Muzyka
Mała Hope zanosiła się płaczem nawet wtedy gdy Eddie rzygnął pianą z gaśnicy prosto w buchające płomienie. Pomarańczowe języki skarlały i przepadły, zmieniając stan skupienia w lotne popielate obłoki.
Monter wspiął się na podwyższenie z patyków i uwolnił dziewczynę z więzów. Kaszlała. Zauważył kilka poparzeń na na jej białych nogach, ramionach, szyi.
Aiden przyciskał gnata do skroni szamana ale nie było to widać wystarczającą motywacją. Z tłumu padł strzał. Eddie szarpnął dziewczynę i rzucili się oboje w stronę wozu. Monika odpaliła silnik pick-upa.
Kulki świstnęły nad głowami uciekinierów.
- Karz im wstrzymać ogień jeśli chcesz przeżyć – Portner wydarł się do ucha Murzyna a ten zatrajkotał coś w niezrozumiałym języku ale było już za późno.
Chaos rozgorzał. Ci, którzy nie mieli broni palnej po prostu rzucili się w ich stronę. Krzyczeli i wymachiwali dzidami.
Biegli na złamanie karku.
Portner wylądował na siedzeniu pasażera, Eddie z Hope i ocaloną dziewczyną zajęli kanapę z tyłu furgonetki. Oszalały motłoch natrafił na zaporę zamkniętych drzwi. Uderzył z impetem żywiołu aż zachybotały resory.
- Gdzie Dhalia i Jill? - krzyknęła Monika zarzynając silnik.
Kilku rosłych tubylców naparło na maskę od przodu zatrzymując pojazd siłą własnych mięśni.
Gdzieś z przodu mignęły sylwetki koni. Dhalia zagrzewała wierzchowce do sprintu dzikimi okrzykami wywijając się z objęć dzikusów. Monika wdepnęła pedał gazu rozjeżdżając żywą zaporę. Oniemiały szaman został w tyle pośród swoich, którzy oniemiali rozglądali się wokoło i siekli na oślep ze strzelb i łuków. Stracili jakby zainteresowanie furgonetką.
Eddie dostrzegł powody. Rozmieszczone na obrzeżach tłuszczy trzy pająkowate droidy, te same które w betelskiej jaskini bawiły się z małą Hope. Teraz próły seriami w dzikich, którzy kładli się pokotem na piasku, odstrzeliwani jak kaczki.
Monika nie czekała na finał tego spektaklu. Sunęła przed siebie na pełnej kurwie i kurwami miotała pod nosem.
- Co się tam stało, ja pierdole?
Hope dalej piszczała. Wydawała z siebie wysokie świdrujące dźwięki od których zaczynały drżeń samochodowe szyby.
- Challenger. Zostawiłam challengera! – Monika była zrozpaczona. - Miałam tylko ten wóz. Był mój! Ja pierdolę! Mój odpicowany wózek!
Uderzyła dłońmi w kierownicę przez co szarpnęło całym pick-upem.
Pędzili przed siebie. Przez pustynię. Z tyłu padały strzały. Dziesiątki strzałów.
Chemiczka zatrzymała się kiedy wioska tubylców zlała się z linią horyzontu i znacznie zmalała. Wysiadła z samochodu i kopnęła blachę bocznych drzwi.
Hope wreszcie zamilkła i wyszła zaczerpnąć tchu.
Uratowana dziewczyna wpiła się boleśnie palcami w bok Eddiego i przytuliła do niego. Przykleiła całym ciałem jak złośliwa narośl i ani myślała się odkleić.
Dhalia zatrzymała Czachę a uczepiona jej pleców Jill runęła na spękaną ziemię. Miała wielką dziurę w skroni i całkiem nieruchome gałki otwartych oczu.