Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2016, 08:48   #10
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Konsekwencje

Kolejne kilka dni było niezwykle pracowitych dla Davida. Krok po kroku realizował ustalenia poczynione z mentorką. Każdy mały postęp w ich współpracy sprawiał mu radość. Po wieczorze w Elizjum, Carolina trzymała go na dystans i poczucie intymności między nimi zmalało. Więcej uwagi i czasu poświęcała Devonowi. Przynajmniej tak wydawało się samemu Davidowi. Po około 4-5 nocach, powiedziała do Davida:
- Z Tailisem załatwione, masz domenę. Gratuluję. - nie stosowała też “mi amado”, zwracała się raczej bezosobowo do młodego wampira. - Na jakim etapie z bronią jesteś? Załatwiłam dojście do firmy utylizacyjnej Piranha Waste Management, największa firma na T&T. Nie powinno być zatem problemu z poleceniem ich. Dostaniemy również specjalną ofertę kontraktową. Jest parę kwestii, które muszę z Tobą omówić - gestem wskazała Davidowi fotel po przeciwnej stronie biurka.
- Przygotowałem odpowiednie procedury dla Ferrostaal. Trzeba tylko tam wjechać tak jak ostatnio i wgrać je przez laptopa w moim biurze. Później trzeba usunąć logi i “zresetowac” produkcję. Przerwa w zasilaniu na około godzinę powinna wystarczyć. Muszę też skontaktować się z moim człowiekiem, który zajmie się przerzucaniem odpowiednich towarów. Co do firmy utylizacyjnej to załatwiamy to jak zwykle, niech prześlą informację o tym, co mogą zaproponować, czego nie mają inne firmy na Trinidadzie. Wtedy wpiszemy to jako konieczne wymaganie w otwartym przetargu. Oni wygrają i nie będzie problemów formalnych.
David zawahał się na chwilę. Kilka nocy temu coś pękło między nimi. Wampir nadal nie wiedział co zrobić. Zastanawiał się, czy jego przewinienie było naprawdę tak poważne, czy może Harpia grała z nim od początku i po osiągnięciu swoich celów przyszedł czas, żeby go odstawić? On nadal chciał ją uszczęśliwiać. Nawet kosztem własnego szczęścia.
- Skoro mam już domenę, to kiedy mam się wyprowadzić, kochana? - Ton jego głosu
zyskał smutne zabarwienie przy ostatnim słowie.

Carolina uniosła głowę znad komputera, na którym coś wystukiwała.
- Hmm - uniosła brwi - a uważasz, że już zakończyłeś szkolenie? - rzuciła mu biznesowe spojrzenie i wróciła wzrokiem do monitora.
- Właśnie wysyłałam informację do kontaktu w Piranha, na jaki adres mają wysłać ofertę? - sprawdziła komórkę, która właśnie bzyknęła smsem. - David?
Młody wampir nie miał pojęcia czy to była prowokacja, czy faktycznie jedynie spotkanie biznesowe.
Carolina odczekała chwilę i stwierdziła:
- Jutro mamy spotkanie z księżną, która będzie chciała z Tobą porozmawiać i ocenić czy jesteś gotów i godzien uznania za członka społeczności. Dress code: black tie.
Carolina wstała zza biurka z lekkim uśmieszkiem na ustach. Założyła ręce na piersiach.:
- Przygotuj się odpowiednio.
- Tak jest. - Ciężko powiedzieć, czy odpowiadał na ostatnie pytanie, czy na jakieś wcześniejsze.
- Niech ofertę wyślą na adres ogólny Ferrostaal. Na mój prywatny adres niech wyślą tylko to co ich ofertę wyróżnia na tle konkurencji. Masz nadal mojego prywatnego maila, prawda? - Wstał szykując się do wyjścia.
- Czy coś jeszcze? - postanowił zagrać w jej biznesową rozgrywkę.
- Tak, mamy spotkanie w poniedziałek w sprawie dostawy broni. Poza miastem. Jeśli jesteś zajęty, możemy omówić szczegóły później. - wróciła na swoje miejsce za biurkiem. - A co do wyprowadzki, to odpowiedź brzmi nadal nie. Przykro mi.
David podszedł bliżej do biurka, tak żeby musiała spojrzeć w górę chcąc patrzeć mu w twarz.
- Przykro? - zapytał zaskoczony - Czyżby mój widok już cię denerwował?
