Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2016, 17:38   #153
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Wszystko działo się tak szybko… Nie wiedział co go pchnęło do działania. Poczucie winy? Krzyk dziewczyny? Czy może pisk Hope, który po prostu przepełnił czarę? Teraz to już było nieważne, teraz trzeba było przeżyć. Eddie targał jedną ręką opartą o niego kobietę. Ciągle krzyczała i wyrywała się, chyba nie bardzo rozumiejąc jeszcze co się dzieje. I co się kurwa dziwić. Odruchowo drugą ręką próbował wyciągnąć z pokrowca na plecach spaślaka i dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że to nie ma sensu. Przecież nie ma amunicji… Kule świstały wokół Monika coś krzyczała, wrzeszczeli tubylcy i gangersi pruci na kawałki seriami cyborgów. Eddie wreszcie wziął nadpaloną dziewczynę na ręce i powstrzymując siłą woli atak kaszlu ruszył sprintem do wozu.


Głupota. Czysta głupota. Dlaczego ona miała go obchodzić? Jak krzyczał ten skurwysyn z pochodnią? Ona zabiła wodza? Nie chyba, że była winna temu czy jakoś tak…
- Abda? Tak masz na imię? - wydyszał w kierunku jej ucha, chyba tylko po to by wyrwać ją ze stuporu. Ciemne kręgi zaczęły mu wirować przed oczami. Takie bieganie z balastem, to nie na jego płuca…

Otworzył wreszcie drzwi i walnął ją na siedzenie. Nie zrobił tego delikatnie, dziewczyna krzyknęła, ale nie było czasu. Już frunął po masce na miejsce kierowcy, ale Monika go uprzedziła. Oglądnął się tylko czy wszyscy się zapakowali. Dhalię dostrzegł gdzieś za nimi, ale wiozła kogoś za sobą więc chyba byli w komplecie. Hope była już w wozie, wskoczył na siedzenie w ostatniej chwili bo Monika dała po garach, chmury pyłu spod kół zasłoniły wszystko. Dziewczyna przywarła do niego i za nic nie chciała puścić, ciężko mu było się nawet oglądnąć co się za nimi dzieje w ogóle. Zdawało mu się, że przez ryk silnika słyszy tętent za nimi, ale Dhalię z Jill zobaczył dopiero po dłuższej chwili, jak wyłoniły się z kurzawy.

Odsadzili się już dość sporo, próbował mówić do dziewczyny, uspokajać ją jakoś, ale nie szło mu za dobrze. Im bardziej się wiercił, próbując zobaczyć co z Dhalią tym bardziej wpijała się ramionami w niego. Próbował uspokoić też Hope, która płakała i piszczała tak, że aż powietrze zdawało się wibrować w wozie. Kiedy zatrzymali się, niemal siłą uwolnił się z objęć Abdy. Spojrzał w jej oczy, ale ciągle były rozszerzone jak spodki i nieobecne. W szok wpadła czy jak? Oglądnął szybko jej nogi, poparzone jak cholera. Już pokryły się białawymi bąblami, na stopach oparzelina wyglądała najgorzej. Nie było chyba jednak tragicznie. Gaśnica chyba trochę pomogła na płomienie, ale proszek gaśniczy na rany to już dobrze raczej nie robił...


Podniósł głowę, kiedy usłyszał podniesiony głos Aidena. Teraz dopiero zobaczył co się stało i w jakim stanie jest Jill. Zaklął cicho, mała Hope spazmowała coraz głośniej, Mikrusowi zaś serce się ścisnęło. W takich momentach widział w niej tylko skrzywdzonego dzieciaka i nic więcej.

Załadowali się do wozu, Dahlia opatrzyła dziewczynę choć na prędce, Eddie próbował poprawić bandaże i rozsmarować trochę bardziej lepkie mazidło na stopach Abdy. Nie protestował kiedy zjechali z drogi, bo na zimne trzeba dmuchać. Ale kiedy skończył z opatrunkami i łypnął okiem na pakę i na Hope, zerknął na Portnera.
- Nie wiem czy to tak do końca jest jak mówisz. Te pajęczaki mogły nie działać na polecenie Faith. One… to mogła być Hope i jej panika. Nie wiem czy mam rację, ale one mogą podążać za nią od Betel. Widziałeś jak bawiła się z nimi w jaskini? Może są zaprogramowane by chronić małą? Bo mi to wyglądało nie jak atak Faith, tylko właśnie na taką paniczną reakcję strażników. Faith to zimna suka, planująca z zabójczą logiką każdy swój ruch. Jakby chciała odzyskać Hope, na cholerę by atakowała całą wioskę i gangersów? Poczekała by pół dnia jak odjedziemy i rozpirzyła nas po drodze. Zawsze lepiej strzelać do pięciu celów niż do kilkudziesięciu… A jak Hope zaczęła wrzeszczeć i płakać, to oni zaczęli pruć na oślep, byle się do niej dostać i wyszło kurwa jak wyszło. Jak się zatrzymamy, trzeba będzie jakoś wypytać małą… Kurwa, nie wiem jak z tym będzie. Ale jedno jest pewne, Faith jej nie oddam.

Nie miał pojęcia skąd się to wzięło. Zdawał sobie sprawę jak zabrzmiało ostatnie zdanie i spuścił łeb, nie chcąc patrzeć na Aidena. Zaczynało mu chyba odpierdalać. Ale nie tak swojsko i przaśnie jak w zalanym kompleksie. To chyba brak Posterunku. Rygoru, rozkazów i jasnych priorytetów. Miał za zadanie dotrzeć do brata i wyciągnąć go z gówna. Tymczasem, najpierw zdarzyło się Betel, potem gaśnica a teraz “nie oddam Hope”. Potrząsnął głową, przejechał dłonią po twarzy. Był chyba bardziej zmęczony niż myślał. A pieprzona Dhalia odjechała na tym swoim kucyku z gorzałą...
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 23-08-2016 o 17:52.
Harard jest offline