Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2016, 16:32   #13
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację

BAGNA

Okolice Iska, 3.09.2512 roku

Wschodzące słońce wybieliło mgłę, która jeszcze gęściej otoczyła wszystko wokół. Poranek na bagnie nie budził niczego, bo bagno nie zasypia. To tylko i aż bagno. Co mogłoby tu zasypiać? Cokolwiek jednak już tu żyje nie zasypia z obawy przed pożarciem we śnie. Oleg Białoskórnik miał tego ranka pecha, nerwowo krążył po krzaczorach. Podchodzony od poprzedniego wieczora łoś umknął gdzieś w gęstwinie mimo strzały w szyi. Zrezygnowany człowiek zaczłapał w miejscu zupełnie przemoczonymi nogami i ruszył z powrotem ku grobli. Miał przed sobą kawał drogi do domu.

- Jak to nie ma drewna? Tutaj - tutaj - toż to kuriozum!
- Może i tak, ale drwale musieli odpuścić najwygodniejsze trzebieże w górę od Iska. Teraz muszą ciągać drewno przez bagna, a jeszcze co chwila zgłaszają, że ktoś im narzędzia kradnie.
- Sprawdzałeś czy sami ich nie wynoszą?
- Postawiłem mojego syna w okolicy Mnioku, co by przepatrywał. Jeśli wynoszą, to nie na sprzedaż.
- Dziś powinienem mieć ludzi, zbadamy to. -
Wąsaty gospodar intensywnie myślał. Rulf, postawny zarządca rybackiej wsi nie był w ciemię bity. Dobrze było mieć przy sobie kogoś takiego. Dodatkowo wyglądał na zaprawionego wojownika. - Nie będę mitrężył, dziękuję za oprowadzenie po okolicy. Powrócę, gdy rozwiążę problem z budulcem. - Pogrążeni w myślach rozmówcy udali się w swoje strony, nie zwracając uwagi na ptaka kołującego na farmą Kulawego Zenka.


* * *


Gród Pińsk, 3.09.2512 roku

Zmęczony, na znak czego ziewający, Colonski przeczłapał po świcie spod studni za dom bojara. Było trochę kombinacji, łysolowi ciężko szło umieranie. Skoro tylko dała się menda namówić na rozliczenie się wewnątrz archiwum została spętana potężnym uściskiem strażnika, a następnie strzeliła kręgosłupem. Gdy wiotczał, ze skrępowanej dłoni złodzieja wypadł nóż. Z zacieraniem śladów nie było co się pieprzyć, zwłoki na miejscu włamania, strażnik w gotowości, nic tylko pośród nocy obudzić dziesiętnika, sierżanta, ba, rajcę może któregoś, ot tak, w ramach biernego rewanżu za rewelacje poprzedniego dnia. Lenie przy korycie wdzięczne i tak nie bywają. Podskarbi sprawdził, co mu tam z izby mogło zniknąć, ale nie zgłosił kradzieży czegokolwiek. Dalej to już bez odchyłów od normy - wartownikom wartę, a mendom worek.
- Tylko nie zapomnij, Fredericku - mówił dziesiętnik głosem, jakby koń na blachę szczał - od razu po warcie gnoja pochować. Znasz zasady, zabiłeś to kopiesz.

Zgodnie z logiką lżej zwłoki na końskim grzbiecie umieścić niż na własnym nosić. Do tego ten respekt, który czuł do otrzymanego zwierzęcia. Ogier był starawy, masywny i kudłaty. Więcej strażnik nie potrafił o nim powiedzieć i póki co wolał go nie dosiadać. Zwyczajnie nie miał wprawy w jeździectwie i pewnie stąd ten dystans. Zwierzak nie marudził, jak to zwykły przedstawiciel wojego gatunku. Wspólnie ze swoim nowym jeźdźcem udał się do budy, w której rezydował lokalny kapłan Morra. Później, na cmentarzu pojawił się jeszcze obcy. Wysoki, dobrze zbudowany, o szerokich barkach. I pod bronią.

Test oszustwa (33): 25 udany
Test walki wręcz - chwyt (42-20=22): 04 udany
Test siły (50): 20 udany
Obrażenia (k6x2): 5x2=10



* * *


Południowe podgrodzie Pińska, 3.09.2512 roku

Pobudka Adelmusa była wypełniona odgłosami życia, przez co bardzo kontrastowała z jego myślami. Nie do końca był wyspany. Jeden tylko odgłos nie dochodził zza ściany, a było to końskie rżenie. Ojca Antoniego nie było w izbie, jego laski także. Ktoś zapukał do drzwi. Przez szparę widoczny był fragment munduru. Człowiek w mundurze ziewnął. Była robota do zrobienia. Po dotarciu na cmentarz ujrzał sylwetkę Wasyla zmierzającą na Martwe Wzgórze.