Podniosła wzrok tak jak chciał i planował podnosząc również głowę do góry:
- Może porozmawiamy później, gdy skończysz zachowywać się jak rozpuszczone dziecko. - fuknęła gniewnie.
David skinął głową.
- Wedle życzenia kochana - odwrócił się i już miał wychodzić, gdy zawahał się w pół kroku.
- Czy mogę coś zrobić, żebyś mnie tak nie traktowała? - powiedział nie patrząc na nią. Jednak stał w miejscu czekając na odpowiedź.
- Jak? - stukanie klawiatury zamarło.
- Jak psa, który zeżarł twoje najlepsze buty - odwrócił się do niej - z jednej strony czułem, że jesteś mi bliska, z drugiej strony cały czas masz mnie na smyczy. Dlaczego? Czym zawiniłem? Jak mam naprawić swoje błędy, skoro ich nie znam? Jesteś mi matką, więc mnie naucz. - po tych słowach pochylił głowę i spoglądał na podstawę jej biurka - proszę, kochana.
- Podejdź tu. - wyciągnęła dłoń.
Obszedł biurko i stanął tuż przy jej dłoni. Chciał ją złapać. Uściskać. Jednak się wahał. Nie miał pojęcia jakie uczucia nim targają. Stał więc bez ruchu tuż przy niej i rzucił krótkie pytające: - tak?
Carolina odwróciła się w swoim fotelu i pociągnęła Davida za koszulę w dół, zmuszając by kucnął obok.
Popatrzyła na niego poważnie:
- Jesteś pod wpływem zauroczenia. Nie kontrolujesz tego, ja z resztą też nie. Efekt z czasem ustąpi ale póki co chcę postępować hm… honorowo - zawahała się przed użyciem tego słowa - i dać Ci równe szanse.
Oczy Davida rozszerzyły się ze zdziwienia. Był już pod wpływem zachwytu gdy pierwszy raz pokazała mu tę umiejętność. Wtedy to było dużo intensywniejsze, bo niemal zaczął się ślinić na jej widok. Ale było to też dużo płytsze. Tym razem cała jego egzystencja kazała mu spełniać jej oczekiwania. Coś kazało mu robić wszystko, żeby ją uszczęśliwić. Myślał nawet, że się zakochał. A tutaj okazało się, że go ubezwłasnowolniła. I to bez jego wiedzy. Targało nim wiele uczuć, ale mimo wszystko nadal czuł, że chce ją uszczęśliwiać….
Podniósł się z kolan:
- Ale dlaczego? Kiedy?
- Co dlaczego? Parę nocy temu. - wróciła do klawiatury. Nagle wydała się Davidowi jeszcze mniejsza, drobniejsza niż do tej pory.
- Dlaczego użyłaś na mnie tej dyscypliny? Czego potrzebowałaś, o co nie mogłaś poprosić? - w głosie wampira zaczynało pobrzmiewać zdenerwowanie.
Carolina w końcu podniosła się i stanęła przed Davidem. Mężczyzna nadal nad nią górował wzrostem więc zwyczajowo podniosła głowę.
- Użyłam, bo nie chciałam, żebyś mnie ugryzł lub pił ze mnie. Nie chcę mieć w Tobie ghula. - powiedziała patrząc Davidowi w oczy.
- Przecież to było prawie tydzień temu! - David odwrócił się od niej, złapał za głowę i odszedł od biurka - Czemu to jeszcze trwa? I czemu mówisz mi to dopiero teraz? A tak w ogóle, to czemu nie powiedziałaś czegoś w stylu, “Hej, nie chcę, żebyś pił moją krew, ok?”. Przecież jakoś bym się powstrzymał. Zresztą wtedy z tego co pamiętam zlizałem z ciebie kilka litrów tego napoju. I ty mi mówisz, że zachowuję się jak dziecko? Zrobiłaś mi papkę z mózgu!
- Czasem efekt utrzymuje się długo, dłużej nawet. Mówię teraz bo sama się
zorientowałam, że to to. Kilka dni temu. Powiedziałam, że nie chcę, w chwili gdy z kłami zbliżałeś się do nadgarstka. Piłeś nie moją krew. -
kobieta mówiła spokojnym tonem takim samym jakiego używa do Devona.
David usiadł na krześle po drugiej stronie biurka.
