Co do martwienia, to jednego martwiaka chyba właśnie Svein obsrałeś...
Dmytko przyczaił się pod ścianą, czekając aż reszta się ruszy, z ręką na szabli. Nie ma się co pchać przodem bo oberwać łacno, wolał lepiej się zorientować w sytuacji, gdy nagle Svein przeleciał jak strzała. Wot, durak... Kozak splunął i zaczął uważniej zerkać na drzwi
__________________ Pływał raz po morzu kucharz
w rękach praktyk był onana
a załoga się dziwiła
skąd w kawie śmietana |