* * *


Co zaczyna się w knajpie, musi skończyć się w knajpie. Każdy by tak chciał, ale tylko frajer mógłby sądzić, że tak będzie. Wasyl po wyjściu na ulice nie czuł żadnej zmiany, jednak po kilkunastu metrach został serdecznie klepniety w ramię i wręczono mu pajdę świeżego chleba. Zanim dotarł na grodzisko niemal się wywrócił o plączącą się dookoła dzieciarnię. Jedne robiły do wojownika maślane oczy inne zaś kryły się przed jego wzrokiem i goniły za nim jedynie, gdy nie okręcał głowy w ich kierunku. Dom bojara nie był trudny do zlokalizowania, stał na lewej stronie placu patrząc na północ. Ilość budowli o kamiennych fundamentach a nawet kondygnacjach sprawiła, że poczuł się jak przeniesiony o kilkaset kilometrów stąd. W tej drewnem stojącej okolicy kamienne budowle musiały kosztować ludzi całe ich fortuny.

Już byłby zapukał do frontowych drzwi, lecz posłyszane głosy skłoniły go do skierowania kroków na podwórze. Okrążył dom z lewej strony by ujrzeć człowieka w bogatym stroju siedzącego na fotelu, dwóch osiłków przy nim oraz trzech mieszczan naprzeciw siedziska.
- Kolejny ochotnik do milicji? Ten przynajmniej przyszedł pod bronią! Ha, przygotowany, gęba, z całym szacunkiem, niewyjściowa, lepszego polecenia nie potrzeba. Chodźże do nas, nie będę krzyczał na cały rynek. - Gdy powstał, norsmen okazał się wysoki, że pozostali ochotnicy sięgali mu do ramion. Związał blond włosy rzemieniem i zaczął krążyć wokół zebranych. - Przyszliście tu by odmienić Wasze życia. Jako władca mogę dać Wam zajęcie. Poszwendacie się trochę po okolicy, zadbacie o porządek. W zamian będziecie przeze mnie opłacani raz w tygodniu. Jeśli chcecie wyposażenia, mogę dać. Weźmiecie teraz, a zapłacicie z kolejnych tygodniówek. Proste?
- Jaśnie Panie, gdzie nas skieru...
- Milcz. -
Wymierzył raz w twarz pytającego. - Będziecie podkomendnymi Fredericka Colonskiego. Wyruszył on po swoje rozkazy do Iska i wróci niebawem. Na północnym podgrodziu jest zajazd młyński, tam macie podstawowy wikt i noclegi. Macie zameldować się w zajeździe po południu i czekać na przełożonego. A więc? Komu odwagi staje? - W czasie przemowy bojara jeden z mieszczan wpatrywał się intensywnie w Drozdowa. Ten długo nie mógł skojarzyć, aż w końcu sobie przypomniał. Ten człowiek również był wczoraj gościem karczmy "Świński miot". Inny z kolei na dźwięk nazwiska przyszłego przełożonego pokręcił tylko zwieszoną głową, parskając pod nosem.
- No, chłopy, słucham.
- Panie. Jestem Wasyl Nikolajewicz. Jestem tutaj w związku z nagrodami za głowy banitów Krwawej Szyi.
- Podejdź -
syknął. Kontynuował już ciszej. - Właśnie tworzę oddział mający się zająć tymi głowami. Prawdopodobnie to banici co rusz szkodzą moim drwalom. Rok temu byli bardziej śmiali, ale teraz może zima ich jeszcze nie przycisnęła. - Po czym podniósł głos. - Rób jak uważasz, wojowniku, nagroda nie uległa zmianie. Dziesięć sztuk złota za banitę i trzydzieści za ich herszta, którego zwą Myszko. Rozejść się.

Zgodnie z przewidywaniami, Adelmus od rana był przy świątyni. Jedyna doń droga, gliniasta ścieżka pod górę nie sprawiała kłopotów obładowanemu wojownikowi tylko dlatego, że ostatnio nie padało. Kapłanowi ktoś towarzyszył. Jeździec, sądząc po spacerującym przed kamienną budowlą zwierzęciu.
 
Avitto jest offline