Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2007, 23:20   #3
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Francois de Vendome
Francois stał oparty o kawałek ściany, który wydawał mu się nieco mniej spleśniały niż pozostałe. Patrzył na tych wszystkich kryminalistów i typów spod ciemnej gwiazdy z pogardą. Nie miał nic przeciwko ludziom niższego stanu niż on - w końcu właśnie przez działanie dla ich dobra tu trafił - jednak ci tutaj, z wyjątkiem może kilku więźniów politycznych, byli odrażająco nieprzyjemni. Prymitywni.
"Ciekawe, gdzie co się stało Marie?" - myślał. - "Gdzieś słyszałem, że uwięziona w Vincennes, niektórzy mówią, że jest na wolności..."
Gdy zastanawiał się, ile czasu będzie musiał spędzić w tym przeżartym przez pleśń miejscu, naczelnik więzienia, brudniejszy niż niejeden skazaniec, wszedł do pomieszczenia. Odpychający widok. Z drugiej strony, pasował do swojego zawodu.
Grubas czytał nazwiska różnych więźniów. Syn księcia nie interesował się tym za bardzo, dopóki nie usłyszał swego nazwiska. Ktoś go wzywał... Cóż - ważne, że na wolność. Tylko tam może coś zdziałać. Doskonale widział, jak Mazarin dążył do umocnienia władzy królewskiej. Żeby chociaż regentem Francji nie był Włoch! Giulio Mazzarini... Czy on myślał, że jeśli zmieni się wymowę imienia i nazwiska można stać się od razu francuzem? Widać było po nim, że był następcą Richelieu.
De Vendome wyprostował się i ręką strzepnął brud z płaszcza. Nie miało to zbyt wielkiego sensu higienicznego, jednak wykonując tę czynność mógł popatrzyć się na naczelnika z wyniosłością, której tacy ludzie jak on nie znosili. Mijając go, skinął głową z wyższością i odebrał swoje nieliczne rzeczy od pracowników. Stwierdził, że - zgodnie z przypuszczeniami - były one nieco podniszczone nieszanowaniem ich w magazynach więzienia. Dobrze, że nie spędziły tam wiecej czasu, bo wtedy mogłyby zostać doszczętnie zmarnowane.
Korytarzem podążył za naczelnikiem - że też on się tam mieścił! - i innymi wyczytanymi więźniami. Doszli do szlachcica, przedstawiającego się jako hrabia Vauben. Francois skłonił się lekko w jego stronę, po czym powiedział:
- Wdzięczny jestem za wyzwolenie z sytuacji, trzeba przyznać, niedogodnej. Jednak czego taki hrabia jak pan, mógłby chcieć od skazańców paryskiego więzienia? Innymi słowy, przed składaniem jakichkolwiek obietnic, człowiek pragnie poznać człowieka, któremu potencjalnie ma służyć, jego cele oraz zadania. Czego od nas oczekujesz, czemu akurat od nas? Dla francuza szanującego swoje słowo oraz imię, te pytania są - przyzna pan - nieodzowne.
 

Ostatnio edytowane przez Diriad : 15-05-2007 o 15:13.
Diriad jest offline