Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2016, 10:37   #5
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Pogawędki w basenie


Carolina w końcu odsunęła się od Davida, wymierzając mu lekkiego klapsa.

-Amado, czas wstać i zrobić coś konstruktywnego. - uśmiechnęła się i kwinęła głową - No, wstawaj leniu.
Otworzyła szafę i po chwili wynurzyła się z niej, z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Pokiwała na mężczyznę palcem.
-Popluskamy się.
Wiedziała, że musi zmusić Davida do wyjścia na basen i patio. Trauma poprzedniego dnia musiały zostać przełamane jak najszybciej. Inaczej strach przejmie kontrolę a oszalały ze strachu wampir, to nie jest los jaki miał się stać udziałem jej potomka.
David ociągając się założył spodnie.
- Wiesz, że w swoim CV w zaletach mam wpisane “Leniwy”. To zawsze intryguje pracodawców.
Rozejrzał się do okoła, po czym przypomniało mu się, że wczoraj pozbył się koszuli w ciekawych okolicznościach.
- Skoro wspólna kąpiel sprawi ci przyjemność. - Ruszył za kobietą.
Carolina ruszyła łapiąc go za rękę. Pociągnęła Davida prawie, że biegiem, aby nie miał czasu na typowe dla siebie analizowanie zagadnienia. Krótki odcinek hallu i wyjścia na patio przebyli w kilkanaście sekund, gdy Carolina z radosnym śmiechem nagle znalazła się za Davidem i po prostu go wypchnęła do basenu. Chwilę potem sama wskoczyła tuż obok niego.
Gdy minęli próg willi ciało Davida napięło się mimowolnie. Był gotów uciekać. Jednak moment zawahania trwał sekundę. Gdy wepchnęła go do wody szybko wypłynął i otrząsnął się niczym zmoczony pies. Gdy znalazła się obok niego uśmiechnął się.
Cały czas miał w sobie to uczucie każące mu sprawiać jej radość. Zadziornie pochlapał ją, po czym rzucił:
- Tak wampiry spędzają wolny czas?
- Tylko te, które umieją cieszyć się życiem, mi amado - odpowiedziała ochlapując go solidną porcją wody. Wykorzystując jego chwilowe oślepienie, zanurkowała. Poczuł jej dłonie przesuwające się po nogach i wędrujące w górę ud. Wypłynęła za nim. Unosząc się na wodzie, przytuliła do jego pleców, otaczając go w pasie ramionami. Cmoknęła leciutko kilka razy linię kręgosłupa.
- Nie każdy klan tak chce i potrafi. - wymruczała pocierając nosem po skórze jego pleców, ocierała się buzią jak kociak. - Pokusiłabym się o stwierdzenie, że wiele klanów, ze szczególnym uwzględnieniem Nosferatu, traci tę możliwość przy przemianie.
- W takim razie cieszę się bardzo, że spokrewniła mnie tak znamienita persona, z tak wspaniałęgo klanu.
Odbił się tak, żeby na chwiłę oboje znaleźli się pod wodą. David wykorzystał to i objął kobietę. Wynurzyli się, on płynął na plecach i przyciskał ją do klatki piersiowej. Dotyk jej mokrych włosów zaczynał go pobudzać i odziwo chłodna woda nie była problemem.


- Eh, dobrze, że nie jestem Nosferatu - dodał.
- No w końcu odrobina wdzięczności - zachichotała Carolina całując jego szyję.- Ja też się cieszę, że nie jesteś Nosferatu. To najbrzydszy, najpaskudniejszy klan ze wszystkich. Może dlatego, że jak to sami mówią noszą swoją bestię na zewnątrz. - palce Caroliny błądziły po twarzy Davida. - Są użyteczni, nie zrozum mnie źle. To cwane, bardzo dobrze poinformowane stworzenia. Ale daleko im do człowieczeństwa.
- A inni? Popwiesz mi o innych klanach? Czy wszyscy są wrogami? - swoim zwyczajem zanużył dłoń we włosach dziewczyny. Delikatnie ją pociągnął, a gdy pod wpływem tego ruchu się odsunęła, skubnął ustami jej dolną wargę.
- A może raczej mamy wśród nich kochanków?
Carolina mruknęła cichutko i mocniej opasała mężczyznę ramionami, splotła swoje nogi z jego.
Spojrzała na Davida z uśmiechem:
- Jak tak dalej będziesz robił, to rozmowa będzie musiała poczekać. - dłoń ścisnęła jego pośladek. - Mmmm, zobaczmy. - ta sama dłoń teraz delikatnie gładziła pośladek zamiast namiętnie go drażnić. - Ventrue to klan, który uważa się za władców i przywódców Camarilli. Często są to nadęte business monkies ale czasem zdarzają się też wśród nich prawdziwi liderzy. Warto ich obserwować i kiedy znajdziesz takiego, wejść z nim w układy. Ale to zazwyczaj sztywni i pozbawieni humoru nudziarze - przynajmniej z prywatnego punktu widzenia.
