włożył do schowka na udzie.
- No dobra. Mam do załatwienia spory oddział uzbrojonych po zęby batarian, nie mogę liczyć na wsparcie Czarnej Straży czy kogokolwiek z Tarquina, mam prawdopodobnie pękniete żebro bądź dwa, muszę uważać przy każdym poruszeniu się… Cóż, Kentin i tak uzna, że włączyłem ustawnienia na łatwym… - uśmiechnął się pod nosem. Zerknął na migające gwiazdy za iluminatorem.
- Przynajmniej grafika jest na uber - dobry humor go nie opuszczał.
”Kurde, ale kto montuje iluminatory w korytarzu technicznym, przecież to… słabość konstrukcyjna” - dodał w głowie charakterystycznym syntetycznym głosem. To była jego ulubiona z wielu opowieści jakie im opowiadała mama.

Humor się go trzymał, ale nie pozbawiał profesjonalizmu. Podszedł do ostatniego z wyjść w tym korytarzu. Uważnie przyjrzał się terminalowi. Byłoby dobrze się dowiedzieć, co jest po drugiej stronie.
Przejechał kartą po czytniku i drzwi maszynowni rozsunęły się. Wszedł do środka i ruszył szerokim na prawie cztery metry chodnikiem.

Wydawało się, że nie było tam ani jednej żywej duszy. Przez całą przestrzeń maszynowni niósł się szum poruszających się mechanizmów. Rozpraszał, ale sprawiał, że na pewno nikt nie usłyszy jego kroków. Yrthun szedł i gdy skręcił wraz z chodnikiem w prawo dostrzegł wtedy na podłodze wyraźnie widoczne ślady krwi. Sądząc po kolorze, nie były one ani asari ani turiańskie.

Zacisnął i rozluźnił pięści. Nie było na co czekać. Wyciągnął dominatora i ruszył wzdłuż śladów juchy. Przy okazji starał się rozeznać maszynach w około. Miał zamiar w miarę możliwości poszukać czegoś, co mogłoby czasowo wyłączyć zasilanie na mostku i okolicach. Ograniczenie widoczności na pewno będzie działało na jego korzyść.

Krew doprowadziła go do ciała turiańskiego inżyniera, który w dłoni wciąż kurczowo trzymał jakieś narzędzie z ostrym zakonczeniem, na którym widoczna była czerwona krew. Turianin został rozstrzelany, a ślady wskazywały na co najmniej dwóch napastników, z których najwidocznej jeden był ranny. Posoka jeszcze nie zakrzepła więc musiała to być świeża sprawa. Wtedy kątem oka zauważył ruch na drugim końcu chodnika, tam gdzie znów skręcał on pod kątem 90 stopni.

Miękkim ruchem przywarł do ściany i tym samym płynnym ruchem podniósł trzymaną w wyprostowanej ręce broń. Nadal miał ją ustawioną na ogłuszanie. Jego celem było złapania najpierw języka, zanim rozpocznie się rzeź. Mogło się okazać, że znajdzie się inna solucja niż wycięcie piratów w pień. Yrhtunowi daleko było do pacyfisty, ale nie czerpał przyjemności z zabijania. Nie dlatego, że żal mu było przestępców czy terrorystów. Po prostu uważał, że śmierć jest zbyt prostą karą. Był wielkim zwolennikiem karnych kolonii, gdzie trzeba było ciężko pracować w skrajnych warunkach. W ten sposób przestępca spłacał choć część długu wobec galaktycznego społeczeństwa. Co więcej, praca była istotnym elementem resocjalizacji i choć rzadko, to zdarzały się jednostki, które rzeczywiście wracały na dobrą drogę.
Dlatego, choć rzadko się to udawało, to to Widmo do samego końca liczyło na bezkrwawe rozwiązanie sytuacji.
Przesuwał się krok za krokiem w kierunku skrętu chodnika. Będąc już na jego skraju, skupił się i nagle wyszedł zza rogu gotów rzucić podniesienie na kogokolwiek w zasięgu wzroku.
I w tym momencie usłyszał wystrzał. I poczuł ruch przy policzku. Kula minęła go o milimetry. Miał przed sobą batarianina który przymierzał się do oddania kolejnego strzału... W niego!
Choć nie powinien to dał się rozproszyć. Odruchowo nacisnął spust, a następnie machnął wolną ręką wypuszczając przed siebie silną falę uderzeniową.

Strzał z broni przebił tarcze i trafił oponenta. To wystarczyło by zneutralizować go. Gdyby ten był sam. Za nim stało jeszcze dwóch. W ostatniej chwili Widmo zauważył, że ten stojący na końcu ma krwisty wykwit na boku, najpewniej po ciosie zadanym przez martwego technika.
[media]http://2new2.fjcdn.com/funny_gifs/Massive+particle+sim+magical+blast_4f6734_5949326. gif[/media]
Wyrobione przez lata odruchy zadziałały bezbłędnie. Moc biotyczna, którą uwolnił Yrthun wręcz zmiotła wszystkich batarian. Wszyscy trzej przelecieli kilka metrów w powietrzu i zostali z brutalną siłą rzuceni za barierkę chodnika, spadając dwa piętra niżej… Hałas maszynerii przytłumił ich krzyki.

Westchnął głęboko i natychmiast się skrzywił. Adrenalina buzowała mu w żyłach, ale nie była w stanie zamaskować bólu z klatki piersiowej. Pękniete żebra nie pozwalały o sobie zapomnieć. Rozejrzał się jeszcze dookoła uważnie i gdy mógł stwierdzić, że oprócz tej trójki nikogo tu nie było, podszedł do barierki by sprawdzić w jakim stanie są ci batarianie.

Dostrzegł tylko dwóch z nich. Każdy leżał w nienaturalnej pozie, jeden z nich trząsł się w konwulsjach pośmiertnych. Wychylił się bardziej i dostrzegł, że ten trzeci wkręcił się między tryby jakiejś maszynerii. Kentin pewnie by widział do czego służył mechanizm, który teraz miażdżył ciało pirata.
Lecz wychylanie się przez barierkę nie było teraz wygodne dla Yrthuna. Ból w klatce piersiowej nasilił się przez co musiał się wyprostować. Odwrócił się i dostrzegł jakiś panel sterowania oddalony od niego o kilka kroków.
Nie było na co czekać. Ponownie wychylił się przez barierkę i wyciągnął dłoń w kierunku leżących batarian. Jeden z jeszcze dychał, co było Widmu bardzo na rękę. Użył na nim podniesienia i ów zaczął się unosić. Kilka chwil później Yrthun przeciągnął pirata przez barierkę i rzucił obok terminala. Batarianin miał co najmniej przetrącony kręgosłup. Pozbawiony przytomności nadal dychał, choć pewnie krwotok wewnętrzny wkrótce go wykończy. Do tego czasu jednak był przydatny.
Turianin wyciągnął ku niemu dłoń i użył biotycznego spustoszenia. Sam podszedł do terminalu i uruchomił go. Sięgnął po kartę technika, mogła okazać się przydatna.
Zamierzał wyciągnąć jak najwięcej informacji się tylko da. Jeśli będzie taka opcja, to wyłączy wszelkie systemy, które nie zaszkodzą cywilom, a jemu pomogą wybić resztę pirackiej ekipy.
Po tym jak otworzyli do niego ogień, wszelkie humanitarne odruchy w nim zniknęły. Teraz pozostał tylko jeden cel:
Wykonać zadanie.
 
Turin Turambar jest offline