Schował twarz w dłoniach. Przez chwilę nic nie mówił. Jakby trawił wszystkie informacje które przekazała mu wampirzyca. W końcu przemówił już całkiem spokojnie:
- Ożeniłem się pięć lat temu. No prawie sześć. Normalna droga awansu. W pewnym momencie okazuje się, że singiel nie może skutecznie zarządzać firmą, dlatego dobrze widziane jest związanie się z kimś. Lisa była przemiłą blondynką, której nigdy nie kochałem. Nie mieliśmy wspólnych tematów. Uprawialiśmy seks, ale nie było tego czegoś. Później szukaliśmy spełnienia na różne sposoby. Mówiłem ci o tym. Potem widzisz - zaśmiał się nerwowo - jakoś tak wyszło, że umarłem. I poznałem nowe życie. Życie, którego wcześniej nie zaznałem, częścią tego życia byłaś - zawahał się i poprawił - jesteś ty. I od jakiegoś czasu czuję do ciebie coś, czego nigdy nie poczułem do mojej żony. Po czym nagle dowiaduję się, że jest to efekt grzebania wampirzymi mocami w moim mózgu. Jak myślisz, jak się czuję teraz, znając te rewelacje? - siedział naprzeciw niej. Z łokciami opartymi na kolanach. Rękami złożonymi przed sobą.
-Nie grzebałam Ci w mózgu - powiedziała cicho i spokojnie - lecz wpłynęłam na emocje, wzmocniłam to co było w Tobie ukryte od samego początku. Zazwyczaj czas wpływu jest krótszy. Nie sądziłam, że efekt będzie utrzymywać się tak długo. Gdy się zorientowałam, zdecydowałam się …. dać Ci więcej miejsca. Z czasem ten efekt ustąpi. Z punktu widzenia szkolenia jednak widzisz jak zaawansowana moc wpływa na postrzeganie Cię przez innych.
Wampirzyca podeszła bliżej do Davida i odjęła jego dłonie od twarzy. Podniosła jego twarz do góry by popatrzeć mu w oczy.
-Nie jesteś i nie byłeś zabawką. Gdybyś był, nie przemieniałabym Cię. Nie stawiaj się w roli ofiary, nie jesteś ofiarą. Wyciągnij wnioski z tej sytuacji, przeanalizuj to, co możesz z tego wyciągnąć dla siebie. Gdybym nie była lojalna, nigdybyś się nie dowiedział, a na dodatek zostałbyś moim ghulem. - pogładziła Davida po twarzy, stanęła obok i przytuliła siedzącego mężczyznę do siebie. Pogłaskała lekko po głowie uspokajającym ruchem dłoni. - Nadal tu jestem… dla Ciebie.
David sięgnął lewą ręką i przytrzymał jej rękę przy swojej twarzy. Pocałował wewnętrzną stronę jej dłoni. Wstał.
- Wybacz. Nie chcę już o tym rozmawiać. - Przytulił ją i pocałował w czoło. Puścił ją i wyszedł bez słowa wyjaśnienia. Musiał pobyć sam. Tego wieczoru zamknął się w pokoju i myślał o biznesie narkotykowym. O jej pomyśle. Łapał się na tym, że jego myśli błądziły. Raz wypełniała je Carolina, po to by innym razem mógł myśleć tylko o rozdziale chiralnych enancjomerów aminowej pochodnej piranu. Doszlifowywał równania od kilku wieczorów. Odrzucił dwa projekty z trzech które miał jeszcze parę dni temu. Postawił na ostatni. Najbardziej ryzykowny. Dający w przed ostatnim etapie mieszaninę racemiczną silnego narkotyku i silnej trucizny.
Długo myślał nad rozdzieleniem składników.

Doszedł do wniosku, że przeprowadzi rozdział w ekstraktorze wirówkowym. Miał nadzieję, że to wystarczy, jednak nie przekona się, póki ktoś nie spróbuje końcowego produktu. W końcu sporządził listę sprzętu i szkła potrzebnych do syntezy. Później sporządził listę substancji które będzie potrzebował. Unikał substancji mogących wzbudzić jakieś podejrzenia. Dlatego na liście znalazł się rozpuszczlnik nitro, denaturat, granulki do przepychania rur. Listę wklepał do komputera i już miał ją wysłać do Caroliny, gdy się zawiesił. Chciał, żeby była szczęśliwa. Miał wrażenie, że tylko dla niej oddychał. Uderzył pięścią w swoje biurko. Pierwszy raz był w takiej sytuacji. W końcu wziął trzy głębokie wdechy, usunął z powitania “Kochana” i pozostawił samo “Carolino”. Kliknął “wyślij”. Resztę wieczoru leżał na swoim łóżku i wpatrywał się w sufit.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline