Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2016, 13:21   #1
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
[Autorski/Dark fantasy western] Wildstar (18+)




Ze wszystkich abominacji, które rodzi Pustka, to przetaczające się po rubieżach wichry sieją najwięcej strachu w ludzkich sercach. Ich geneza pozostaje zagadką i zapewne nigdy poznamy okoliczności powstawania tychże. Ujarzmienie tworów pochodzących spoza marchii słusznie rysuje się jako rzecz zgoła szalona. Atmosferyczne zawirowania powstają tam właśnie i niczym wyziew pradawnego boga mkną dziesiątki mil przez świat. Bywa że dopiero po paru dniach nikną na dobre, zostawiając za sobą jedynie wyjałowioną ziemię. Nawałnice składają się głównie z burz piaskowych, zasnuwających wszystko wokół. Towarzyszą im także silne wyładowania, potrafiące usmażyć człowieka w ułamku chwili.

Skraj Południowej Skarpy. Przeżarta zębem czasu, drewniana chatka. Wewnątrz lichej izdebki kuli się na posłaniu ledwie pięcioletni chłopiec. Nigdy w swoim krótkim życiu nie czuł takiego przerażenia. Wilgotna pościel śmierdzi moczem.
Słyszał ją już z daleka. Jak idzie po niego i ojca. Drży na całym ciele. Bezsilność kompletnie go paraliżuje i pęta wszystkie członki.
Łykowaty mężczyzna pochyla się nad skrzypiącym łóżkiem swojej latorośli. Na jego twarzy maluje się smutek i głębokie współczucie.
- Tato? Czy to idzie Srebrny Pan?
Uśmiecha się przez łzy. Kiedy Margaret jeszcze żyła, straszyli małego, że kiedy będzie niegrzeczny przyjdzie po niego magus i zabierze na wschód. Nie docenił wyobraźni chłopca, który skojarzył zagrożenie z tą postacią. I choć oba zjawiska były tak odmienne, łączyła je przecież Pustka. Czyżby Syn podświadomie złączył owe fakty?
- Wszystko będzie dobrze. Śpij - duka z siebie truizm zbyt oczywisty nawet wobec pięciolatka.
Mały nie wie, że rodzic trzyma za plecami gotowego Remingtona. Gdy tylko chłopak zamkyka oczy, tamten powoli wymierza lufę między jego oczy. Mężczyzna własnymi rękoma postawił dom, spłodził Syna, a nawet zabił kiedyś paru oprychów. Miał się za silnego. Ale nic nie przygotowuje na taką sytuację. Trzęsie mu się broda. Kilka łez spływa po naznaczonej bruzdami twarzy.
- Wybacz mi - rzecze, pociągając za spust.
Następuje ogłuszający huk. Tak było dla niego lepiej. Oszczędził mu tego, co znajdowało się wewnątrz zawieruchy. Ta zaś coraz szybciej zbliża się w stronę ich własności. Kiedy szyby w okiennicach poczynają drżeć, a deski pod nogami żałośnie skrzypieć, mężczyzna nie wytrzymuje. Przykłada broń do ust.


Burza połyka kolejne połaci oraz pola. Jest nienasycona i wściekła. Dudni grzmotami, niesionymi przez echo. Farmy, stacje, rachityczne sady, punkty handlowe - znikają przykryte wściekle sieczącym piaskiem. Mówiono że kto stanie na drodze zawiei, zniknie bezpowrotnie. Gdy szał Pustki opadnie, próżno będzie szukać choćby kości tych, którzy stali się jej ofiarami. W ten sposób z powierzchni ziemi znikały już niejednokrotnie całe nawet miasta. I nic, ani nikt nie potrafił powstrzymać niszczycielskiego żywiołu.

Żołnierz wychodzi na werandę. Odpala ostatnie cygaro i siada na bujanym, wiklinowym krześle. Cholernie boli go dzisiaj krzyż, ale jakie to ma znaczenie?
Kwadrans temu uczciwie żyjący Cieśla musiał zabić własnego Syna, zaś ostatnie co czuł to pożerający jego zmysły strach. Tymczasem on, człowiek którego prozą życia było jego odbieranie, teraz napawa się ostatnimi chwilami niczym dobrym winem.
- Cóż to był za żywot - rzecze, zaciągając się mocno i spoglądając na horyzont, gdzie stoi żywa ściana pyłu oraz niebieskich błyskawic.
Nie boi się śmierci. Zbyt często spoglądał jej w oczy. Zazwyczaj widział ją jednak w twarzach czerwonych diabłów. Nie zliczyłby ile głów odstrzelił, nawet gdyby dano mu sto lat
Przeklęty niech będzie świat gdzie nieprawy umiera w ten sposób, a człek roztropny musi zdychać otoczony przez szaleństwo własnego przerażenia.
Gdy burza nadciąga na jego ranczo, zaśmiewa się dziko. Podnosi ręce, pozwalając omotać niszczycielskiej sile. Rechot Żołnierza dławi przeciągłe wycie silnego wiatru. Słabnący ognik cygara to ostatnie światło w nigdy nienasyconych ciemnościach.


