Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2016, 14:37   #211
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Odklęta Polana
6 Tarsakh, Śródzimie, Roku Orczej Wiosny


Drużyna zjadła śniadanie i wysłuchała informacji od zwiadowczyń oraz mieszkańców Polany. Mimo wcześniejszych deklaracji szybko okazało się, że Viseńczycy nie mają ani pomysłu, ani szczególnych chęci by szukać skradzionych beczek z alkoholem. Odkąd okazało się, że bycie Bohaterem wymaga czegoś więcej niż siedzenia we wsi i zbierania pochwał za groźny wygląd entuzjazm “poszukiwaczy przygód” względem bohaterowania malał z każdym przebytym kilometrem. Dziwiło to nieco Yolandę, gdyż ostatnie dni były dla nowopowstałej drużyny pasmem sukcesów! Zabili chorobonośne szczury, dostarczyli do wsi rzadkie zioła na leki, ukatrupili kilka demonów i zapewnili okolicy system ostrzegawczy w osobach sprytnych skrzatów. Nie wspominając już o Mucindzie, szkoleniu, niezłej wypłacie i magicznych przedmiotach w pakiecie. Co prawda nadal nie było wiadomo co robią, lecz najwyraźniej nikt się tym zbytnio nie przejmował. Zawsze można było je sprzedać - za taką różdżkę można było pewnie kupić całą Visenę! Oczywiście jeśli byłoby od kogo. A nie było. Zresztą i tak, po co im wieś na własność?

W każdym razie od słowa do słowa drużyna zdecydowała się wracać do wsi. Panril przez jakiś czas targował się jeszcze z Zedem o alkohol, lecz stary pijus był nieugięty. Nie ma beczek - nie ma handlu, koniec i kropka. Zaklinacz i krasnolud się nie wtrącali, pozostawiając targowanie się bimbrownikowi. Koniec końców drużyna odeszła z niczym, ku rozczarowaniu nie tylko Panrila, ale i smocka, który miał nadzieję na bliższą znajomość ze smokopodobnym chłopakiem. Cóż, tego dnia nie tylko jego nadzieje zostały obrócone w niwecz.

- Ja zostaję! - krzyk kapłanki uderzył w plecy drużyny jak podstępny sztylet. Była taka rozczarowana! Tyle słów, tyle przechwałek… A teraz zostawiali wszystko przy pierwszych trudnościach i wracali z podkulonymi ogonami. Za to ex-towarzysze Yarkissa… Tak. Oni mogli pomóc sunnicce. Już raz uratowali Visenę i Osadę. Pokonali wiedźmy, wilkołaki, odzyskali amulet chroniący wieś (choć ten, dzięki manipulacjom Arvelusa, akurat nie na wiele się zdał). Jeśli nie oni pomogą jej zlikwidować cycatą demonicę to kto?!



Minęło kilka dni. Uszczuplona drużyna wróciła do osady, odebrała nagrody za poprzednie zlecenia oraz potężny opieprz od Kurta za brak krysztalów na zapłatę dla skrzatów. Koniec końców Yarkiss wytargował od Warsa dwa małe kamienie z tych znalezionych w piwnicy jego magazynu. Adrik wolał nie myśleć jak długo wieś będzie spłacać starego rybaka. Kurt zwiększył patrole, które wypatrywały lemurów, a drużyna… rozpadła się. Garulf, bogatszy o nowe doświadczenia, wrócił do swych badań. Tym razem miał zamiar skupić się na smokach! Bonia i Tiva chodziły z patrolami, okazjonalnie biorąc ze sobą znudzonego Supcia.
Uruk
i Oczko postanowili razem opuścić Visenę tak, jak planowali to wcześniej. Mężczyzna nadal nie przepadał za przygłupiem, ale bitności odmówić mu nie mógł. Razem z łatwością najmą się gdzieś w Królestwie jako ochroniarze i zarobią na chleb. A Panril? Gdy przełknął już gorycz porażki i narosłą podczas wędrówki frustrację odkrył, że świat stoi przed nim otworem. Nie był tylko jeszcze pewien którym...



... ?

Istota, która kiedyś była Eillif beznamiętnie spoglądała za oddalającą się od Polany grupą. Melis miał rację - w diabelskiej hierarchii awansowała zadziwiająco szybko, zmieniając się z poharatanej duszy w lemura, a potem w istotę wyższą! Jednak gdy wybuch medalionu otworzył drogę na Faerun nie wahała się ani chwili. Nie po zemstę. Nie miała żalu do byłych towarzyszy. Teraz, gdy była demonem nienawidziła wszystkich i wszystkiego po równo. Nie. Chciała żeby ktoś dokończył jej dzieło. Niestety w drużynie młodzików nie było nikogo obiecującego. Przez chwilę wiązała nadzieję ze sfrustrowanym, niestabilnym magiem, lecz miał zbyt słaby charakter. Cóż, znajdzie kogoś innego.

Albo zajmie się wszystkim sama.

Spętany demoniczną magią Thorbrand wydał żałosny skrzek. W tej skrzydlatej istocie nie pozostał nawet strzęp jego ukochanej przyjaciółki, a mimo to nadal musiał jej słuchać. Pisnął znów i wzbił się w powietrze, szukając dla swej nowej-starej pani kolejnych ofiar.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 16-08-2016 o 14:40.
Sayane jest offline