Wtorek, drugi dzień wiosny, po południu [MEDIA]http://img08.deviantart.net/5b4e/i/2013/316/2/7/fatecraft_rural_town_tile_by_tyleredlinart-d6tzirg.jpg[/MEDIA]
Nie ociągając się dłużej,
Vincent zawinął kapeluszem z obszernym pióropuszem niemal dotykając nim ziemi i wrócił do swojego domu, kierując się prosto do pracowni. Ten niewielki skrawek materiału prawdziwie go fascynował.
Siostry Leroux, a właściwie
Paulette, która otworzyła drzwi - przyjęła z wielkim żalem odmowę ze strony
Harla. Od rana wszak czyściła zastawę, by należycie ugościć
Szeryfa Manhattana. - To może chociaż wieczorem Szeryf do nas zajrzy? - zagadnęła i zatrzepotała rzęsami -
Poczułybyśmy się bezpieczniej...
Czy można było odmówić tak uroczej prośbie?
Choć nie było łatwo,
Harlowi wreszcie udało się pożegnać krasnoludkę. Z właściwą sobie gracją orka poczłapał w kierunku mogielnika, by tam zbadać poszlaki. Podszedł do bramy cmentarza i nim zastukał do drzwi domu
Grabarza, postanowił się rozejrzeć, czy czegoś podejrzanego sam wpierw nie zobaczy.
Choć Słońce skryło się za chmurami, z których powoli zaczęła siąpić mżawka,
Szeryf Manhattan na starym murku cmentarnym, tuż przy zawiasach bramy, zauważył jasną plamę. Jakby ktoś dopiero co wyszorował to miejsce. Był to nieduży obszar, dlatego trudno mówić o porządkach na miejscu pochówku zmarłych mieszkańców Szuwar. Coś tu było i zostało usunięte. Tylko co?
Nickolas Milet powinien znać odpowiedź na to pytanie.
Harl zwrócił się w stronę domku koło cmentarza, gdzie mieszkał i urzędował miejscowy
Grabarz. Zastukał do drzwi, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Czy powinien zajrzeć do środka? Akurat kiedy krasnolud głowił się nad tą kwestią, zza pagórka na wydeptanej ścieżce zauważył idącą w stronę miasteczka
Lisę. Dziewczyna najwyraźniej wracała od
Łowczego. Może warto znów z nią porozmawiać? No i była córka
Grabarza! Jej na pewno dużo bardziej wypadało zajrzeć do chaty starego
Mileta!
[MEDIA]http://img11.deviantart.net/6e83/i/2010/305/e/b/fantasy_forest_by_julielangford-d31xre8.jpg[/MEDIA]
Podróż powozem była znaczenie przyjemniejsza a
Delfina Beutonn okazała się całkiem sympatyczną towarzyszką. Co prawda buzia jej się nie zamykała, ale dzięki temu
Kastor wiele dowiedział się o Szuwarach. Kiedy w normalnych warunkach popijałby właśnie popołudniową herbatę, z nieba zaczęło mżyć. To był kolejny plus transportu powozem.
Wtem jednak usłyszeli czyjś krzyk.
Basse Oolong spiął konia i zatrzymali się gwałtownie aż Kastor omal nie wypadł z siedzenia. W ich stronę biegł leśną ścieżką jakiś człowiek.
- To Redgar, nasz Łowczy - rozpoznała
Delfina -
Wygląda na poruszonego.
- Co jest, ducha żeś zobaczył? - zaśmiał się
Oolong. - Gorzej... trupa... - wysapał
Łowczy, z trudem łapiąc oddech -
Coś go napadło... to okropne... tego nie widziałem... nigdy...