Podpłynął do brzegu cały czas przyciskając do siebie kobietę.
- Czyli biznesmeni, ale czasem też kochankowie. Może powinienem być Ventrue? - Przekomarzał się ze swoją stwórczynią. - W sumie jestem chyba sztywniakiem, co?
- Muszę sprawdzić, chwileczkę - sięgnęła dłonią do jego krocza i ujęła męskość w dłoń - nie - zrobiła poważną i profesjonalną minkę - to są niepotwierdzone pomówienia. - odsunęła dłoń jak gdyby nigdy nic.
Zaśmiał się głośno.
- W takim razie wymieniaj dalej. Może jednak gdzieś pasuję bardziej niż tutaj? - David obrócił ich, tak, że tym razem to ona miała ograniczone ruchy. Z jednej strony przyciskał ją David. Z drugiej strony brzeg basenu.
Carolina lekko ocierała się biodrami o Davida i marszcząc lekko brwi odpowiedziała:
- Hmm, dalej w tej kategorii mamy Tremere. Klan wampirzych magów krwi. Z nimi prowadzi się interesy najlepiej na odległość i nigdy, nigdy nie podaje się im dłoni albo umożliwia pobrania krwi. Zapraszasz ich do swojej domeny i posiadłości na własne ryzyko. Zdecydowanie nie bierzesz sobie z tego klanu kochanki czy kochanka.
- Taa, mógłbym być takim magiem. Czary mary i mogę buchać płomieniami z dłoni - dla podkreślenia swoich słów chlupnął wodą w górę. - Nadawałbym się na prestidigitatora? Wszak niektóre iluzje mi wychodzą. Hokus pokus. - Pociągnął delikatnie jej stanik, tak, żeby go rozpiąć.
Lekki ruch wystarczył by sznureczki bikini rozluźniły się, zdecydowanie nie potrzebował zwiększonej siły do tego triku.
Carolina leciutko zagryzła dolną wargę i popatrzyła na Davida:
-Amado, masz ręce prawdziwego magika - powiedziała tuszując śmiech lekkim sarkazmem i mrugnęła - ale sam talent nie wystarczy. Trzeba ćwiczyć i ćwiczyć i ćwiczyć, by osiągnąć … - przesunęła stopą po jego nodze - mistrzostwo.
Rozłożył dłonie w geście bezradności.
- Eh, ustaliliśmy, że jestem leniwy. - rozłożył ręce w geście bezradności. - To gdzie jeszcze szukasz kochanków?
- Czyżbyś pytał o moje życie miłosne czy to tylko taka forma pytania, gdzie młody, pełen animuszu wampir może poszukać sobie partnerów? - zaśmiała się gryząc Davida w pierś.
Pocałował ją w szyję i delikatnie szepnął do ucha:
- Pytam o moją konkurencję.
Carolina odwróciła twarz i pocałowała Davida w kącik ust:
- Rzadko szukam kochanków wśród wampirów - odsunęła się nieco, by popatrzeć mężczyźnie w oczy. Odwróciła wzrok i kontynuowała:
- Dalej mamy klan Giovanni, wywodzący się z Włoch i zajmujący się śmiercią i duchami. Nie miałam z nimi bezpośrednich kontaktów, więc nie powiem Ci nic konkretnego oprócz zwyczajowego ostrzeżenia, abyś nie ufał im. - poruszyła się i zarzuciła ramiona na szyję Davida i podniosła twarz do góry by przyglądać się mu z dołu. - Klan Malkavian, to klan szaleńców. Każdy z nich ma jakieś schorzenie umysłowe. Może nie aż tak drastyczne jak nasz Devon, ale ma. To ciekawy klan, frapujący, ale na dłuższą metę chyba trudny do zniesienia. - wzruszyła ramionami - kto byłby w stanie wytrzymać z obłąkanym, nieobliczalnym kochankiem? Zdarzają się wśród nich sprawni politycy i biznesmeni, i z takimi warto omówić możliwość współpracy.
- Eh - westchnął - czyli te ciągłe kłótnie między Devonem a Leonem są z powodu choroby psychicznej. A głowę bym dał, że chodzi o ciebie. I znowu okazuje się, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. - Pocałował ją namiętnie. - To już wszystkie klany?
- Bo chodzi - powiedziała stwierdzającym fakty tonem, gdy oderwała się od ust Davida - ale nie dlatego, że powoduje nimi fizyczne pragnienie. Devon potrzebuje ciągłego zapewnienia, że jestem obok, że nie zniknę jak jego stwórca. Chce mnie dla siebie ale z powodu choroby, swojej paranoi. Leon, cóż - zżera go ambicja i duma, bo jest pierwszym przemienionym. Nie pozwoli sobie łatwo odebrać tego tytułu i przywileju.
