Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2016, 11:48   #115
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Panie Marc. – głos Charlotte nagle i bezceremonialnie wyrwał Verniera ze świata fantazji, w którym całkowicie zanużył się. Dziewczyna weszła do pomieszczenia i wzrokiem raz jeszcze omiotła półki z różnymi książkami i innymi szpargałami. Wszystko to już sprawdziwi i nie było tam nic ciekawego, ale Charlotte chciała dać chwilę czasu mężczyźnie, aż odpowie jej. Chwila przedłużała się, a smutny wzrok Marca wpatrywał się w oblicze dziewczyny. W końcu spojrzeli sobie prosto w oczy.

W końcu Charlotte ponownie przerwała ciszę przedstawiając swoją propozycję dalszych działań:
- Tak sobie pomyślałam, że może spróbowalibyśmy odprawić rytuał z tej księgi. Ten, który mówi o kontroli nad bestią, z którą być może za jakiś czas będziemy mieli do czynienia. Jeśli wierzyć tym sprawom. Sprawdzimy, czy to działa? - Vernier przysłuchiwał się jej i przez dłuższy czas analizował co powiedziała, aż w końcu odparł z uśmiechem:
- Jestem żonaty. - po czym roześmiał się, a dziewczyna patrzyła na niego ze zdziwieniem. Vernier widząc brak zrozumienia żartu wyjaśnił uśmiechając się od ucha do ucha niczym kot Cheshire z Alicji w Krainie Czarów - No skoro jest nas tylko dwójka, a ja będę odprawiał rytuał to ty byś była bestią, nad którą przejąłbym kontrolę.

Dziewczyna stała zakłopotana, lekko zaczerwieniła się i wydusiła z siebie:
- Ale mi nie o to chodziło! - ale Vernier tylko śmiał się, a w końcu i Charlotte zaczęła się śmiać.

Jak oboje już się uspokoili to Marc przyznał, że pomysł nie jest zły, ale po pierwsze potrzebowaliby jakiś obiekt do eksperymentów, a po drugie nie jest wykluczone, że taki rytuał działał wyłącznie na bestie.
- A co jeżeli na przykład szczur zamieniłby się w bestię przez takie nadprzyrodzone sztuczki? Musimy pamiętać, że mamy tu do czynienia z szatańskim dziełem, więc korzystamy z tego wyłącznie, gdy nie mamy innego wyjścia. Aktualnie, z tego co mi wiadomo, nauka nie zna potworów, które mogłyby przechodzić przez materię, a więc i nie zna sposobów na ich powstrzymanie. Rytuał (jakkolwiek go nazwiemy) to takie narzędzie, ale porównajmy to do samolotu, który podarowalibyśmy dzikim: mają narzędzie do błyskawicznego transportu, ale czy rozumieją co to jest? Nawet, gdy umieliby wystartować, pilotować i lądować, czy byliby w stanie chociażby naprawić silnik, wyprodukować paliwo? Jak duża szansa by była, że skończyliby niczym Ikar? - Vernier spojrzał na strzępki książki, które wciąż trzymał - Dla mnie ten rytuał to jest po prostu taki samolot, którym w teorii potrafię wystartować, lecieć i wylądować, ale nie wiem jak w praktyce lot powinien wyglądać, czy każdy lot jest identyczny i jak rozpoznać zbliżającą się katastrofę. Dlatego moim zdaniem powinniśmy odprawić rytuał dopiero w momencie, gdy będzie to niezbędne dla naszego i świata istnienia.

Charlotte kiwała głową przytakując, a w końcu powiedziała:
- Brzmi logicznie, ale... a co jeśli instrukcja pilotażu tego samolotu była błędna? Co jeśli dla przykładu rytuał ten wzmocni potwora albo właśnie doprowadzi do zagłady świata? Co wtedy?

Marcowi Vernierowi przypomniał się rytuał, który odprawił z Castorem de Overneyesem. Wszystko zrobili zgodnie z instrukcją, ale jedynym jego efektem była kłótnia pomiędzy nimi i rozejście się. Nie było zadnego kontaktu z zaświatami, nie było przywrócenie jego brata do życia, nie było też wnuka Castora. Wszystko to były po prostu bajki i bzdury. Tamten rytuał również był opisany w przekonywujący sposób, było tam mnóstwo szczegółów i mieszaniny naukowego i spirytualistycznego bełkotu. Nic, nic tam nie działało, bo i nie mogło działać. Do tego odprawiali ten rytuał bezpośrednio nad kamieniem, w którym były uwięzione międzywymiarowe demony. Castor nie był normalny. Vernier odpowiedział:
- Wtedy, przepraszam za słownictwo, będziemy mieli przejebane. - westchnął głęboko po czym pokazał Charlotte znalezioną rycinę. - Według tego co wcześniej przeczytałem to właśnie istota zwana między innymi Shub - Niggurath tworzy takie potwory z jakimi mamy do czynienia i w tej sprawie. - wyjaśnił Marc, a Charlotte, otrząsając się po wulgaryźmie wypowiedzianym przez mężczyznę, dokładnie przyjrzała się obrazkowi po czym stwierdziła:
- Dziwne, że to jest zarówno płci męskiej jak i żeńskiej.
- Nie dziwne zważywszy na to, że w niektórych szalonych traktatach wyczytałem, że jedną z oznak końca świata będą próby zrelatywizowania płci i pod pozorami rozszerzania wolności przekonywanie dzieci, że w każdym momencie mogą zmienić swoją płeć skoro ta, którą mają im się nie podoba. Oczywiście społeczeństwo przeciwstawi się temu, ale sam widziałem siłę rażenia nowego uzbrojenia w czasie Wielkiej Wojny. Nie jest wykluczone, że w przyszłości garstka ludzi będzie mogła siłą przejąć władzę nad milionami. Zostawmy to jednak i zajmijmy się księgą, którą znalazłem. W niej również może ukrywać się jakiś rytuał, czy czar, który mógłby nam pomóc.


Charlotte nic nie odpowiedziała tylko usiadła na fotelu obok tego zajmowanego przez Verniera. Oboje teraz siedzieli przy stoliku wystarczająco dużym, żeby rozłożyć strzępki książki na sześć części. W milczeniu oddali się analizie kartek - segregowaniu ich według kolejności, sprawdzaniu, czy nie ma na nich jakichś dopisków, czy podkreśleń, a w końcu pobieżnemu przeczytaniu treści i sporządzeniu notatek tworzących swoisty spis treści. Zajmowali się tym dzień i noc wiedząc, że terminy ich gonią - przerwy jedynie robili na podstawowe czynności takie jak na przykład spanie, jedzenie i picie. Noce i dnie przemijały niemal niezauważenie.
 
Anonim jest offline