Zdało się niemożliwym, lecz burza nabiera mocy. Przysłania cały widnokrąg. Widzą ją już wszyscy w okolicy. I czy chcą lub nie, muszą się pogodzić ze swym końcem. Jeszcze wczoraj zajmowali się swoimi sprawami: jedli, spali, kłócili się, rżnęli. Zwykła szarzyzna bytu, którą docenia się dopiero kiedy nadchodzi jej zwieńczenie.
Dziś bowiem śmierć przychodzi wprost pod ludzkie domy, dając ledwie parę chwil, aby przygotować się do jej zimnego pocałunku.

W Idlepeak kroczy żałobny pochód. Chowa się właśnie lokalnego Felczera, osobę która żadnemu człowiekowi nie odmówiła pomocy. A że osoby pozbawione pieniędzy znachor za ludzi nie uważał - inna rzecz. Pogrzeb miał odbyć się następnego dnia, lecz wszystko zmieniło się gdy zauważono złowróżbny tuman. Początkowo mieszkańcy wzięli go jako zapowiedź całkiem naturalnej nawałnicy. Lecz po paru godzinach wszystko było pewne. Teraz pół miasta zbiera się nad grobem mężczyzny, który o ile nie byli w potrzebie zdrowotnej, pozostawał im obojętny. Dlaczego? Obecność kapłana to ostatni łącznik ze sprawami boskimi, jaki im teraz pozostaje.
I stoją tak, nad wykopanym w ziemi dole, zanosząc się zduszonym łkaniem. Jedynie wdowa starego Felczera spoglądała na północ, tam skąd uniesiono nad jej miasto ostrze kostuchy. Tylko ona nie roni łez. Wie że już za parę chwil dołączy do małżonka.

Pojedyncze życia, aglomeracje, ale i dzikie, niezamieszkane tereny. Nikną w chaosie jednakowo. Być może zapowiadają je opętańcze krzyki, zawodzenia, szloch. Może kompletna cisza. Wobec ogromu żywiołu, jest to pozbawione znaczenia. Kiedy Pustka przejmuje czyjeś jestestwo, staje się ono równie miałkie co chrzęst rozkładających się kości. Wszystko czyni się w niej pustą formą.
Istnieje jednak rzecz, która opiera się niszczycielskiej sile. Nie można jej zabić, gdyż istniała od zawsze.
Jest to Opowieść.


Tarocistka oraz Strzelec gnają na złamanie karku między wąskimi przesmykami Gór Laistera. Tętent końskich kopyt odbija się w skalnych uliczkach. Czują na plecach mokry pot oraz dreszcze.
Pędzą nieustannie od dwóch dób od kiedy Tarocistka pierwszy raz poczuła iż coś jest nie tak. Rozbili wtedy nocą obóz na Płaskowyżu. Podczas swojej zmiany, dostrzegła w dole jaśniejącą postać, całe mile od nich. Ledwie punkt w ciemnym całunie nocy. Wiedziała co oznacza. Jednakże magus nie poruszał się na wschód, jak zwykł to czynić. Coś było nie w porządku, jakaś siła zmusiła go do obrania okrężnej drogi. Tylko ten fakt, pozwolił im również zmienić marszrutę i nie wpaść wprost w burzę. Ale i to, jak widać, nie wystarczyło.
Strzelec był tu kiedyś. Dekadę temu całą okolicę opanowało szaleństwo, kiedy jakaś ekspedycja odnalazła pokaźną rudę złota. Lawiny ludzkich bytów spływały tutaj, szukając szczęścia. Większość odnalazła śmierć na dnie rozpadlin. Góry Laistera były jednymi z trudniejszym do przeprawy, ale nikogo to nie zniechęcało.
Pamiętał że gdzieś w okolicy powinien być sklep Jeffa. Sto różnych gadżetów dla każdego poszukiwacza złota. Kilofy, liny, czyste gacie - facet zarabiał na tych biednych frajerach jak tylko mógł.
Przejeżdżają po linowym moście, mijają omszały menhir, aby stanąć obok drewnianego zabudowania na skraju przepaści. Na zniszczonym szyldzie wciąż daje się odczytać imię dawnego właściciela. Burza za nimi grzmi gniewnie, będzie tu lada moment.
Obydwoje przywiązują konie i szybko wpadają do środka. Wchodzą do pokrytego rupieciami pomieszczenia. Pod kilkoma zardzewiałymi świecznikami pną się do góry sterty sprzętu wspinaczkowego, w większości niezdatnego do użycia. Obok leży kilka desek i długich gwoździ.
Następuje tąpnięcie. Nie minie dłuższa chwila, a pustynna groza wpełznie i tutaj.
Spoglądają na siebie.
Co można uczynić, a nawet rzec, wiedząc że zbliża się nieuchronne?
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-12-2019 o 17:39.
Caleb jest offline