Pokręciła głową:
- Nie, amado, jest jeszcze sporo innych. Klan Brujah, to klan wojowników, buntowników z wyboru ale najczęściej bez celu. Może zdarzyć się, że ktoś z tego klanu Cię zafascynuje. Pamiętaj, aby strzec się ich gniewu, to ich wada. Łatwo się złoszczą i tracą nad sobą kontrolę. Co można też wykorzystać przeciwko nim, trzeba tylko znaleźć punkt zapalny i odciągnąc zawleczkę. Najlepiej z dala.
David wpatrywał się z zaciekawieniem w swoją wykładowczynię.
- A jak to jest z ghulami? Jak zostaje się ghulem? Czy ja też mogę mieć swoich ghuli? I jak rozumiem, to że są to młodzi, umięśnieni i przystojni mężczyźni jest tylko zbiegiem okoliczności.
Carolina roześmiała się i podciągnęła się, aby usiąść na brzegu basenu. Rozłożyła lekko uda, robiąc między nimi miejsce dla swojego podopiecznego. Ujęła jego twarz w obie dłonie i pocałowała namiętnie, aż obydwoje musieli nabrać oddechu. Upodobnianie się do ludzi dla obydwojga stanowiło już odruch.
- Cóż mogę poradzić na to, że lubię otaczać się ładnymi rzeczami… - spytała z niewinną minką lecz ton miała zadziorny - …. i osobami?
Z ghulami jest … -
zamyśliła się - trochę jak z dziećmi. Oni dbają i troszczą się o Ciebie, ale Ty też musisz o nich dbać. Aby zostać ghulem, wampir musi podać trzykrotnie krew, lecz nie tej samej nocy. Nie musisz spijać człowieka, wystarczy, że podasz mu swą krew. Ghul nabiera nieco cech swojego pana: jest silniejszy, sprawniejszy, wolniej się starzeje. Słyszałam nawet o ghulach, którzy otrzymywali moce swojego pana. Ale to kwestia wieku wampira i ghula. Możesz mieć ghuli, ale na razie ich nie twórz. Nie do momentu zaakceptowania Cię przez księżną i nadania Ci domeny. Jeżeli Tobie się coś stanie, Twój ghul będzie to odczuwał i może nawet oszaleć lub popełnić samobójstwo. Tworząc ghula jesteś odpowiedzialny za niego i za jego czyny.
David spoglądał w górę. Woda z włosów latynoski skapywały na jego twarz. Również kropelki z jej nagich piersi spływały na jego czoło.
- Tak, jak ty odpowiadasz za mnie - uśmiechnął się.
- A jak to jest z tą domeną? Mogę sobie wybrać coś? Czy dostaję z przydziału? - Dociekał młody wampir, a coś w jego oczach mówiło, że ma już dość konkretny pomysł. Nie ruszał się i czekał na odpowiedź. Najwyraźniej pasowało mu miejsce tak blisko jej łona.
- Tak, tak jak jak ja odpowiadam za Ciebie. Z domeną jest tak, że albo dostaje się przydział albo samemu wybiera. Tutaj terytorium jest małe więc to księżna nadaje dzielnice. W wiekszych miejscach wybierasz albo wywalczasz je sam. Im większa, im liczniejsza pod względem populacji domena tym lepiej. Łatwiej o zachowanie maskarady i o jedzenie. Ale domena to też obowiązki. Ty jesteś za nią odpowiedzialny. A co? Masz coś na oku - bardziej stwierdziła niż spytała.
David nagle odbił się i przepłynął na drugą stronę basenu. Wyszedł i zdjął kompletnie przemoczone spodnie.
- Masz ochotę na nocną przejażdżkę? Pokaże ci za co odpowiadałem za życia. To strefa przemysłowa jakieś sto trzydzieści kilometrów od Port Spain. Przy samej autostradzie, więc dojedziemy tam w mniej niż godzinę. Bo chyba masz jakieś szybkie auto, prawda?
Obszedł basen i stanął przy kobiecie.
- Daj mi się tylko przebrać.
- W porządku. Coś tam się znajdzie - uśmiechnęła się obserwując potomka i podniosła się. Otrząsnęła się, rozpryskując wodę wokół.
- Szkoda… - westchnęła ze smutną minką i przesmyknęła się koło niego w ostatniej chwili wymierzając mu żartobliwego klapsa:
- Berek! - i pędem zwiała do domu.
Ruszył za nią biegiem próbując klepnąć ją w pośladek. Już tylko kilka milimetrów dzieliło jego dłoń od pupy uciekającej wampirzycy, gdy Carolina odwróciła się z niezbyt głośnym piskiem radości i ...nagle przyspieszyła. David został sporo w tyle.
Zagryzł zęby. Pamiętał jak żałowała, że nie odziedziczył jej mocy szybkości. Tym razem nie wyglądała, jakby nadal żałowała. Odpuścił i ruszył do pokoju się przebrać.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline